Ceremonia medalowa odbyła się w paskudnej pogodzie. Temperatura spadła poniżej zera, a z nieba padał rzęsisty deszcz. Nie przeszkadzało to jednak ludziom w oklaskiwaniu zwycięzców.
Lena, na samą prośbę Andreasa, stała pośród tłumu rozcierając zmarznięte ramiona. Obok niej znajdowała się Katrin, podskakując raz po raz.
- Zimno, prawda? - zagadnęła szatynka.
- Nooo ... Ciebie przynajmniej ma kto ogrzać. - jej przyjaciółka wzruszyła ramionami. Do niebieskookiej dopiero po chwili dotarł sens jej słów. - No co? Nie powiesz mi chyba że Wellinger nie jest już oficjalnie zajęty? - uniósł brwi ku górze.
- Nic mi o tym nie wiadomo. - przyznała zgodnie z prawdą. Bo czy ona kiedykolwiek miała szansę porozmawiać z Andreasem tak na poważnie? Raczej nie.
- Wank podobno widział co innego ... - rzuciła Katrin, na co Lena zmierzyła ją oburzonym jak i przerażonym wzrokiem. - Zdał mi wczoraj całą relację. - ściszyła rozbawiona głos. Twarz szatynki zrobiła się momentalnie czerwona. Nie wiadomo jednak czy ze złości na Wanka, czy może z wstydu.
- Już ja sobie pogadam z tą paplą. - mruknęła, po czym poczuła jak ktoś delikatnie ją szturcha w plecy. Odwróciła się zaskoczona i stanęła twarzą w twarz ze swoim sobowtórem. Lina wpatrywała się w nią lekko speszona. Siostry od wczorajszego incydentu nie rozmawiały ze sobą. Ba! Nie widziały się od tamtej pory.
- Możemy porozmawiać?
- Tutaj?
- Każde miejsce jest dobre do przeprosin. - westchnęła starsza siostra. Lena w milczeniu oddaliła się od tłumu. Nie odeszła daleko, chciała mieć dobry widok na scenę. Nie mogła przecież ominąć wyjścia skoczków. Założyła jedynie ręce i spojrzała na Linę. - Więc ... trochę nawaliłam ...
- Trochę to mało powiedziane. Zachowałaś się samolubnie.
- Skąd mogłam wiedzieć? - mruknęła próbując się bronić. - Nie wiedziałam że kręcisz z Wellingerem, mogłaś mi przecież powiedzieć.
- Ale gdy się już dowiedziałaś to jakoś nie spieszyło Ci się, aby wszystko wyjaśnić. - zauważyła dobitnie. - Tylko jeszcze bardziej namieszałaś. Na prawdę Lina, spodziewałabym się po Tobie wszystkiego, ale nie tego że będziesz próbowała poderwać własnej siostrze ... - zamilkła zagryzając dolną wargę. Przecież Andi wcale nie był jej chłopakiem!
- Czyli nie wyjaśniliście sobie wszystkiego? Ech ... to moja wina.
- Wyjaśniliśmy, tylko że ... - poprawiła szalik nie mogąc dobrać odpowiednich słów. - Andi jest moim znajomym. No może więcej ...
- Podoba Ci się?
- Umm ... no tak. To chyba oczywiste. - wywróciła zażenowana oczami. - Ale to zdecydowanie za szybko na jakiekolwiek związki.
- Boże, Lena. - jęknęła jej siostra. - Przestań zachowywać się jak stara baba i skończ z tymi sztywnymi zasadami. On Ci się podoba, ty podobasz się jemu. Na dodatek on nas rozróżnia, rozumiesz? - potrząsnęła delikatnie jej ramionami. - A to już jest wielki plus dla niego. Wystarczy postawić kropkę nad 'i'!
- Ale ...
- Lena!
- No dobra. - westchnęła ciężko. - Porozmawiam z nim po powrocie do Niemiec. - obiecała, po czym Lina odwróciła ją w stronę sceny gdzie akurat wchodzili skoczkowie ...
***
Jednak nie było to wcale tak proste, jakby się początkowo miało wydawać. Andreas miał na głowie różne sportowe imprezy, nagrywanie reklam, wiele przemówień ... czyli wszystko to co czeka sportowca z sukcesem na koncie. Do tego doszła szkoła, która trzeba było jednak zaliczyć.
Lena początkowo to rozumiała i skupiła się na nauce. Jednak gdy Andi zaprzestał wspominać o chwili spotkania zaczęła się godzić z faktem, że ich silna więź została rozerwana wraz z przekroczeniem rosyjskiej granicy. Z czasem nawet dzwonił co raz rzadziej ...
I tak nadszedł kwiecień.
Lena wyszła z budynku szkoły wkładając słuchawki do uszu. Rozejrzała się wokół mając nadzieję że w tłumie dostrzeże Linę. Nic z tego. Jej siostra znów musiała się urwać w środku lekcji. Nic nowego. Szatynka poprawiła książki w rękach, po czym ruszyła w swoją stronę. Po drodze minęła chłopaka siedzącego na ławce. Miał na sobie szare dresy, a na głowie założony kaptur. Lena zmarszczyła brwi zastanawiając się co takiego znajomego w jego sylwetce wydawało jej się znajome. Pokręciła jednak rozbawiona głową i poprawiła włosy.
Przez cały czas czuła że ktoś za nią idzie, co było kompletną głupotą. Musiała być po prostu zdenerwowana zbliżającymi się egzaminami. Podeszła więc do wystawy sklepowej przyglądając się manekinom ubranym w sukienki. Wielkimi krokami zbliżał się ślub jej kuzynki, więc to była odpowiednia pora na znalezienia odpowiedniej kreacji.
Jej wzrok przesunął się w bok. W odbiciu dostrzegła swoje odbicie i tajemniczego chłopaka spod szkoły, w tej chwili stojącego za nią. Z przerażeniem odwróciła się w jego stronę.
- Ta z prawej pasuje do Ciebie idealnie. - zauważył nieznajomy, a przed oczami Leny zalśnił znajomy uśmiech. - Ładnie podkreśli Twoje oczy. Co to za impreza?
- Andi ... - szepnęła.
- We własnej osobie. - delikatnie rozejrzał się wokół, po czym ściągnął kaptur z oczu. - Przepraszam że nie podszedłem pod szkołą ale bałem się że mnie ktoś rozpozna. Na prawdę mam już dość tego całego zamieszania. - westchnął ciężko.
- Co tam w ogóle robiłeś ... co tutaj robisz? - spytała zdezorientowana.
- Przyjechałem bo nie odbierałaś moich telefonów. - wbił w nią wzrok. Szatynka jedynie spuściła głowę zmieszana. Rzeczywiście przestała reagować na jego próby porozmawiania z nią. - Lena przepraszam. Wiem że to nie tak miało wygląda.
- Ale co? - westchnęła. - Na prawdę nie musiałeś się fatygować.
- Mieliśmy porozmawiać ...
- Ponad miesiąc temu Andi. - zauważyła. Chłopak przeczesał włosy zdezorientowany. Nie takiego powitania się spodziewał. A ona ... nie chciała wcale tak zareagować. Tęskniła za nim.
- Coś się zmieniło, prawda?
- Nie. - uśmiechnęła się pod nosem. - Po prostu ostatni raz widzieliśmy się w Soczi. Minęło tyle czasu ... nie wiem czy temat naszej rozmowy nie jest czasami ... przestarzały. - poprawiła włosy. I wtedy stało się to czego się nie spodziewała. Andi chwycił ją na ręce i zaczął nieść w nieznaną stronę. - Co ty wyprawiasz?!
- Porywam Cię. - wzruszył ramionami.
- Słucham? - parsknęła. - Oszalałeś?! To w stylu Wanka! - Andi jednak nie odezwał się ani słowem, jedynie podszedł do samochodu stojącego na parkingu obok. Postawił Lenę obok i otworzył drzwi wskazując aby weszła. - Gdzie chcesz mnie porwać?
- Tajemnica. - uśmiechnął się. - Nie odpuszczę tak łatwo.
- Dlaczego? - zdziwiła się. Andi niespodziewanie schylił się i dotknął ustami jej warg, po czym się odsunął i spojrzał na nią z zaciętością w oczach.
- Cholernie za Tobą tęskniłem, Lena. Nawet nie wiesz ile razy chciałem po prostu wsiąść w samochód i tu przyjechać. Ale nie sądziłem że zdobycie złotego medalu ma tyle niesprawiedliwych wyrzeczeń. To dla Ciebie pozdawałem wszystko wcześniej. Chciałem mieć dla Ciebie jak najwięcej czasu, ale zrozumiem jeśli ...
- Cii ... - przyłożyła mu palec do ust. - Jednak chce być porwana. - uśmiechnęła się zadziornie. Andi oparł ją plecami o samochód i złożył na ustach pełen tęsknoty pocałunek, który szatynka z chęcią odwzajemniła.
- Cholera z tym złotem. - uśmiechnął się. - Ty jesteś moim najważniejszym medalem.
***
Postanowiłam nie przeciągać tej historii. Zresztą, akcja miała trwać podczas Igrzysk, a skoro one się zakończyły ... to i to opowiadanie ma swój koniec. Wena też gdzieś daleko odleciała, co zapewne jest spowodowane brakiem skoków narciarskich =) Po za tym moje myśli w ostatnich tygodniach uciekły całkowicie do innej dyscypliny, dla mnie ważniejszej. Dziękuję wam serdecznie za wszystkie komentarze. Może jeszcze wrócę ... całusy! :*