sobota, 19 kwietnia 2014

12. Bye, bye, Miss American Pie.

Lena, zanim udała się do pokoju Hayböck'a i Diethart'a, sięgnęła do torby po farbę odpowiadającą kolorem do jej włosów. Postanowiła pozbyć się pasemek. W końcu jakim cudem ma udawać dziewczynę austriackiego skoczka podczas gdy ma flagę Niemiec na grzywce. Na całe szczęście podczas spotkania z trenerem miała na sobie czapkę, pod którą schowała dowód swojej narodowości.
Będąc gotową stanęła przed drzwiami odpowiedniego pokoju, po czym zapukała delikatnie. Nie minęła chwila, a w progu stanął uśmiechnięty Michael wskazując gestem dłoni, aby weszła, co natychmiast uczyniła. Rozejrzała się niepewnie wokół, aż jej wzrok padł na Thomasa, który leżał z laptopem na kolanach.
- Spokojnie nie ma nikogo. - rzucił puszczając jej oczko. Lena jedynie przechyliła głowę spoglądając na niego z politowaniem. Dobrze go zapamiętała. - Także nie musicie wymieniać śliny, wierzę w waszą miłość bez tego. - uniósł w geście poddania ręce.
- Nie zgrywaj się klaunie. - westchnął Michi, po czym przeniósł spojrzenie na rozbawioną szatynkę. - Reszta kadry na całe szczęście woli się relaksować przed jutrzejszym konkursem. Także mamy ich z głowy. - wzruszył ramionami i wskazał na swoje łóżko dając znak dziewczynie, aby usiadła. Lena momentalnie to uczyniła, a jej wzrok uciekł na ramkę stojącą na stoliku nocnym Diethart'a. Zdjęcie przedstawiało ów skoczka przytulającego do siebie śliczną brunetkę.
- Masz bardzo ładną dziewczynę. - zagadnęła. Thomas przyjrzał się jej uważnie, po czym zerknął na ramkę. Westchnął cicho, a w jego oczach można było zauważyć tęsknotę.
- Ma na imię Anna. - powiedział z lekką dumą. Lena jedynie pokiwała głową i spojrzała na Hayböck'a, który obierał sobie pomarańcze. Po chwili wziął drugą i rzucił dziewczynie śmiejąc się pod nosem. - Zachowujecie się jak małżeństwo z długim stażem. Wiecie jakie macie potrzeby. - stwierdził Thomas odkładając laptopa. Wstał podchodząc do koszyka z pomarańczami, po czym wziął do reki cztery i ... zaczął nimi żonglować. Zaskoczona Lena przerwała obieranie pomarańczowego owocu i spojrzała z podziwem na skoczka.
- Mówiłem że klaun. - rozbawiony Michi zajął miejsce obok szatynki. Diethart wytknął mu jedynie język nie przerywając swojego zajęcia. - Żongluje, jeździ na jednokołowym rowerze, robi salta w przód i w tył i ...
- Skacze na dwóch deskach. - zaśmiała się przerywając mu. Michi zbliżył się do niej i zaczął łaskotać. - Nie! Michi błagam! - krzyknęła próbując się mu wyrwać. Jednak jej wrzaski były przerywane głośnym śmiechem, a po policzkach spływały łzy.
- Nie żeby coś, ale powinno być inaczej. - zauważył Thomas odkładając pomarańcze. Michi na chwilę przestał łaskotać dziewczynę dzięki czemu odskoczyła od niego pod ścianę. Obydwoje spojrzeli na drugiego skoczka. - Tak! Oh tak! Michi mocniej! - zawył. Lena parsknęła głośnym śmiechem prawie spadając z łóżka, a Hayböck rzucił się na uciekającego Dietharta. Skoczkowie zaczęli się bić na żarty na podłodze. Szatynka stanęła nad nimi zakładając ręce na piersi.
- Chłopcy nie chce wam przeszkadzać. - zaczęła. - Ale najpierw Thomas jęczy na pół hotelu jak to Michu robisz mu dobrze, a teraz leżycie na sobie na podłodze ... jakby teraz ktoś tu wszedł no to ... - podrapała się po głowie. Skoczkowie z odrazą odskoczyli od siebie. - No, więc co oglądamy? - zapytała ze słodkim uśmieszkiem.
- Horror! - zawył Diethart rzucając się do swojego laptopa.
- Nie ma mowy! - szatynka momentalnie zaprzeczyła rzucając w niego koszulką, która leżała zwinięta obok łóżka. Po minie Thomasa domyśliła się iż należała ona do Hayböck'a. - Po horrorach nie mogę zasnąć.
- Co za problem. Michi pójdzie spać do Ciebie. - Diethart wzruszył ramionami. - W końcu to twój chłopak, nie?
- Przestań się zgrywać. - westchnął ciężko Michi wyrywając mu laptopa. - Uzgodniliśmy że oglądamy komedię. Annę też tak lubisz straszyć? - spytał, ale Diethart jedynie rzucił w niego słowem pantoflarz, po czym rozłożył się wygodnie na swoim łóżku. Lena usiadła obok Hayböck'a i patrzyła jak wybiera film dla nich. Jednak przez przypadek otworzył folder, w którym znajdowały się filmiki autorstwa jego współlokatora. - Miałeś to usunąć!
- No daj spokój, wierz ile to jest warte?! - oburzył się. - Śpiewająca kadra austriacka po kilku głębszych! Jakbym to sprzedał to byłbym ustawiony do końca życia!
- Mogę zobaczyć? - oczy Leny momentalnie zalśniły. Michi spojrzał na nią niepewnie. Szatynka zrozumiała w mig, że filmiki muszą kryć w sobie jego własne upokorzenie. Ale za wszelką cenę chciała to zobaczyć. - No proszę. Nie będę się śmiała!
- Jasne! - parsknął Thomas. - Bo nie wiesz jeszcze co tam jest.
- Nie dajcie się prosić. - westchnęła i po chwili na jej kolanach pojawił się laptop. Zadowolona włączyła pierwszy filmik na którym zobaczyłam Hayböck'a w towarzystwie dwóch innych skoczków, których kojarzyła jedynie z widzenia. Wokół rozbrzmiewała jakaś latynoska piosenka, a trio próbowało przekonać resztę, że potrafi świetnie poruszać biodrami. Niestety z marnym choć z komicznym skutkiem. Do tego skoczkowie próbowali swoich sił w śpiewie, lecz i tutaj skończyło się na zamiarach. Zdążyli jedynie łapać się końcówek słów. Rozbawiona szatynka co rusz ocierała łzy, natomiast Michi speszony bawił się swoją komórką.
- Mówiłem że oni nie mają za grosz talentu. - Thomas wyszczerzył swoje zęby w szerokim uśmiechem. - To tylko ja jestem uzdolniony.
- Oprócz robienia za klauna jesteś też piosenkarzem? - Hayböck uniósł zaskoczony brwi, po czym uchylił się przed pociskiem, którym okazała się być poduszka. - Dajesz Ricky Martin. Pokaż na co Cię stać! - klasnął w ręce.
- Co mam zaśpiewać? - Diethart złapał za dezodorant który stał na półce, po czym przybrał pozę divy estradowej. - Lena? Jaka jest Twoja ulubiona piosenka? Tylko błagam ... żaden Bieber! - pogroził jej palcem.
- To może Madonna? - zaproponowała patrząc na niego uważnie. Diethart zmarszczył czoło, ale pokiwał głową. - Poszukam Ci słów do ... American Pie! Kocham tą piosenkę. - uśmiechnęła się szeroko. W tym czasie Michi przygotowywał się do nakręcenia tej wiekopomnej chwili. Diethart odchrząknął kilka razy, po czym nakazał Lenie włączyć muzykę.
- A long long time ago ... - zaczął pełnym skupienia głosem. Dla Hayböck'a było to za dużo, ponieważ parsknął głośnym śmiechem. Nie zraziło to jednak jego współlokatora, ponieważ wczuł się całkowicie w śpiew. Szatynka uśmiechała się szeroko widząc jego poczynania. Jednak w pewnej chwili Thomas chwycił zdezorientowaną dziewczynę za rękę i pociągnął za sobą. - Śpiewasz ze mną! - zawołał obejmując ją po przyjacielsku w pasie.
- Bye, bye, Miss American Pie. Drove my Chevy to the levee but the levee was dry. And good old boys were drinkin whiskey and rey. Singing this'll be the day that I die. This'll be the day I die ... - po pokoju rozchodził się śpiew Leny i Thomasa, którzy skupili się jednak jedynie na refrenie. Na zwrotkach Diethart okręcał rozbawioną dziewczynę wokół jej własnej osi udając przy tym tancerza najwyższych lotów. Na sam koniec wygiął dziewczynę do tyłu wprost na kolana śmiejącego się Hayböck'a.
- Stary, nie wiem czy Anna chciałaby to zobaczyć. - zauważył Michi wyłączając nagrywanie.
Dwie godziny później Lena leżała na swoim łóżku spoglądając w sufit. Zastanawiała się nad jedną ważną rzeczą. Gdzie podziała się stara Lena? Odkąd przyjechała do Rosji stała się całkowicie inną osobą. Spontaniczną, otwartą ... gdzie ta nieśmiałość, która ją czasami paraliżowała? Jak to się stało że w ciągu jednego dnia zaprzyjaźniła się z Michim i Thomasem? Bawiła się świetnie w ich towarzystwie ale ... westchnęła ciężko. Lubiła Austriaków, ale nie mogła się pozbyć wrażenia że wolałaby aby na ich miejscu był ktoś inny. Tęskniła za szalonym Wankiem i ... za nim. Za Andim.

***

Tymczasem Lina leżała wpatrzona w ścianę, rozmyślając na tym co się wydarzyło w ciągu ostatnich kilku godzin. Nie tak wyobrażała sobie przyjazd do Krasnej Polany. Miała wybawić siostrę z opresji i odprowadzić szczęśliwą, z powodu powrotu do domu, na Dworzec. Rzeczywistość okazała się inna. Lena nie chciała wyjeżdżać, a powód był jeszcze bardziej bolesny dla jej siostry, niż zawód który jej sprawiła. Czy to możliwe że obydwóm mógł spodobać się ten sam chłopak? Przecież do tej pory ich gusta były diametralnie inne!
Szatynka odwróciła się w drugą stronę spoglądając na śpiącą Katrin. Nie polubiła jej. Może dlatego, że dziewczyna od samego początku wrogo na nią patrzyła? Po krótkim wyjaśnieniu, które miało miejsce na samym początku, nie odezwały się do siebie ani słowem. Katrin po rozmowie telefonicznej po prostu wyszła i udała się do pokoju obok, a gdy wróciła, nie uraczyła Liny nawet jednym spojrzeniem. Sama panienka Lahm nie miała ochoty na dyskusję z obrażoną księżniczką. Zresztą jej myśli krążyły wokół innych osób.
Mimo wszystko było jej źle z powodu przykrości, którą sprawiła siostrze. Ale złość która nią zawładnęła nie pozwoliła na nic innego. Może gdyby z nią wcześniej porozmawiała, zwierzyła się, wszystko wyglądałoby inaczej? I do tego Andi, który chciał ją pocałować. On widział różnice, ten fakt nie dawał jej spokoju. Poczuła ukucie w sercu. Nigdy nie była w takiej sytuacji. To ona bawiła się uczuciami innych i dostawała to samo. Ale teraz ... nie chciała bawić się uczuciami Leny.
Zacisnęła mocno powieki. Nie sądziła że kiedykolwiek będzie musiała wybierać pomiędzy siostrą, a chłopakiem. Jeśli wybierze ją, będzie możliwe iż musiałaby widywać Lenę w towarzystwie Wellingera, a jeśli jego ... siostra nigdy jej tego nie wybaczy. Tak źle i tak nie dobrze. Założyła kołdrę na głowę. Jutro się tym pomartwi.

***

Ostatnia szansa na medal nadeszła dość szybko. Już dziś miał się odbyć ostatni konkurs w skokach narciarskich na Igrzyskach Zimowych w Soczi. Były to zawody drużynowe. Kadra niemiecka, zresztą jak wiele innych, mierzyła w złoto. Trener Schuster do boju posłał czwórkę, według niego najlepszych skoczków, czyli Andreasa Wanka, Marinusa Krausa, Andreasa Wellingera oraz Severina Freunda.
Ich kibice byli pewni zwycięstwa, także ich doping był wręcz magiczny. Jedynie Katrin siedziała z boku i pochmurnym wzrokiem spoglądała przed siebie. Brakowało jej Leny. Bez niej te Igrzyska momentalnie straciły sens. To śmieszne, przecież znały się jedynie tydzień ... no może trochę więcej. Do tego Lina, która doprowadzała dziewczynę do szewskiej pasji. Momentalnie jej nie polubiła. Doskonale wiedziała że coś tu jest nie tak, inaczej Lena zapewne pożegnałaby się z nią.
Zerknęła w bok na szatynkę, która również nie wydawała się zbyt radosna. Wzrok miała utkwiony w skoczni i intensywnie nad czymś myślała. Może zżerają ją wyrzuty sumienia? Katrin uśmiechnęła się cwaniacko pod nosem, lecz momentalnie mina jej zrzedła. Chciała w jakiś sposób powiedzieć Wellingerowi i Wankowi całą prawdę, ale wiedziała że nie powinna. Nie wolno jej było mieszać się w życie Leny. Decyzja należała tylko do niej, co Katrin szanowała.
- Andreas Wank! - krzyknął spiker. Dziewczyna uśmiechnęła się pod nosem i zacisnęła mocno kciuki. Wiedziała że Lena ogląda ten konkurs, nie wiadomo gdzie, ale ogląda.

Gdyby tylko wiedziała że Lena stoi zaledwie kilkanaście metrów od niej i to w czapce samego Diethart'a! Gdy Thomas zaprezentował jej to coś była wręcz przerażona. Oczywiście było to nakrycie głowy całkowicie osobiste, nie mające nic wspólnego z austriacką kadrą. Skoczek stwierdził że ta czapka przynosi mu szczęście, więc jeśli Lena będzie miała ją na głowie, Austriacy skończą te zawody z medalem. Oczywiście szatynka niechętnie założyła ją na siebie, po czym chwyciła kurtkę austriackiej kadry, którą podarował jej Michi. Tak, w tym stroju żadne niemieckie oko jej nie rozpozna.
I tak też było. Stała zadowolona pośród kibiców i oglądała poczynania skoczków. Mocno ściskała kciuki za pierwsze próby Wanka oraz Hayböck'a, oczekując najbardziej na trzecią grupę w której miał skakać Andi. Liczyła na to, że chłopak zdobędzie dzisiaj upragniony medal i całkowicie zapomni o niepowodzeniu w drugim konkursie.
- Andreas Wellinger! - poczuła na ciele dreszcze wywołane dźwiękiem jego nazwiska. Mocno zacisnęła kciuki i zagryzła dolną wargę. Wydawało jej się że minęła cała wieczność zanim chłopak wylądował. Jakby leciał w zwolnionym tempie! A gdy na tablicy wyświetliła się jego odległość, Lena podskoczyła z radości. Kilka osób spojrzało na nią ze zdziwieniem mierząc oburzonym wzrokiem jej kurtkę. Szatynka jedynie zaśmiała się pod nosem i skupiła na dalszej części. 

Poprawił swój drugi skok o półtorej metra. Zadowolony odpiął narty i spojrzał na tablicę wyników. Jak do tej pory szło im bardzo dobrze. Jedynymi rywalami w walce o złote medale byli Austriacy, z którymi raz po raz wymieniali się pierwszym miejscem. Na górze pozostała jedynie ostatnia grupa w której swój ostatni skok oddać miał Severin. Andi czuł lekkie podenerwowanie, ale wiedział że jego kolega nie zepsuje swojej próby.
Powolnym krokiem ruszył w stronę Marinusa i Wanka, którzy już przebrani oczekiwali na finał konkursu. Dotarcie do nich wcale nie było takie łatwe, ponieważ raz po raz ktoś wchodził mu w drogę. Dodatkowo trącony łokciem prawie wylądował twarzą w śniegu. Zirytowanym wzrokiem odprowadził nieuważną osobę. Że też ludzie nie zdają sobie sprawy iż narciarskie buty wcale wygodne nie są! Andi momentalnie przypomniał sobie słowa Julii, swojej siostry, która z miną filozofa stwierdziła, że chodzi on w nich jak kaczka. Oczywiście odpyskował jej wówczas, przypominając naukę chodu w wysokich szpilkach. Wcale lepiej nie wyglądała.
Z ciężkim westchnieniem odłożył narty, po czym schylił się aby odpiąć buty. Poczuł jak ktoś klepie go po plecach gratulując skoku. Podniósł wzrok, ale jedynie ujrzał oddalającą się sylwetkę Hayböck'a. Austriak zbliżył się do jakiejś dziewczyny, która rozmawiała z Diethartem. Andi już miał wrócić do poprzedniej czynności, gdy nieznajoma odwróciła się z uśmiechem. Momentalnie zamarł, a z ręki wypadła mu rękawiczka. Lena. Potrząsł gwałtownie głową. To nie możliwe. Lena przecież nie mogła znać Austriaków, prawda? Richi nie mógł przecież mówić prawdy.
- Andi, pospiesz się! - usłyszał głos Marinusa, więc w szybkim tempie zaczął się przebierać. Idąc w ślad za kolegami założył czapkę i pomachał do kibiców dostrzegając wśród nich Katrin. Już miał odwrócić wzrok, aby znów przypadkowo na kogoś nie wpaść, kiedy dostrzegł obok niej ... nie to nie możliwe. Odwrócił się gwałtownie spoglądając w miejsce gdzie jeszcze przed chwilą stał Hayböck. Nie było nikogo. 
- Zwariowałem. - mruknął pod nosem i stanął obok swoich kolegów. Wank zmierzył go zdziwionym wzrokiem, ale przez zdenerwowanie nie mógł wymówić ani słowa. Wszyscy skupili się na Severinie, który usiadł na belce. Andi odetchnął głęboki czując mdłości. Sam nie wiedział czy to przez nerwową atmosferę, czy przez to że wszędzie widzi Lenę. A może Linę? Pokręcił głową i skupił się całkowicie na Severinie, który właśnie wylądował. Musiało wystarczyć. Musiało!
Wraz z Marinusem i Wankiem podszedł do kolegi gratulując skoku. Cała czwórka w ciszy spoglądała na tablicę wyników. Czas zaczął wlec się niemiłosiernie.  Andi nie słyszał nic oprócz przyspieszonego bicia swojego serca. Wreszcie obok nazwy ich kraju wyświetliła się ta bardzo pożądana pierwsza liczba. Z czterech gardeł wyrwały się głośnie okrzyki radości, a sekundę później skoczkowie wylądowali wspólnie na twardym podłożu ... o czym wówczas oczywiście nie myśleli.

Poczucie radości rozlewało jej ciało. Z szerokim uśmiechem obserwowała jak niemieccy skoczkowie, ze łzami szczęścia w oczach, cieszą się ze swojej wygranej. Chciała im pogratulować, lecz w ostatniej chwili przypomniała sobie że to nie jest odpowiednie miejsce i pora. Zostało jej jedynie wyściskanie Thomasa i Michiego, którzy ku jej radości jak i swojej radości, zdobyli srebrne medale. 
Musiała jednak porozmawiać z Andim i wyjaśnić mu tą całą skomplikowaną sytuację. Była mu to winna. O ile Lina już się tym porządnie nie zajęła ...

Z szerokim uśmiechem przeciskał się w stronę domków dla skoczków. Medal. Jego pierwszy medal na Igrzyskach Olimpijskich. I to w wieku osiemnastu lat! Duma i radość aż parowały z niego. Zapomniał już o niepowodzeniu podczas drugiego konkursu. Dzisiaj dał z siebie wszystko dzięki czemu mógł cieszyć się ze swoimi kolegami wspólnym triumfem.
Obejrzał się przez ramię sprawdzając czy Wank idzie za nim. Pokręcił ze śmiechem głową widząc kumpla który udzielał wywiadów. Cóż, zasłużył. Andi wolał jednak uciec od tego wszystkiego i zadzwonić do rodziców.
Dlatego też ruszył przed siebie. Nagle na jego drodze stanęła drobna postać z delikatnym uśmiechem. Niebieskooki stanął jak sparaliżowany. W duchu przeklął sam siebie. Dlaczego widok Leny w ostatnim czasie go przerażał?
- Hej. - odezwała się. - Chciałam Ci pogratulować.
- Dziękuję. - wydukał jakby był zawstydzonym małolatem.
- Słuchaj Andi. - podeszła do niego bliżej trzymając dłonie w kieszeniach od kurtki. - Sądzę że powinniśmy porozmawiać. - zauważyła. Wellinger pokiwał głową jak posłuszna marionetka. Dziewczyna miała rację. Pora raz na zawsze wszystko sobie wyjaśnić.
- Widzę że poznałaś Andreasa. - usłyszał za sobą. Zaskoczony spojrzał na uśmiechniętego Hayböck'a. - Ale Thomas to jednak jest sierota. - wywrócił oczami. - Miał Cię zabrać do hotelu, ale oczywiście polazł sam. - Andi zaskoczony zerknął na Lenę, która z kolei zszokowana wpatrywała się w Austriaka. Nic już nie rozumiał.
- Znasz Lenę? - spytał niepewnie.
- No ... tak. - zaśmiał się serdecznie blondyn. - To moja dziewczyna.
- Dziewczyna?! - i Andi i szatynka krzyknęli zaskoczeni, po czym Wellinger już całkowicie zdezorientowany musiał podtrzymać się ramienia Austriaka bo inaczej straciłby równowagę. To wszystko zaczęło go przerastać. W Krasnej Polanie coś szkodliwego musiało być w powietrzu, chyba że teoria z zatrutym jedzeniem którą wysnuł Wank była jednak prawdziwa.
- Wszystko ok? - Michi spojrzał z troską na młodego Niemca.
- Tak ... chyba już wszystko rozumiem. - wydukał, po czym uciekł w stronę domków dla skoczków. Austriak odprowadził go wzrokiem i zerknął na szatynkę, która dalej stała w miejscu i analizowała całą sytuację. Zmarszczka która przecięła jej czoło dawała jasno znać, że już dawno pogubiła się w tym wszystkim. Podobnie jak Wellinger. Czując na sobie pytający wzrok Hayböck'a, odwróciła się na pięcie po czym zniknęła w tłumie.

***

Mam mieszane odczucia co do tego rozdziału, ale wiem, że nie stać mnie w tej chwili na nic lepszego. Nie mam do tego siły i głowy. Mam jedynie nadzieję że wam się jako tako spodoba =) Powoli zbliżamy się do końca, bo Igrzyska w opowiadaniu również się kończą. No tak ... a w życiu bohaterów jedno wielkie nieporozumienie =D Ale powoli, powolutku ...

Przy okazji ... WESOŁYCH ŚWIĄT WIELKANOCNYCH!




 

sobota, 12 kwietnia 2014

11. Przyjacielski Austriak.

Szła powolnym krokiem ciągnąc za sobą walizkę. Wiedziała że może spóźnić się na pociąg, a co za tym idzie na samolot, przez co zmuszona byłaby spać na zimnym dworcu. Ale w tej chwili jakoś nie szczególnie ją to obchodziło. Złość i rozczarowanie już dawno minęły, zostało jedynie dziwne poczucie pustki. Jeszcze była w Krasnej Polanie, a mimo to już tęskniła. Nie chciała stąd wyjeżdżać, ale mimo to musiała. Nie miała gdzie się zatrzymać, nawet nie mogłaby wejść na konkurs drużynowy. Został jej jedynie bilet na samolot przez który jej torba była jeszcze cięższa. Westchnęła ciężko. Wszystko się posypało.
Przechodziła akurat obok sklepu gdy wychodził z niego wysoki blondyn. Przez głowę przemknęła jej myśl że skądś go zna jednak nie miała ochoty na pogawędki. W przeciwieństwie do chłopaka, który również ją rozpoznał.
- Wyjeżdżasz już? - zagadnął. Lena stanęła w miejscu i odwróciła się powoli w jego stronę. Stał z miłym uśmiechem trzymając w dłoni butelkę wody. O dziwo obok niego nie kręcił się śmieszny kolega.
- Tak wyszło. - wzruszyła ramionami.
- Wszystko w porządku? - podszedł bliżej. Szatynka pokiwała delikatnie głową chcąc znaleźć się jak najdalej stąd. - Może masz ochotę na śniadanie? - zaproponował. Lena zerknęła na elektryczny zegar wiszący nad sklepem. Miała ponad godzinę do pociągu, a w brzuchu zaczynało jej uciążliwie burczeć.
- Sportowcy mogą jeść na mieście? - kąciki jej ust uniosły się ku górze. Skoczek zaśmiał się serdecznie. - No chyba że w hotelowej jadalni nie karmią was odpowiednio ...
- Jedzenie ujdzie, ale nie ma to jak jakaś przekąska na mieście. - podszedł do niej bliżej, po czym chwycił za uchwyt jej walizki. - Chyba mnie nie wydasz? - spojrzał jej w oczy. Lenę przeszedł zimny dreszcz. Wydasz mnie? Głos Wellingera momentalnie zadudnił w jej głowie. - Wszystko w porządku?
- Tak, tak. - uśmiechnęła się nerwowo. - Więc gdzie chcesz zjeść śniadanie? - zapytała. Blondyn wskazał jej dłonią małą restaurację na końcu ulicy. Szli obok siebie w milczeniu, jedynie stukot kółek od walizki przecinał krępującą ciszę. Chłopak okazał się być prawdziwym dżentelmenem. Nie dość że wziął jej walizkę, otworzył drzwi i odsunął krzesło, to jeszcze kategorycznie zarządził iż to on zapłaci za śniadanie. Lena początkowo była skrępowana, ale ostatecznie odpuściła i zajęła się pałaszowaniem naleśników.
- Właściwie to nie wiem jak masz na imię. - zauważył popijając kawę.
- Lena. - uśmiechnęła się delikatnie, co natychmiast odwzajemnił. - A ty?
- Michael, ale możesz mówić Michi.
- Dobrze, Michi. - zaśmiała się, po czym zerknęła na zegarek. Widząc wzrok chłopaka jedynie westchnęła i zaczęła się tłumaczyć. - Za trzy kwadranse mam pociąg do Soczi, a w południe samolot do Monachium.
- Szkoda.
- Wiem. - mruknęła. - Miałam zostać do końca, ale ... trochę się pokomplikowało i muszę dzisiaj wrócić do domu. - odłożyła sztućce na pusty talerz. Znowu to uczucie. Znowu miała ochotę być zbuntowanym dzieckiem, które krzykiem wyraża swoją wolę.
- Może mogę Ci jakoś pomóc?
- Niestety ale nie ... - westchnęła. W towarzystwie Michael'a poczuła się bezpiecznie. Wiedziała że może mu zaufać i to zrobiła. Mimo że kompletnie go nie znała! W Krasnej Polanie działy się dziwne rzeczy. Czas jakby płynął szybciej, a ludzie bardziej sobie ufali. To dziwne, ale jednak tak było. Dlatego też Lena pokrótce opowiedziała blondynowi swoją historię. Ominęła jednak wątek z niemieckimi skoczkami, wolała to zachować dla siebie.
- Czyli rozumiem że nie masz gdzie się zatrzymać i nie możesz obejrzeć ostatniego konkursu, ponieważ Twoja siostra zajęła Twoje miejsce? - spojrzał na nią uważnie odkładając pustą filiżankę, w której jeszcze chwilę temu znajdowała się kawa.
- Tak ... to znaczy ja zajęłam jej miejsce. - rzuciła dobitnie.
- Mógłbym Ci pomóc, ale jest problem. - westchnął. - W naszej kadrze mamy zamówione dodatkowe pokoje dla rodzin. Ale nie możesz udawać mojej siostry czy kuzynki bo wszyscy znają moją najbliższą rodzinę. - zamyślił się. Lena pokiwała smutno głową. Miał rację. Nie mogła podać się za jego siostrę bo byli przeciwieństwem. Brak jakiegokolwiek szczegółu który potwierdziłby iż są spokrewnieni. - Chyba że ...
- Chyba że? - spojrzała na niego z nadzieją. Był jej ostatnią deską ratunku.
- Musiałabyś udawać moją dziewczynę ...

***

Tymczasem Wank wpadł do hotelu niczym burza, po czym rzucił się ku schodom przeskakując co drugi stopień. Chciał jak najszybciej porozmawiać ze swoim młodszym imiennikiem dlatego też bez pukania wparował do jego pokoju. Przestraszony Andi zamotał się w koszulkę, którą akurat na siebie zakładał. Jednak z małą pomocą Wanka udało mu się wydostać z pułapki.
- Matka nie uczyła Cię pukać? - prychnął wściekle. - Co gdybym był nagi?
- To wy tak się tutaj z Marinusem zabawiacie? - Wank położył dłonie na swoich kościstych biodrach i spojrzał uważnie na Wellingera. Andi jak miał w zwyczaju, nie za bardzo rozumiał o co chodzi starszemu koledze. - No wiesz ... paradujecie sobie z gołymi tyłkami i z gołym ... - nie dokończył ponieważ na jego głowie wylądowała poduszka.
- Zamiast pajacować może mi powiesz po coś przylazł?
- Aha! No tak! - pacnął się w czoło. - Widziałem dzisiaj dwie Leny! - Andi zmarszczył czoło spoglądając na Wanka jak na idiotę ... czyli standardowo. - No normalnie! Biegam sobie rano i patrzę, a tam stoi Lena z Katrin. Więc podchodzę, witam się kulturalnie i nagle Katrin się odwraca i co?! I widzę drugą Lenę! - Andreas machał rękoma jak szalony.
- Katrin zamieniła się w Lenę? A śniadanie dzisiaj jadłeś? - zaśmiał się pod nosem. Jeszcze wczoraj może by w to uwierzył, ale przez noc przemyślał wszystko. Stchórzył, taka była prawda, a potem zgonił wszystko na niewinną dziewczynę. Zmieniła się nagle ... też coś! - I co Ci ta druga Lena powiedziała? - udał zainteresowanie.
- No właśnie nic bo z wrażenia zemdlałem. - mruknął.
- Co zrobiłeś?
- Zemdlałem! A przynajmniej straciłem na chwilę świadomość ...
- Ty cały czas tracisz świadomość, wiesz?
- Jasne! Śmiej się! A ja doskonale wiem co widziałem! - pogroził mu palcem. - Były dwie! Takie same! To nie mogła być Katrin, nie mogłem się pomylić. - jęknął. Był wręcz przekonany o swojej racji. Wcale nie zwariował! - Potem się ocknąłem i była jedna ... ale Andi, to nie mogła być Lena. Wyglądała jak Lena, ale była ... obca. - usiadł zrezygnowany na łóżku. Wczoraj martwił się gdy Wellinger w ten sam sposób przedstawiał swój punkt widzenia, a dzisiaj on sam zaczynał bredzić. - Co oni nam dosypują do tego jedzenia?
- Nie wiem, ale to jest dziwne. - zauważył. - Najpierw ja, teraz ty ... to nie może być przypadek. Zauważ jak to w ogóle brzmi! Jak spowiedź wariatów! Nie dziwne że Schuster patrzy na nas czasami z politowaniem. - przeczesał dłonią włosy i wyjrzał przez okno. - Musimy z nią porozmawiać. Zadzwoń do Katrin! - rozkazał. Andreas posłuchał młodszego kolegę. Wyciągnął z kieszeni telefon, po czym wybrał numer Katrin.
- Cześć Katrin, tu Andreas! - przywitał się. - Słuchaj, Andi chciałby porozmawiać z Leną bo wiesz ... troszkę się pokomplikowało ... - Wellinger wywrócił oczami, po czym uniósł ręce w geście zrezygnowania. - Co? Jak to nie ma? Katrin? Halo?! Katrin?! - zaczął krzyczeć do telefonu.
- Co jest?
- Rozłączyła się. - mruknął patrząc na komórkę. - Powiedziała że Leny już nie ma.
- Jak to nie ma? Wyjechała?
- Nie wiem. - wzruszył ramionami. - Katrin miała głos jakby przejechano jej psa ciężarówką i chciała zabić kierowcę. Powiedziała że Leny już nie ma. - spojrzał zdziwiony na Wellingera. Jednak Andi jak i jego imiennik nie bardzo rozumiał o co dziewczynie chodziło. - Andi? A jak Richi miał rację? Może ona nie ma na imię Lena?
- Sam już nie wiem. W sumie ... chyba by nie kłamał? - mruknął pod nosem. Nie chciał dopuścić do siebie tej myśli, ale wszystko na to wskazywało. Lina, Lena co za różnica. Sama w końcu tak powiedziała. Co jeśli go wówczas ostrzegła? Może dała mu wybór, a on z tego nie skorzystał? Nie, nie, nie! Co za idiotyzm w ogóle! Musiał z nią porozmawiać, ale ... jak?

Lina weszła do schroniska, po czym skierowała się do pokoju numer 28. To w nim przez ostatni tydzień mieszkała jej siostra. Nacisnęła delikatnie klamkę i weszła do środka. Na całe szczęście nie było w środku Katrin, więc z zadowoleniem wsunęła swoją torbę pod łóżko. Rozejrzała się wokół ściągając kurtkę. W tym samym momencie do środka weszła uśmiechnięta dziewczyna z podobnymi pasemkami, które lśniły na grzywce jej siostry. Spojrzała na nią i momentalnie spoważniała.
- Lena? - wydukała przyglądając się jej uważnie. Szatynka westchnęła zirytowana. Dlaczego ludzie tutaj zauważają różnicę pomiędzy nią i siostrą. Oprócz rodziców i najbliższej rodziny większość zawsze się myliła. No i ten cholerny Bastian, ale w sumie nie dziwne. Lina wiecznie na niego patrzyła jak na idiotę, to w końcu idzie zauważyć.
- Przecież wiesz, że nie. - uśmiechnęła się szeroko.
- Gdzie Lena? - zdezorientowana Katrin rozejrzała się po pokoju.
- Wróciła do domu. - wzruszyła ramionami, po czym schyliła się, aby zdjął z nóg buty. - Miałyśmy się wymienić przy  najbliższej okazji, więc to zrobiłyśmy. Kazała Cię przeprosić za brak pożegnania, no ale sama rozumiesz ... spieszyła się. - machnęła dłonią. Katrin usiadła na swoim łóżku bacznie obserwując Linę.
- A co z ... - ucięła w połowie słowa. Szatynka gwałtownie podniosła głowę. Doskonale wiedziała o co chciała zapytać współlokatorka. O Wellingera! Niestety żadna z nich nie pociągnęła rozmowy, ponieważ wokół rozbrzmiał dźwięk telefony Katrin. Chwyciła go w dłonie od razu blednąc. - Słucham? - odchrząknęła. Przez chwilę słuchała uważnie co jej rozmówca ma jej do powiedzenia, co chwilę spoglądając na Linę. - Przykro mi, ale Leny już nie ma. - mruknęła rozłączając się.

***

Wszystko działo się zdecydowanie za szybko. Trener austriackich skoczków nie robił żadnych problemów, momentalnie uwierzył iż Lena jest dziewczyną jego podopiecznego. Dlatego też szatynka dostała wygodny pokój tylko dla siebie. Oczywiście z prośbą aby nie rozkojarzać Hayböck'a. Tak, to była zdecydowanie dwuznaczna prośba, przez co na policzkach Leny pojawiły się delikatne rumieńce. W towarzystwie Michaela znalazła odpowiedni pokój, po czym weszła aby się rozgościć. Została sama. Blondyn uciekł na trening.
Z głębokim westchnieniem usiadła na łóżku. Zwariowała. I to kompletnie. Nie znała Hayböck'a, a mimo to przyjęła jego propozycję. Została jego dziewczyną ... zresztą podobnie jak żoną Wanka. Od tego wszystkiego zaczęło jej się kręcić w głowie. Musiała udawać przed austriacką kadrą że jest szalenie zakochana w ich koledze. Jedynie Diethart, z racji tego że poznał Lenę wcześniej, miał zostać wtajemniczony w cały plan. Michi obiecał jej że kwestia ich związku nie wyjdzie po za ściany hotelu. Nie chciała, aby cokolwiek dotarło do któregoś z niemieckich skoczków. Nie chciała aby Andi się o tym dowiedział. Mimo wszystko była mu winna wyjaśnienia i to był jej plan. Po to właśnie została w Krasnej Polanie.
Po przemyśleniu wszystkiego zrobiła sobie gorącą kąpiel, po czym położyła się na chwilę. Nie spała dobrze tej nocy, także chciała wszystko nadrobić. Przez sen poczuła jak ktoś opiekuńczo okrywa ją kocem, ale nie miała ochoty podnosić powiek. Domyśliła się że to Michael. Była mu wdzięczna za wszystko.
W pewnej chwili otworzyła gwałtownie oczy i usiadła na łóżku. Rozejrzała się wokół. Czuła w powietrzu zapach jego perfum, lecz po nim nie było śladu. Musiał już wrócić do swojego pokoju. Zaczęło ją dręczyć pytanie. Dlaczego on to robi? Przecież jej nie znał! Momentalnie przypomniała sobie chwilę gdy poznała go w Walentynki. Wydawał się być ... zainteresowany nią. Zimny dreszcz przeszedł jej ciało. Jęknęła i zakryła dłonią twarz. To było oczywiste. Musiała się mu podobać, inaczej na pewno by jej nie pomógł. Kto pomaga pierwszej lepszej osobie na ulicy? Zaprasza na śniadanie, daje dach nad głową. Michi na pewno nie był chodzącym Samarytaninem. Co gdyby powiedziała mu o Andim? Czy wówczas by jej pomógł?
Drzwi do pokoju nagle się uchyliły, a do środka wszedł Michi z tacą w rękach. Szatynka uśmiechnęła się do niego delikatnie co odwzajemnił.
- Nie śpisz już? - zagadnął zamykając za sobą drzwi. Tacę położył na stoliku nocnym, a sam ulokował się obok niej na łóżku. Oczywiście w odpowiedniej odległości.  - Przyniosłem Ci obiad. Chłopaki chcieli Cię poznać. - westchnął ciężko. - Ale powiedziałem że jesteś zmęczona. 
- Jestem chyba kłopotem. - zauważyła skubiąc koc. - Musisz się im teraz głupio tłumaczyć i w ogóle. Chyba to nie był dobry pomysł Michi, po za tym ... - przerwała.
- Po za tym? - spojrzał na nią uważnie.
- Powiedz mi, ale tak szczerze. - zaczęła przegryzając nerwowo dolną wargę. - Dlaczego to robisz? Dlaczego mi pomagasz? - blondyn uniósł zaskoczony brwi ku górze. Jednak po chwili westchnął przeczesując włosy dłonią.
- Przypominasz mi kogoś. - uśmiechnął się pod nosem. Lena zbladła. - Nie bój się. - zaśmiał się serdecznie. - Nie jestem żadnym psychopatą. Owszem, przypominasz mi moją dawną znajomą. Moją przyjaciółkę. - zauważył uciekając wzrokiem do okna.
- Przyjaciółka to chyba nie dawna znajoma co? - przyjrzała mu się dokładnie.
- Niestety ... nie jest już moją przyjaciółką. - westchnął, po czym chwycił w dłonie małą poduszkę i zaczął ją podrzucać. - Dawne dzieje. Nie chce o tym rozmawiać. - uśmiechnął się smutno. - Po prostu stchórzyłem jakiś czas temu, a widzę że ty nie chcesz się poddać, chociaż nie wiem o co dokładnie chodzi. - szatynka zacisnęła usta w wąską linię. - Dlatego może chociaż Tobie się uda.
- Ja myślałam że ... może chcesz żebym Ci się jakoś ... - Lena zaczęła miotać się w tym co mówi. Było jej trochę wstyd, chociaż wielki kamień spadł z jej serca.
- Odwdzięczyć? - zaśmiał się serdecznie, przez co dostał poduszką w głowę. - Cóż ... gdybyś nie była zajęta to kto wie. - puścił jej oczko, przez co szatynka zapowietrzyła się na chwilę. - Nie pcham się tam, gdzie mnie nie chcą.
- Skąd ten pomysł, że jestem zajęta? - spytała.
- A nie jesteś? - poruszała zabawnie brwiami. Lena wywróciła oczami co znów rozbawiło chłopaka. Obydwoje wybuchnęli głośnym śmiechem. - Ale zjedz bo zaraz wystygnie. - zauważył wskazując na tacę. Lena z chęcią przysunęła się do stolika. - Thomas proponował żebyśmy oglądnęli film. Piszesz się na to?
- Ok, ale żaden horror!
- Jasne. - zaśmiał się. Lena uśmiechnęła się do blondyna, po czym zajęła się pałaszowaniem swojego talerza. Była zadowolona że postanowiła porozmawiać z Michim na temat jego pomocy. Dzięki temu wszystko sobie wyjaśnili, a ona mogła z czystym sumieniem się z nim zaprzyjaźnić.

*** 


Tadam! Pojawił się Michael =) Miał się już nie pojawiać. Dostał w Walentynki mały epizod i na tym miało się skończyć. Ale potem, po przeczytaniu kilku waszych propozycji, postanowiłam wprowadzić go jeszcze raz. Dużo mi pomoże. A wraz z nim pojawi się też Diethart :P Wracając jednak do sedna sprawy ... Lena pozostała w Krasnej Polanie :) Powoli będziemy prostować niektóre sprawy bo Igrzyska powoli się kończą. Ale też nie porzucimy tak do końca zamieszania. Co to, to nie :)

PS. To jest jeden z moich ulubionych rozdziałów :)

Tradycyjnie ... zapraszam w kolejną sobotę! :*:*:*
 

sobota, 5 kwietnia 2014

10. Zamiana.

Scena, która odgrywała się w pokoju Marinusa i osiemnastoletniego Wellingera, na pierwszy rzut oka była dość ... zabawna? Andi siedział na swoim łóżku, wpatrując się tępym wzrokiem w ścianę na przeciwko. Obok niego siedział zmartwiony Kraus trzymając w dłoniach telefon, który raz po raz przerywał panującą ciszę. A raczej dźwięk przychodzących wiadomości od jego dziewczyny, która co chwilę chciała wiedzieć co słychać u jej Misiaczka. Wank, Severin oraz Richard zajęli miejsca na podłodze obok ściany w którą wpatrywał się Wellinger. Wszyscy skupili się na swoim najmłodszym koledze, który odkąd wrócił, a od tego czasu minęła prawie godzina, nie odezwał się ani słowem. Zmartwiony Marinus musiał wezwać pomoc ... w postaci trzech pozostałych skoczków.
- Mówię wam, dała mu kosza. - szepnął Severin z miną człowieka wielce doświadczonego. Najstarszy Andreas zmierzył go jedynie nieprzyjemnym wzrokiem. Tej ewentualności nie brał pod uwagę i był wręcz przekonany, że to nie jest powód dziwnego zachowania osiemnastolatka.
- Głupoty gadasz. Kto by go nie chciał. - warknął wskazując na niebieskookiego. Zaskoczony Richard spojrzał na Wanka z wysoko uniesionymi brwiami. Brunet jedynie wywrócił z politowaniem oczami. - Mam na myśli płeć piękną! Tu musiało co innego się stać ...
- Więc stchórzył. - Freund wzruszył niedbale ramionami. - Mogę się założyć ...
- Wcale nie pomagasz. - Wank, niczym kilkumiesięczne raczkujące dziecko, przybliżył się do  Wellingera. - Andi? - zaczął niepewnie. - Andi ... co się stało? Nie będziemy się śmiać, ale przynajmniej powiedz ... 
- Próbowałem z niego coś wydusić, ale z marnym skutkiem. - Marinus z ciężkim westchnieniem wstał z łóżka. - Może powinniśmy zawiadomić Schustera? Może rzeczywiście coś mu się stało? - na samo to pytanie pozostała trójka, jakby telepatycznie, popukała się w swoje czoła, dając znać Krausowi że głupoty gada. - Więc próbujcie wy, psychologowie za dychę! - oburzył się znikając w łazience. W pokoju znów zapadła cisza i trwała ona do czasu aż wrócił Marinus, a nawet kilka minut dłuższej.
W pewnej chwili Andi zamrugał gwałtownie powiekami i zerwał się z łóżka. Pozostali jak na komendę pojawili się obok niego.
- Grzywka. - mruknął pod nosem. Skoczkowie spojrzeli po sobie nic nie rozumiejąc.
- Mówiłem że zwariował! - jęknął przeraźliwie Marinus.
- Andi, do cholery! - zdenerwowany Severin złapał najmłodszego z nich za ramiona i lekko potrząsnął. - Jaka grzywka?! Co Ci w ogóle jest?!
- Odsuń się, bo zrobisz mu krzywdę! - do akcji wkroczył oburzony Wank, odpychając Severina na bok. - Andi? Skarbeńku, powiedz mi co się dzieje? - pogłaskał go delikatnie po policzku.
- Weź te łapy Wank! - osiemnastolatek odskoczył jak oparzony pod ścianę. - Nie jestem pedałem, żebyś mnie macał! Nie zwariowałem! A przynajmniej mam taką nadzieję ... - mruknął wkładając dłonie do kieszeni od bluzy.
- A pamiętacie jak niedźwiedź Wanka ... - zaczął rozbawiony Richard, ale momentalnie zamilkł widząc spojrzenia kolegów. - No ok! Powiedz wreszcie co się stało bo inaczej powariujemy tu wszyscy, a wtedy Schuster dokończy dzieła i nas zabije. - machnął rękami w powietrzu prawie podbijając Severinowi oko.
- Bo to chodzi o to że ... Lena była dzisiaj inna. - Andi westchnął ciężko i oparł się plecami o ścianę. - Znaczy ... tak samo wyglądała, ale jakby się przyjrzeć dokładnie to widać różnice ... wiem że to brzmi jak spowiedź wariata, ale serio. Jeszcze parę godzin temu mówiła Wankowi, że te zabawne pasemka na grzywce będzie miała do końca Igrzysk ... - oczywiście starszy Andreas musiał dokładnie opisać młodszemu pierwszą serię, którą spędził w towarzystwie Leny i jej przyjaciółki Katrin. - ... a jak się z nią teraz widziałem to ich nie miała. - Severin uniósł brew ku górze obrzucając niebieskookiego ostrożnym spojrzeniem. Tak, miał go za wariata.
- Po pierwsze to chyba Lina, nie Lena ... - zaczął ostrożnie Richard. 
- Lena! - i Wellinger i Wank głośno podkreślili imię dziewczyny.
- Lena? Dziwne, jeszcze pół roku temu w Berlinie miała na imię Lina. - parsknął odkręcając butelkę wody. Andi zmarszczył czoło intensywnie nad czymś myśląc. - Wiecie co ja uważam? Że ona coś kombinuje. Jest Liną, teraz Leną ... zapewne jej prawdziwe imię jest całkowicie inne. Laska owija sobie facetów wokół palca. Sam Andi mówi że raz jest taka, potem inna. Przypadek? Nie sądzę. - zadowolony ze swojej teorii usiadł na fotelu i upił kilka łyków wody.
- Mózg mnie od tego wszystkiego rozbolał. - mruknął Severin.
- Przynajmniej wiesz, że go masz ... skoro boli. - rzucił Wank wzruszając ramionami. Freund na końcu języka miał odpowiednią ripostę dla kolegi, ale w ostatniej chwili z niej zrezygnował.
- No ok ... Richard poznałeś ją w Berlinie tak? - zapytał Marinus stając na środku pokoju. Teraz to on przejął całe dowodzenie. - Teraz nagle zjawia się w Soczi i mówi że na imię jej Lena. I kręci się wokół Ciebie. - wskazał na Wellingera.
- Nie kręciła się. - westchnął osiemnastolatek. - Przecież bym zauważył ...
- Typowe! Udaje niewinną, że niby ona wcale Cię nie podrywa, ale mimo wszystko co chwile na nią wpadasz. - zauważył Richard. To miało sens, ale skąd Lena mogła wiedzieć że Wank ma tak krzywe nogi, że sturla się z Andim z górki? Wprost pod jej nogi? Teoria Richarda nie bardzo trzymała się kupy. - Raz jest przebojowa, potem niewinna i wstydliwa ... widać że laska zna się na rzeczy!
- Ale po co jej to? - Marinus utkwił w nim zdziwione spojrzenie.
- Właśnie. - wtrącił się Wank. - Jeśli chciałaby poderwać młodego to dlaczego do końca nie udaje grzecznej dziewczynki, tylko nagle zachowuje się inaczej? Nie rozumiem tego. - klapnął z głośnym jękiem na łóżko.
- Bo chce żeby on cały czas o niej myślał? Spójrz na niego. - wskazał palcem na zdezorientowanego Wellingera. Cała ta sytuacja zaczęła go przerastać. - Udało jej się! Owinęła go wokół palca.
- Nie prawda! - oburzył się Andi, ale nikt nie zwrócił na niego uwagi.
- Z moim kumplem zrobiło to samo. - Richard ciągnął dalej. - Chłopak do tej pory cały czas o niej mówi i nie może zapomnieć. Może o to jej chodzi? Lubi się bawić facetami?
- Gadasz głupoty. Jakiej dziewczynie chciałoby się przyjechać do Rosji, żeby okręcić sobie jakiegoś skoczka wokół palca. - Wank postukał się w czoło. - Lena to sympatyczna dziewczyna. W żadnym jej geście nie wyczułem że mogłaby podrywać młodego. Była raczej ... nieśmiała wobec niego, chociaż było widać że jej się podoba. - wyszczerzył się szeroko patrząc na Andiego porozumiewawczo. Ten jednak był pogrążony w swoich myślach.
- Jak tak was słucham ... - wtrącił do tej pory milczący Severin. - ... to mam wrażenie że mówicie o dwóch różnych dziewczynach ...
- Boże Severin jak ty coś powiesz. Jak nie masz nic mądrego do dodania to siedź cicho ...

***


Telefon Liny całkowicie ją zaskoczył. Nie rozmawiała z siostrą kilka dni, a teraz druga bliźniaczka oznajmia że jest w Soczi i czeka na Lenę w knajpie niedaleko. Zdezorientowana szatynka założyła na siebie kurtkę i bez słowa wyjaśnienia wyszła ze schroniska. Miała złe przeczucia. Coś musiało się stać, albo dopiero się stanie.
Po wejściu do knajpy momentalnie ujrzała starszą siostrę. Lina siedziała pod ścianą bawiąc się kolorową słomką. Minę miała dziwnie zaciętą jakby była na coś zła. Bądź na kogoś. Lenę oblał zimny pot. Czyżby ona zrobiła coś nie tak? Przecież bawiła się dobrze tak jak obiecała.
Ciągnąc nogę za nogą podeszła do stolika, po czym zajęła miejsce na przeciwko swojego sobowtóra. Lina podniosła na nią oczy i wymusiła uśmiech.
 - Ładne pasemka. - rzuciła niedbale, po czym upiła łyk zamówionego drinka. Lena mruknęła pod nosem podziękowania. Coś było pomiędzy nimi nie tak. Dziwne napięcie które za nic w świecie nie chciało zniknąć. - Wiesz ... wszystko przemyślałam. Wysłałam Cię tutaj na siłę, a mogłaś zająć się wówczas własnymi sprawami. Dlatego przyjechałam żebyśmy znowu się zamieniły. - Lena wytrzeszczyła zaskoczona oczy. Owszem, jeszcze kilka dni temu rzuciłaby się na siostrę z radością, ale teraz wiele się zmieniło. Przyjaźń z Katrin, wspaniałe towarzystwo całej grupy, Wank który miał nierówno pod sufitem i ... Andi.
- Jak ty to sobie wyobrażasz? Przecież wszyscy się zorientują.
- Powiemy im prawdę. A raczej ja to zrobię, bo ty w tym czasie będziesz już na lotnisku w Soczi. Zamówiłam Ci już nawet bilet ... - Lena nie słuchała dalej siostry. Miała ochotę krzyczeć ze złości. Co Lina sobie wyobrażała! Najpierw ją tu wysyła, a teraz nagle się zjawia i każe jej wracać do domu. I to bez pożegnania się ze znajomymi! Jednak nie mogła się sprzeciwić. Dobrze wiedziała że zajęła miejsce siostry i Lina mogła w każdej chwili się o nie upomnieć. Zresztą obiecały sobie że gdy tylko będzie taka możliwość, zamienią się.
- Dlaczego mnie nie uprzedziłaś? - spytała z wyrzutem. - Kazałaś mi się dobrze bawić, a gdy tak się stało mam wracać?
- Myślałam że zrobię Ci niespodziankę ... - mruknęła. Lena jedynie zacisnęła zła powieki i policzyła w duchu do dziesięciu. - Co Cię tutaj trzyma? - wbiła w siostrę podejrzliwy wzrok. Przez chwilę Lena miała wrażenie że Lina doskonale wiedziała o co, a raczej o kogo chodzi. Ale to było przecież niemożliwe.
- Mam tu znajomych ... sama kazałaś mi się z nimi zaprzyjaźnić. - wytknęła jej. W tej samej chwili wpadła na pewien pomysł. - Gdzie się zatrzymałaś? Może ja bym zajęła Twój pokój, a ty tymczasem mogłabyś zamieszkać w schronisku? - w ten sposób Lena nie musiałaby wracać do domu. Tak, to był plan idealny ale ... niemożliwy.
- To pokój tylko na dzisiejszą noc. Wszystko jest pozajmowane.
- A może ...
- Lena? - siostra przerwała jej momentalnie jakby wyprowadzona z równowagi. Jakby chciała żeby Lena zniknęła z Soczi i to natychmiast. - Co masz wspólnego z Wellingerem? - szatynka zakrztusiła się powietrzem. Lina spoglądała na nim zaciskając usta w wąską linię.
- Z Wellingerem?
- Tak. Wyobraź sobie że ledwo tu przyjechałam, a zaliczyłam z nim pocałunek. - uśmiechnęła się cwaniacko pod nosem. Lena momentalnie pobladła. Przykre słowa siostry wbijały się w jej serce niczym tysiące szpilek. - Tylko że on był przekonany, że to ty. Cóż ... muszę przyznać że całuje nieziemsko. - westchnęła rozmarzona. Szatynka poczuła jak łzy napływają jej do oczu. Cała ta sytuacja była chora. Ani Andi ani Lina nie byli temu winni. On nie wiedział że Lena ma siostrę bliźniaczkę, a Lina? Cóż, wykorzystywała takie okazje w końcu Andi był przystojny. Gdy tylko zadzwoniła do niej i wszystko opowiedziała! Mimo to Lena czuła się oszukana i zdradzona. A przecież nic ją nie łączyło z Wellingerem!
- Umm ... myślę że powinnam się iść spakować. - mruknęła wstając. Lina nawet nie zareagowała. Rzuciła jedynie nazwę miejsca w którym miały się rankiem spotkać, po czym zajęła się swoim drinkiem. Lena czym prędzej wyszła z knajpy czując na twarzy przyjemnie chłodne powietrze. Wytarła dłonią łzę która spłynęła jej po policzku. Jej przygoda w Soczi dobiegła końca.

Widząc ból w oczach siostry czuła się fatalnie, ale mimo to dalej zgrywała twardą osobę. Nie przyjechała tutaj po to, aby patrzeć jak Lena odbija jej Wellingera. On miał być jej i tylko jej! A pierwszym krokiem do tego było pozbycie się swojej bliźniaczki.
Jednak Bastian miał rację. Lena poznała Wellingera i na domiar złego spodobała mu się. Lina uśmiechnęła się pod nosem. Czyli miała szansę, przecież były z siostrą identyczne. Mimo że zachowanie skoczka było dziwne. Chciał ją pocałować, a potem uciekł jakby dostrzegł jakąś różnicę. Lina zmarszczyła czoło zastanawiając się nad szczegółami twarzy swojej młodszej siostry. Lena nie miała znaków szczególnych, tego była pewna, a mimo to Wellinger to dostrzegł. Już jej głowa w tym, aby więcej tego nie robił.
Skłamała mówiąc o pocałunku, ale sytuacja wymykała się powoli spod kontroli. Lena za wszelką cenę chciała tu zostać i to w sumie było zrozumiałe. Dlatego Lina musiała wywalić na stół najpoważniejszy argument, który owszem był decydujący, ale przy okazji zranił siostrę. Będzie musiała jej to wybaczysz. W końcu są siostrami.

***

Wczesnym rankiem Lena wyszła ze schroniska ciągnąć za sobą swoją walizkę. Opuściła to miejsce nie rozmawiając wcześniej z Katrin. Wiedziała że dziewczyna jej nie puści, a potem odnajdzie Linę i ... nie chciała do tego dopuścić. Jej siostra miała swoje racje, tego była pewna.
Umówiły się w tym samym miejscu gdzie Wank z Wellingerem zsunęli się z górki. Na samo wspomnienie Lena poczuła ukucie bólu w sercu. Trudno, było fajnie ale się skończyło. Będzie miała przynajmniej co wspominać ... niestety.
Już z daleka zauważyła Linę. Stała w miejscu bawiąc się swoim telefonem. Szatynka westchnęła ciężko podchodząc bliżej. Przywitały się cicho ze sobą, po czym wymieniły się swoimi dokumentami.
- Za dwie godziny masz pociąg do Soczi, a w samo południe samolot do Monachium. - Lina tłumaczyła wszystko dokładnie siostrze. Lena kiwała głową jak marionetka, którą czuła że jest w tej chwili. - Jak ma na imię Twoja współlokatorka?
- Katrin. - szepnęła.
- Ok ... zapamiętam. - pokiwała głową. - Powinnam znać jeszcze jakieś szczegóły? - Lena jedynie zaprzeczyła, po czym utkwiła wzrok w postaci, która truchtem zbliżała się do nich. Momentalnie rozpoznała wysokiego chłopaka, więc zaklęła siarczyście. Zaskoczona Lina odwróciła się do tyłu. - To Andreas Wank?
- Niestety. On mnie zna. - westchnęła ciężko. Zdezorientowana Lina rozglądnęła się wokół szukając drogi ucieczki lecz było już za późno. Wank z szerokim uśmiechem się do nich zbliżył machając Lenie.
- Cześć dziewczynki. - zatrzymał się. Lena uśmiechnęła się delikatnie pod nosem. - Katrin, a ty obrażona jesteś czy co? - delikatnie trącił Linę w ramię. Dziewczyna dość niechętnie i powoli odwróciła się w jego stronę. Uśmiech Wanka momentalnie zniknął z twarzy. Zdezorientowanym wzrokiem spoglądał to na jedną, to znowuż na drugą siostrę. Po chwili jednak stała się rzecz niesłychana, ponieważ Andreas pisnął przerażony i runął nieprzytomny w zaspę. Lena momentalnie rzuciła się w jego stronę.
- Wanki?! - klepała go po policzkach. - Obudź się świrze!
- Zostaw go! - Lina próbowała podnieść siostrę, lecz dziewczyna wyrwała się wściekła.
- Oszalałaś?! On jest nieprzytomny!
- To zwykłe omdlenie i szansa dla nas! Bierz walizkę i uciekaj ... ja się nim zajmę. Jak się ocknie to wmówię mu, że wcale nie widział Cię podwójnie. - zdenerwowana Lena spojrzała na Wanka leżącego w zaspie. Nie chciała go tak zostawić, wyrzuty sumienia by ją chyba zjadły. Ale miał zostać z Liną, ona powinna się nim zająć. Złapała więc walizkę i ruszyła szybkim krokiem w stronę centrum.
Lina odczekała chwilę, po czym uklękła przed Wankiem i wymierzyła mu policzek. Skoczek momentalnie się przebudził i spojrzał na nią z przerażeniem w oczach.
- Kim jesteś? - mruknął.
- To ja, Lena. - uśmiechnęła się przyjaźnie, jednak brunet nie był do końca przekonany czy szatynka mówi prawdę. Ostrożnie rozejrzał się wokół, ale nie dostrzegł nikogo innego. Zamknął więc powieki i odetchnął głęboko. - Wszystko w porządku?
- Nie wiem. - przyznał zgodnie z prawdą. - Dlaczego widziałem Cię podwójnie?
- Co? - zaśmiała się pod nosem. - To przez to słońce. Oślepiło Cię widocznie. - podniosła się na równe nogi podając mu dłoń. Gdy stanęli na przeciwko siebie skoczek dokładnie przyjrzał się dziewczynie.
- Gdzie masz pasemka?
- Pasemka? - zmarszczyła zaskoczona czoło. No tak! Zapomniała o tych cholernych pasemkach. Że też Lena musiała wpaść akurat na taki pomysł! Skąd ona miała wziąć odpowiednią farbę i postarać się zrobić identyczny efekt? - Zmyłam, znaczy się samo się zmyło. Takie farby schodzą szybko. - wytłumaczyła się idiotycznie i uciekła wzrokiem.
- Aha. - mruknął Wank. - Powinienem uciekać ... to cześć. - szybkich krokiem ruszył w stronę hotelu. Lina odprowadziła go podejrzliwym wzrokiem. Doskonale wiedziała że coś mu nie pasowało i to powoli zaczynało ją przerażać.


***


Także ... Hola Lina! =D

Jestem trochę zła na siebie bo Lina wyszła mi z lekka zołzowata, a tak nie miało być ech. Pamiętajcie że zakochana dziewczyna jest zdolna do różnych rzeczy! A że przy tym doprowadza swojego lubego do pomylenia zmysłów ... skutek uboczny =D

Po za tym postanowiłam wprowadzić dwóch nowych bohaterów, którzy bardzo mi pomogą w wyjaśnieniu bądź w pogorszeniu całej sytuacji. Kto to będzie? Myślę że nie będziecie tak do końca narzekać, ale to się okaże w kolejnym rozdziale!

Pozdrawiam i zapraszam w kolejną sobotę :*:*:*