Lena, zanim udała się do pokoju Hayböck'a i Diethart'a, sięgnęła do torby po farbę odpowiadającą kolorem do jej włosów. Postanowiła pozbyć się pasemek. W końcu jakim cudem ma udawać dziewczynę austriackiego skoczka podczas gdy ma flagę Niemiec na grzywce. Na całe szczęście podczas spotkania z trenerem miała na sobie czapkę, pod którą schowała dowód swojej narodowości.
Będąc gotową stanęła przed drzwiami odpowiedniego pokoju, po czym zapukała delikatnie. Nie minęła chwila, a w progu stanął uśmiechnięty Michael wskazując gestem dłoni, aby weszła, co natychmiast uczyniła. Rozejrzała się niepewnie wokół, aż jej wzrok padł na Thomasa, który leżał z laptopem na kolanach.
- Spokojnie nie ma nikogo. - rzucił puszczając jej oczko. Lena jedynie przechyliła głowę spoglądając na niego z politowaniem. Dobrze go zapamiętała. - Także nie musicie wymieniać śliny, wierzę w waszą miłość bez tego. - uniósł w geście poddania ręce.
- Nie zgrywaj się klaunie. - westchnął Michi, po czym przeniósł spojrzenie na rozbawioną szatynkę. - Reszta kadry na całe szczęście woli się relaksować przed jutrzejszym konkursem. Także mamy ich z głowy. - wzruszył ramionami i wskazał na swoje łóżko dając znak dziewczynie, aby usiadła. Lena momentalnie to uczyniła, a jej wzrok uciekł na ramkę stojącą na stoliku nocnym Diethart'a. Zdjęcie przedstawiało ów skoczka przytulającego do siebie śliczną brunetkę.
- Masz bardzo ładną dziewczynę. - zagadnęła. Thomas przyjrzał się jej uważnie, po czym zerknął na ramkę. Westchnął cicho, a w jego oczach można było zauważyć tęsknotę.
- Ma na imię Anna. - powiedział z lekką dumą. Lena jedynie pokiwała głową i spojrzała na Hayböck'a, który obierał sobie pomarańcze. Po chwili wziął drugą i rzucił dziewczynie śmiejąc się pod nosem. - Zachowujecie się jak małżeństwo z długim stażem. Wiecie jakie macie potrzeby. - stwierdził Thomas odkładając laptopa. Wstał podchodząc do koszyka z pomarańczami, po czym wziął do reki cztery i ... zaczął nimi żonglować. Zaskoczona Lena przerwała obieranie pomarańczowego owocu i spojrzała z podziwem na skoczka.
- Mówiłem że klaun. - rozbawiony Michi zajął miejsce obok szatynki. Diethart wytknął mu jedynie język nie przerywając swojego zajęcia. - Żongluje, jeździ na jednokołowym rowerze, robi salta w przód i w tył i ...
- Skacze na dwóch deskach. - zaśmiała się przerywając mu. Michi zbliżył się do niej i zaczął łaskotać. - Nie! Michi błagam! - krzyknęła próbując się mu wyrwać. Jednak jej wrzaski były przerywane głośnym śmiechem, a po policzkach spływały łzy.
- Nie żeby coś, ale powinno być inaczej. - zauważył Thomas odkładając pomarańcze. Michi na chwilę przestał łaskotać dziewczynę dzięki czemu odskoczyła od niego pod ścianę. Obydwoje spojrzeli na drugiego skoczka. - Tak! Oh tak! Michi mocniej! - zawył. Lena parsknęła głośnym śmiechem prawie spadając z łóżka, a Hayböck rzucił się na uciekającego Dietharta. Skoczkowie zaczęli się bić na żarty na podłodze. Szatynka stanęła nad nimi zakładając ręce na piersi.
- Chłopcy nie chce wam przeszkadzać. - zaczęła. - Ale najpierw Thomas jęczy na pół hotelu jak to Michu robisz mu dobrze, a teraz leżycie na sobie na podłodze ... jakby teraz ktoś tu wszedł no to ... - podrapała się po głowie. Skoczkowie z odrazą odskoczyli od siebie. - No, więc co oglądamy? - zapytała ze słodkim uśmieszkiem.
- Horror! - zawył Diethart rzucając się do swojego laptopa.
- Nie ma mowy! - szatynka momentalnie zaprzeczyła rzucając w niego koszulką, która leżała zwinięta obok łóżka. Po minie Thomasa domyśliła się iż należała ona do Hayböck'a. - Po horrorach nie mogę zasnąć.
- Co za problem. Michi pójdzie spać do Ciebie. - Diethart wzruszył ramionami. - W końcu to twój chłopak, nie?
- Przestań się zgrywać. - westchnął ciężko Michi wyrywając mu laptopa. - Uzgodniliśmy że oglądamy komedię. Annę też tak lubisz straszyć? - spytał, ale Diethart jedynie rzucił w niego słowem pantoflarz, po czym rozłożył się wygodnie na swoim łóżku. Lena usiadła obok Hayböck'a i patrzyła jak wybiera film dla nich. Jednak przez przypadek otworzył folder, w którym znajdowały się filmiki autorstwa jego współlokatora. - Miałeś to usunąć!
- No daj spokój, wierz ile to jest warte?! - oburzył się. - Śpiewająca kadra austriacka po kilku głębszych! Jakbym to sprzedał to byłbym ustawiony do końca życia!
- Mogę zobaczyć? - oczy Leny momentalnie zalśniły. Michi spojrzał na nią niepewnie. Szatynka zrozumiała w mig, że filmiki muszą kryć w sobie jego własne upokorzenie. Ale za wszelką cenę chciała to zobaczyć. - No proszę. Nie będę się śmiała!
- Jasne! - parsknął Thomas. - Bo nie wiesz jeszcze co tam jest.
- Nie dajcie się prosić. - westchnęła i po chwili na jej kolanach pojawił się laptop. Zadowolona włączyła pierwszy filmik na którym zobaczyłam Hayböck'a w towarzystwie dwóch innych skoczków, których kojarzyła jedynie z widzenia. Wokół rozbrzmiewała jakaś latynoska piosenka, a trio próbowało przekonać resztę, że potrafi świetnie poruszać biodrami. Niestety z marnym choć z komicznym skutkiem. Do tego skoczkowie próbowali swoich sił w śpiewie, lecz i tutaj skończyło się na zamiarach. Zdążyli jedynie łapać się końcówek słów. Rozbawiona szatynka co rusz ocierała łzy, natomiast Michi speszony bawił się swoją komórką.
- Mówiłem że oni nie mają za grosz talentu. - Thomas wyszczerzył swoje zęby w szerokim uśmiechem. - To tylko ja jestem uzdolniony.
- Oprócz robienia za klauna jesteś też piosenkarzem? - Hayböck uniósł zaskoczony brwi, po czym uchylił się przed pociskiem, którym okazała się być poduszka. - Dajesz Ricky Martin. Pokaż na co Cię stać! - klasnął w ręce.
- Co mam zaśpiewać? - Diethart złapał za dezodorant który stał na półce, po czym przybrał pozę divy estradowej. - Lena? Jaka jest Twoja ulubiona piosenka? Tylko błagam ... żaden Bieber! - pogroził jej palcem.
- To może Madonna? - zaproponowała patrząc na niego uważnie. Diethart zmarszczył czoło, ale pokiwał głową. - Poszukam Ci słów do ... American Pie! Kocham tą piosenkę. - uśmiechnęła się szeroko. W tym czasie Michi przygotowywał się do nakręcenia tej wiekopomnej chwili. Diethart odchrząknął kilka razy, po czym nakazał Lenie włączyć muzykę.
- A long long time ago ... - zaczął pełnym skupienia głosem. Dla Hayböck'a było to za dużo, ponieważ parsknął głośnym śmiechem. Nie zraziło to jednak jego współlokatora, ponieważ wczuł się całkowicie w śpiew. Szatynka uśmiechała się szeroko widząc jego poczynania. Jednak w pewnej chwili Thomas chwycił zdezorientowaną dziewczynę za rękę i pociągnął za sobą. - Śpiewasz ze mną! - zawołał obejmując ją po przyjacielsku w pasie.
- Bye, bye, Miss American Pie. Drove my Chevy to the levee but the levee was dry. And good old boys were drinkin whiskey and rey. Singing this'll be the day that I die. This'll be the day I die ... - po pokoju rozchodził się śpiew Leny i Thomasa, którzy skupili się jednak jedynie na refrenie. Na zwrotkach Diethart okręcał rozbawioną dziewczynę wokół jej własnej osi udając przy tym tancerza najwyższych lotów. Na sam koniec wygiął dziewczynę do tyłu wprost na kolana śmiejącego się Hayböck'a.
- Stary, nie wiem czy Anna chciałaby to zobaczyć. - zauważył Michi wyłączając nagrywanie.
Dwie godziny później Lena leżała na swoim łóżku spoglądając w sufit. Zastanawiała się nad jedną ważną rzeczą. Gdzie podziała się stara Lena? Odkąd przyjechała do Rosji stała się całkowicie inną osobą. Spontaniczną, otwartą ... gdzie ta nieśmiałość, która ją czasami paraliżowała? Jak to się stało że w ciągu jednego dnia zaprzyjaźniła się z Michim i Thomasem? Bawiła się świetnie w ich towarzystwie ale ... westchnęła ciężko. Lubiła Austriaków, ale nie mogła się pozbyć wrażenia że wolałaby aby na ich miejscu był ktoś inny. Tęskniła za szalonym Wankiem i ... za nim. Za Andim.
***
Tymczasem Lina leżała wpatrzona w ścianę, rozmyślając na tym co się wydarzyło w ciągu ostatnich kilku godzin. Nie tak wyobrażała sobie przyjazd do Krasnej Polany. Miała wybawić siostrę z opresji i odprowadzić szczęśliwą, z powodu powrotu do domu, na Dworzec. Rzeczywistość okazała się inna. Lena nie chciała wyjeżdżać, a powód był jeszcze bardziej bolesny dla jej siostry, niż zawód który jej sprawiła. Czy to możliwe że obydwóm mógł spodobać się ten sam chłopak? Przecież do tej pory ich gusta były diametralnie inne!
Szatynka odwróciła się w drugą stronę spoglądając na śpiącą Katrin. Nie polubiła jej. Może dlatego, że dziewczyna od samego początku wrogo na nią patrzyła? Po krótkim wyjaśnieniu, które miało miejsce na samym początku, nie odezwały się do siebie ani słowem. Katrin po rozmowie telefonicznej po prostu wyszła i udała się do pokoju obok, a gdy wróciła, nie uraczyła Liny nawet jednym spojrzeniem. Sama panienka Lahm nie miała ochoty na dyskusję z obrażoną księżniczką. Zresztą jej myśli krążyły wokół innych osób.
Mimo wszystko było jej źle z powodu przykrości, którą sprawiła siostrze. Ale złość która nią zawładnęła nie pozwoliła na nic innego. Może gdyby z nią wcześniej porozmawiała, zwierzyła się, wszystko wyglądałoby inaczej? I do tego Andi, który chciał ją pocałować. On widział różnice, ten fakt nie dawał jej spokoju. Poczuła ukucie w sercu. Nigdy nie była w takiej sytuacji. To ona bawiła się uczuciami innych i dostawała to samo. Ale teraz ... nie chciała bawić się uczuciami Leny.
Zacisnęła mocno powieki. Nie sądziła że kiedykolwiek będzie musiała wybierać pomiędzy siostrą, a chłopakiem. Jeśli wybierze ją, będzie możliwe iż musiałaby widywać Lenę w towarzystwie Wellingera, a jeśli jego ... siostra nigdy jej tego nie wybaczy. Tak źle i tak nie dobrze. Założyła kołdrę na głowę. Jutro się tym pomartwi.
***
Ostatnia szansa na medal nadeszła dość szybko. Już dziś miał się odbyć ostatni konkurs w skokach narciarskich na Igrzyskach Zimowych w Soczi. Były to zawody drużynowe. Kadra niemiecka, zresztą jak wiele innych, mierzyła w złoto. Trener Schuster do boju posłał czwórkę, według niego najlepszych skoczków, czyli Andreasa Wanka, Marinusa Krausa, Andreasa Wellingera oraz Severina Freunda.
Ich kibice byli pewni zwycięstwa, także ich doping był wręcz magiczny. Jedynie Katrin siedziała z boku i pochmurnym wzrokiem spoglądała przed siebie. Brakowało jej Leny. Bez niej te Igrzyska momentalnie straciły sens. To śmieszne, przecież znały się jedynie tydzień ... no może trochę więcej. Do tego Lina, która doprowadzała dziewczynę do szewskiej pasji. Momentalnie jej nie polubiła. Doskonale wiedziała że coś tu jest nie tak, inaczej Lena zapewne pożegnałaby się z nią.
Zerknęła w bok na szatynkę, która również nie wydawała się zbyt radosna. Wzrok miała utkwiony w skoczni i intensywnie nad czymś myślała. Może zżerają ją wyrzuty sumienia? Katrin uśmiechnęła się cwaniacko pod nosem, lecz momentalnie mina jej zrzedła. Chciała w jakiś sposób powiedzieć Wellingerowi i Wankowi całą prawdę, ale wiedziała że nie powinna. Nie wolno jej było mieszać się w życie Leny. Decyzja należała tylko do niej, co Katrin szanowała.
- Andreas Wank! - krzyknął spiker. Dziewczyna uśmiechnęła się pod nosem i zacisnęła mocno kciuki. Wiedziała że Lena ogląda ten konkurs, nie wiadomo gdzie, ale ogląda.
Gdyby tylko wiedziała że Lena stoi zaledwie kilkanaście metrów od niej i to w czapce samego Diethart'a! Gdy Thomas zaprezentował jej to coś była wręcz przerażona. Oczywiście było to nakrycie głowy całkowicie osobiste, nie mające nic wspólnego z austriacką kadrą. Skoczek stwierdził że ta czapka przynosi mu szczęście, więc jeśli Lena będzie miała ją na głowie, Austriacy skończą te zawody z medalem. Oczywiście szatynka niechętnie założyła ją na siebie, po czym chwyciła kurtkę austriackiej kadry, którą podarował jej Michi. Tak, w tym stroju żadne niemieckie oko jej nie rozpozna.
I tak też było. Stała zadowolona pośród kibiców i oglądała poczynania skoczków. Mocno ściskała kciuki za pierwsze próby Wanka oraz Hayböck'a, oczekując najbardziej na trzecią grupę w której miał skakać Andi. Liczyła na to, że chłopak zdobędzie dzisiaj upragniony medal i całkowicie zapomni o niepowodzeniu w drugim konkursie.
- Andreas Wellinger! - poczuła na ciele dreszcze wywołane dźwiękiem jego nazwiska. Mocno zacisnęła kciuki i zagryzła dolną wargę. Wydawało jej się że minęła cała wieczność zanim chłopak wylądował. Jakby leciał w zwolnionym tempie! A gdy na tablicy wyświetliła się jego odległość, Lena podskoczyła z radości. Kilka osób spojrzało na nią ze zdziwieniem mierząc oburzonym wzrokiem jej kurtkę. Szatynka jedynie zaśmiała się pod nosem i skupiła na dalszej części.
Poprawił swój drugi skok o półtorej metra. Zadowolony odpiął narty i spojrzał na tablicę wyników. Jak do tej pory szło im bardzo dobrze. Jedynymi rywalami w walce o złote medale byli Austriacy, z którymi raz po raz wymieniali się pierwszym miejscem. Na górze pozostała jedynie ostatnia grupa w której swój ostatni skok oddać miał Severin. Andi czuł lekkie podenerwowanie, ale wiedział że jego kolega nie zepsuje swojej próby.
Powolnym krokiem ruszył w stronę Marinusa i Wanka, którzy już przebrani oczekiwali na finał konkursu. Dotarcie do nich wcale nie było takie łatwe, ponieważ raz po raz ktoś wchodził mu w drogę. Dodatkowo trącony łokciem prawie wylądował twarzą w śniegu. Zirytowanym wzrokiem odprowadził nieuważną osobę. Że też ludzie nie zdają sobie sprawy iż narciarskie buty wcale wygodne nie są! Andi momentalnie przypomniał sobie słowa Julii, swojej siostry, która z miną filozofa stwierdziła, że chodzi on w nich jak kaczka. Oczywiście odpyskował jej wówczas, przypominając naukę chodu w wysokich szpilkach. Wcale lepiej nie wyglądała.
Z ciężkim westchnieniem odłożył narty, po czym schylił się aby odpiąć buty. Poczuł jak ktoś klepie go po plecach gratulując skoku. Podniósł wzrok, ale jedynie ujrzał oddalającą się sylwetkę Hayböck'a. Austriak zbliżył się do jakiejś dziewczyny, która rozmawiała z Diethartem. Andi już miał wrócić do poprzedniej czynności, gdy nieznajoma odwróciła się z uśmiechem. Momentalnie zamarł, a z ręki wypadła mu rękawiczka. Lena. Potrząsł gwałtownie głową. To nie możliwe. Lena przecież nie mogła znać Austriaków, prawda? Richi nie mógł przecież mówić prawdy.
- Andi, pospiesz się! - usłyszał głos Marinusa, więc w szybkim tempie zaczął się przebierać. Idąc w ślad za kolegami założył czapkę i pomachał do kibiców dostrzegając wśród nich Katrin. Już miał odwrócić wzrok, aby znów przypadkowo na kogoś nie wpaść, kiedy dostrzegł obok niej ... nie to nie możliwe. Odwrócił się gwałtownie spoglądając w miejsce gdzie jeszcze przed chwilą stał Hayböck. Nie było nikogo.
- Zwariowałem. - mruknął pod nosem i stanął obok swoich kolegów. Wank zmierzył go zdziwionym wzrokiem, ale przez zdenerwowanie nie mógł wymówić ani słowa. Wszyscy skupili się na Severinie, który usiadł na belce. Andi odetchnął głęboki czując mdłości. Sam nie wiedział czy to przez nerwową atmosferę, czy przez to że wszędzie widzi Lenę. A może Linę? Pokręcił głową i skupił się całkowicie na Severinie, który właśnie wylądował. Musiało wystarczyć. Musiało!
Wraz z Marinusem i Wankiem podszedł do kolegi gratulując skoku. Cała czwórka w ciszy spoglądała na tablicę wyników. Czas zaczął wlec się niemiłosiernie. Andi nie słyszał nic oprócz przyspieszonego bicia swojego serca. Wreszcie obok nazwy ich kraju wyświetliła się ta bardzo pożądana pierwsza liczba. Z czterech gardeł wyrwały się głośnie okrzyki radości, a sekundę później skoczkowie wylądowali wspólnie na twardym podłożu ... o czym wówczas oczywiście nie myśleli.
Poczucie radości rozlewało jej ciało. Z szerokim uśmiechem obserwowała jak niemieccy skoczkowie, ze łzami szczęścia w oczach, cieszą się ze swojej wygranej. Chciała im pogratulować, lecz w ostatniej chwili przypomniała sobie że to nie jest odpowiednie miejsce i pora. Zostało jej jedynie wyściskanie Thomasa i Michiego, którzy ku jej radości jak i swojej radości, zdobyli srebrne medale.
Musiała jednak porozmawiać z Andim i wyjaśnić mu tą całą skomplikowaną sytuację. Była mu to winna. O ile Lina już się tym porządnie nie zajęła ...
Z szerokim uśmiechem przeciskał się w stronę domków dla skoczków. Medal. Jego pierwszy medal na Igrzyskach Olimpijskich. I to w wieku osiemnastu lat! Duma i radość aż parowały z niego. Zapomniał już o niepowodzeniu podczas drugiego konkursu. Dzisiaj dał z siebie wszystko dzięki czemu mógł cieszyć się ze swoimi kolegami wspólnym triumfem.
Obejrzał się przez ramię sprawdzając czy Wank idzie za nim. Pokręcił ze śmiechem głową widząc kumpla który udzielał wywiadów. Cóż, zasłużył. Andi wolał jednak uciec od tego wszystkiego i zadzwonić do rodziców.
Dlatego też ruszył przed siebie. Nagle na jego drodze stanęła drobna postać z delikatnym uśmiechem. Niebieskooki stanął jak sparaliżowany. W duchu przeklął sam siebie. Dlaczego widok Leny w ostatnim czasie go przerażał?
- Hej. - odezwała się. - Chciałam Ci pogratulować.
- Dziękuję. - wydukał jakby był zawstydzonym małolatem.
- Słuchaj Andi. - podeszła do niego bliżej trzymając dłonie w kieszeniach od kurtki. - Sądzę że powinniśmy porozmawiać. - zauważyła. Wellinger pokiwał głową jak posłuszna marionetka. Dziewczyna miała rację. Pora raz na zawsze wszystko sobie wyjaśnić.
- Widzę że poznałaś Andreasa. - usłyszał za sobą. Zaskoczony spojrzał na uśmiechniętego Hayböck'a. - Ale Thomas to jednak jest sierota. - wywrócił oczami. - Miał Cię zabrać do hotelu, ale oczywiście polazł sam. - Andi zaskoczony zerknął na Lenę, która z kolei zszokowana wpatrywała się w Austriaka. Nic już nie rozumiał.
- Znasz Lenę? - spytał niepewnie.
- No ... tak. - zaśmiał się serdecznie blondyn. - To moja dziewczyna.
- Dziewczyna?! - i Andi i szatynka krzyknęli zaskoczeni, po czym Wellinger już całkowicie zdezorientowany musiał podtrzymać się ramienia Austriaka bo inaczej straciłby równowagę. To wszystko zaczęło go przerastać. W Krasnej Polanie coś szkodliwego musiało być w powietrzu, chyba że teoria z zatrutym jedzeniem którą wysnuł Wank była jednak prawdziwa.
- Wszystko ok? - Michi spojrzał z troską na młodego Niemca.
- Tak ... chyba już wszystko rozumiem. - wydukał, po czym uciekł w stronę domków dla skoczków. Austriak odprowadził go wzrokiem i zerknął na szatynkę, która dalej stała w miejscu i analizowała całą sytuację. Zmarszczka która przecięła jej czoło dawała jasno znać, że już dawno pogubiła się w tym wszystkim. Podobnie jak Wellinger. Czując na sobie pytający wzrok Hayböck'a, odwróciła się na pięcie po czym zniknęła w tłumie.
***
Mam mieszane odczucia co do tego rozdziału, ale wiem, że nie stać mnie w tej chwili na nic lepszego. Nie mam do tego siły i głowy. Mam jedynie nadzieję że wam się jako tako spodoba =) Powoli zbliżamy się do końca, bo Igrzyska w opowiadaniu również się kończą. No tak ... a w życiu bohaterów jedno wielkie nieporozumienie =D Ale powoli, powolutku ...
Przy okazji ... WESOŁYCH ŚWIĄT WIELKANOCNYCH!
- Horror! - zawył Diethart rzucając się do swojego laptopa.
- Nie ma mowy! - szatynka momentalnie zaprzeczyła rzucając w niego koszulką, która leżała zwinięta obok łóżka. Po minie Thomasa domyśliła się iż należała ona do Hayböck'a. - Po horrorach nie mogę zasnąć.
- Co za problem. Michi pójdzie spać do Ciebie. - Diethart wzruszył ramionami. - W końcu to twój chłopak, nie?
- Przestań się zgrywać. - westchnął ciężko Michi wyrywając mu laptopa. - Uzgodniliśmy że oglądamy komedię. Annę też tak lubisz straszyć? - spytał, ale Diethart jedynie rzucił w niego słowem pantoflarz, po czym rozłożył się wygodnie na swoim łóżku. Lena usiadła obok Hayböck'a i patrzyła jak wybiera film dla nich. Jednak przez przypadek otworzył folder, w którym znajdowały się filmiki autorstwa jego współlokatora. - Miałeś to usunąć!
- No daj spokój, wierz ile to jest warte?! - oburzył się. - Śpiewająca kadra austriacka po kilku głębszych! Jakbym to sprzedał to byłbym ustawiony do końca życia!
- Mogę zobaczyć? - oczy Leny momentalnie zalśniły. Michi spojrzał na nią niepewnie. Szatynka zrozumiała w mig, że filmiki muszą kryć w sobie jego własne upokorzenie. Ale za wszelką cenę chciała to zobaczyć. - No proszę. Nie będę się śmiała!
- Jasne! - parsknął Thomas. - Bo nie wiesz jeszcze co tam jest.
- Nie dajcie się prosić. - westchnęła i po chwili na jej kolanach pojawił się laptop. Zadowolona włączyła pierwszy filmik na którym zobaczyłam Hayböck'a w towarzystwie dwóch innych skoczków, których kojarzyła jedynie z widzenia. Wokół rozbrzmiewała jakaś latynoska piosenka, a trio próbowało przekonać resztę, że potrafi świetnie poruszać biodrami. Niestety z marnym choć z komicznym skutkiem. Do tego skoczkowie próbowali swoich sił w śpiewie, lecz i tutaj skończyło się na zamiarach. Zdążyli jedynie łapać się końcówek słów. Rozbawiona szatynka co rusz ocierała łzy, natomiast Michi speszony bawił się swoją komórką.
- Mówiłem że oni nie mają za grosz talentu. - Thomas wyszczerzył swoje zęby w szerokim uśmiechem. - To tylko ja jestem uzdolniony.
- Oprócz robienia za klauna jesteś też piosenkarzem? - Hayböck uniósł zaskoczony brwi, po czym uchylił się przed pociskiem, którym okazała się być poduszka. - Dajesz Ricky Martin. Pokaż na co Cię stać! - klasnął w ręce.
- Co mam zaśpiewać? - Diethart złapał za dezodorant który stał na półce, po czym przybrał pozę divy estradowej. - Lena? Jaka jest Twoja ulubiona piosenka? Tylko błagam ... żaden Bieber! - pogroził jej palcem.
- To może Madonna? - zaproponowała patrząc na niego uważnie. Diethart zmarszczył czoło, ale pokiwał głową. - Poszukam Ci słów do ... American Pie! Kocham tą piosenkę. - uśmiechnęła się szeroko. W tym czasie Michi przygotowywał się do nakręcenia tej wiekopomnej chwili. Diethart odchrząknął kilka razy, po czym nakazał Lenie włączyć muzykę.
- A long long time ago ... - zaczął pełnym skupienia głosem. Dla Hayböck'a było to za dużo, ponieważ parsknął głośnym śmiechem. Nie zraziło to jednak jego współlokatora, ponieważ wczuł się całkowicie w śpiew. Szatynka uśmiechała się szeroko widząc jego poczynania. Jednak w pewnej chwili Thomas chwycił zdezorientowaną dziewczynę za rękę i pociągnął za sobą. - Śpiewasz ze mną! - zawołał obejmując ją po przyjacielsku w pasie.
- Bye, bye, Miss American Pie. Drove my Chevy to the levee but the levee was dry. And good old boys were drinkin whiskey and rey. Singing this'll be the day that I die. This'll be the day I die ... - po pokoju rozchodził się śpiew Leny i Thomasa, którzy skupili się jednak jedynie na refrenie. Na zwrotkach Diethart okręcał rozbawioną dziewczynę wokół jej własnej osi udając przy tym tancerza najwyższych lotów. Na sam koniec wygiął dziewczynę do tyłu wprost na kolana śmiejącego się Hayböck'a.
- Stary, nie wiem czy Anna chciałaby to zobaczyć. - zauważył Michi wyłączając nagrywanie.
Dwie godziny później Lena leżała na swoim łóżku spoglądając w sufit. Zastanawiała się nad jedną ważną rzeczą. Gdzie podziała się stara Lena? Odkąd przyjechała do Rosji stała się całkowicie inną osobą. Spontaniczną, otwartą ... gdzie ta nieśmiałość, która ją czasami paraliżowała? Jak to się stało że w ciągu jednego dnia zaprzyjaźniła się z Michim i Thomasem? Bawiła się świetnie w ich towarzystwie ale ... westchnęła ciężko. Lubiła Austriaków, ale nie mogła się pozbyć wrażenia że wolałaby aby na ich miejscu był ktoś inny. Tęskniła za szalonym Wankiem i ... za nim. Za Andim.
***
Tymczasem Lina leżała wpatrzona w ścianę, rozmyślając na tym co się wydarzyło w ciągu ostatnich kilku godzin. Nie tak wyobrażała sobie przyjazd do Krasnej Polany. Miała wybawić siostrę z opresji i odprowadzić szczęśliwą, z powodu powrotu do domu, na Dworzec. Rzeczywistość okazała się inna. Lena nie chciała wyjeżdżać, a powód był jeszcze bardziej bolesny dla jej siostry, niż zawód który jej sprawiła. Czy to możliwe że obydwóm mógł spodobać się ten sam chłopak? Przecież do tej pory ich gusta były diametralnie inne!
Szatynka odwróciła się w drugą stronę spoglądając na śpiącą Katrin. Nie polubiła jej. Może dlatego, że dziewczyna od samego początku wrogo na nią patrzyła? Po krótkim wyjaśnieniu, które miało miejsce na samym początku, nie odezwały się do siebie ani słowem. Katrin po rozmowie telefonicznej po prostu wyszła i udała się do pokoju obok, a gdy wróciła, nie uraczyła Liny nawet jednym spojrzeniem. Sama panienka Lahm nie miała ochoty na dyskusję z obrażoną księżniczką. Zresztą jej myśli krążyły wokół innych osób.
Mimo wszystko było jej źle z powodu przykrości, którą sprawiła siostrze. Ale złość która nią zawładnęła nie pozwoliła na nic innego. Może gdyby z nią wcześniej porozmawiała, zwierzyła się, wszystko wyglądałoby inaczej? I do tego Andi, który chciał ją pocałować. On widział różnice, ten fakt nie dawał jej spokoju. Poczuła ukucie w sercu. Nigdy nie była w takiej sytuacji. To ona bawiła się uczuciami innych i dostawała to samo. Ale teraz ... nie chciała bawić się uczuciami Leny.
Zacisnęła mocno powieki. Nie sądziła że kiedykolwiek będzie musiała wybierać pomiędzy siostrą, a chłopakiem. Jeśli wybierze ją, będzie możliwe iż musiałaby widywać Lenę w towarzystwie Wellingera, a jeśli jego ... siostra nigdy jej tego nie wybaczy. Tak źle i tak nie dobrze. Założyła kołdrę na głowę. Jutro się tym pomartwi.
***
Ostatnia szansa na medal nadeszła dość szybko. Już dziś miał się odbyć ostatni konkurs w skokach narciarskich na Igrzyskach Zimowych w Soczi. Były to zawody drużynowe. Kadra niemiecka, zresztą jak wiele innych, mierzyła w złoto. Trener Schuster do boju posłał czwórkę, według niego najlepszych skoczków, czyli Andreasa Wanka, Marinusa Krausa, Andreasa Wellingera oraz Severina Freunda.
Ich kibice byli pewni zwycięstwa, także ich doping był wręcz magiczny. Jedynie Katrin siedziała z boku i pochmurnym wzrokiem spoglądała przed siebie. Brakowało jej Leny. Bez niej te Igrzyska momentalnie straciły sens. To śmieszne, przecież znały się jedynie tydzień ... no może trochę więcej. Do tego Lina, która doprowadzała dziewczynę do szewskiej pasji. Momentalnie jej nie polubiła. Doskonale wiedziała że coś tu jest nie tak, inaczej Lena zapewne pożegnałaby się z nią.
Zerknęła w bok na szatynkę, która również nie wydawała się zbyt radosna. Wzrok miała utkwiony w skoczni i intensywnie nad czymś myślała. Może zżerają ją wyrzuty sumienia? Katrin uśmiechnęła się cwaniacko pod nosem, lecz momentalnie mina jej zrzedła. Chciała w jakiś sposób powiedzieć Wellingerowi i Wankowi całą prawdę, ale wiedziała że nie powinna. Nie wolno jej było mieszać się w życie Leny. Decyzja należała tylko do niej, co Katrin szanowała.
- Andreas Wank! - krzyknął spiker. Dziewczyna uśmiechnęła się pod nosem i zacisnęła mocno kciuki. Wiedziała że Lena ogląda ten konkurs, nie wiadomo gdzie, ale ogląda.
Gdyby tylko wiedziała że Lena stoi zaledwie kilkanaście metrów od niej i to w czapce samego Diethart'a! Gdy Thomas zaprezentował jej to coś była wręcz przerażona. Oczywiście było to nakrycie głowy całkowicie osobiste, nie mające nic wspólnego z austriacką kadrą. Skoczek stwierdził że ta czapka przynosi mu szczęście, więc jeśli Lena będzie miała ją na głowie, Austriacy skończą te zawody z medalem. Oczywiście szatynka niechętnie założyła ją na siebie, po czym chwyciła kurtkę austriackiej kadry, którą podarował jej Michi. Tak, w tym stroju żadne niemieckie oko jej nie rozpozna.
I tak też było. Stała zadowolona pośród kibiców i oglądała poczynania skoczków. Mocno ściskała kciuki za pierwsze próby Wanka oraz Hayböck'a, oczekując najbardziej na trzecią grupę w której miał skakać Andi. Liczyła na to, że chłopak zdobędzie dzisiaj upragniony medal i całkowicie zapomni o niepowodzeniu w drugim konkursie.
- Andreas Wellinger! - poczuła na ciele dreszcze wywołane dźwiękiem jego nazwiska. Mocno zacisnęła kciuki i zagryzła dolną wargę. Wydawało jej się że minęła cała wieczność zanim chłopak wylądował. Jakby leciał w zwolnionym tempie! A gdy na tablicy wyświetliła się jego odległość, Lena podskoczyła z radości. Kilka osób spojrzało na nią ze zdziwieniem mierząc oburzonym wzrokiem jej kurtkę. Szatynka jedynie zaśmiała się pod nosem i skupiła na dalszej części.
Poprawił swój drugi skok o półtorej metra. Zadowolony odpiął narty i spojrzał na tablicę wyników. Jak do tej pory szło im bardzo dobrze. Jedynymi rywalami w walce o złote medale byli Austriacy, z którymi raz po raz wymieniali się pierwszym miejscem. Na górze pozostała jedynie ostatnia grupa w której swój ostatni skok oddać miał Severin. Andi czuł lekkie podenerwowanie, ale wiedział że jego kolega nie zepsuje swojej próby.
Powolnym krokiem ruszył w stronę Marinusa i Wanka, którzy już przebrani oczekiwali na finał konkursu. Dotarcie do nich wcale nie było takie łatwe, ponieważ raz po raz ktoś wchodził mu w drogę. Dodatkowo trącony łokciem prawie wylądował twarzą w śniegu. Zirytowanym wzrokiem odprowadził nieuważną osobę. Że też ludzie nie zdają sobie sprawy iż narciarskie buty wcale wygodne nie są! Andi momentalnie przypomniał sobie słowa Julii, swojej siostry, która z miną filozofa stwierdziła, że chodzi on w nich jak kaczka. Oczywiście odpyskował jej wówczas, przypominając naukę chodu w wysokich szpilkach. Wcale lepiej nie wyglądała.
Z ciężkim westchnieniem odłożył narty, po czym schylił się aby odpiąć buty. Poczuł jak ktoś klepie go po plecach gratulując skoku. Podniósł wzrok, ale jedynie ujrzał oddalającą się sylwetkę Hayböck'a. Austriak zbliżył się do jakiejś dziewczyny, która rozmawiała z Diethartem. Andi już miał wrócić do poprzedniej czynności, gdy nieznajoma odwróciła się z uśmiechem. Momentalnie zamarł, a z ręki wypadła mu rękawiczka. Lena. Potrząsł gwałtownie głową. To nie możliwe. Lena przecież nie mogła znać Austriaków, prawda? Richi nie mógł przecież mówić prawdy.
- Andi, pospiesz się! - usłyszał głos Marinusa, więc w szybkim tempie zaczął się przebierać. Idąc w ślad za kolegami założył czapkę i pomachał do kibiców dostrzegając wśród nich Katrin. Już miał odwrócić wzrok, aby znów przypadkowo na kogoś nie wpaść, kiedy dostrzegł obok niej ... nie to nie możliwe. Odwrócił się gwałtownie spoglądając w miejsce gdzie jeszcze przed chwilą stał Hayböck. Nie było nikogo.
- Zwariowałem. - mruknął pod nosem i stanął obok swoich kolegów. Wank zmierzył go zdziwionym wzrokiem, ale przez zdenerwowanie nie mógł wymówić ani słowa. Wszyscy skupili się na Severinie, który usiadł na belce. Andi odetchnął głęboki czując mdłości. Sam nie wiedział czy to przez nerwową atmosferę, czy przez to że wszędzie widzi Lenę. A może Linę? Pokręcił głową i skupił się całkowicie na Severinie, który właśnie wylądował. Musiało wystarczyć. Musiało!
Wraz z Marinusem i Wankiem podszedł do kolegi gratulując skoku. Cała czwórka w ciszy spoglądała na tablicę wyników. Czas zaczął wlec się niemiłosiernie. Andi nie słyszał nic oprócz przyspieszonego bicia swojego serca. Wreszcie obok nazwy ich kraju wyświetliła się ta bardzo pożądana pierwsza liczba. Z czterech gardeł wyrwały się głośnie okrzyki radości, a sekundę później skoczkowie wylądowali wspólnie na twardym podłożu ... o czym wówczas oczywiście nie myśleli.
Poczucie radości rozlewało jej ciało. Z szerokim uśmiechem obserwowała jak niemieccy skoczkowie, ze łzami szczęścia w oczach, cieszą się ze swojej wygranej. Chciała im pogratulować, lecz w ostatniej chwili przypomniała sobie że to nie jest odpowiednie miejsce i pora. Zostało jej jedynie wyściskanie Thomasa i Michiego, którzy ku jej radości jak i swojej radości, zdobyli srebrne medale.
Musiała jednak porozmawiać z Andim i wyjaśnić mu tą całą skomplikowaną sytuację. Była mu to winna. O ile Lina już się tym porządnie nie zajęła ...
Z szerokim uśmiechem przeciskał się w stronę domków dla skoczków. Medal. Jego pierwszy medal na Igrzyskach Olimpijskich. I to w wieku osiemnastu lat! Duma i radość aż parowały z niego. Zapomniał już o niepowodzeniu podczas drugiego konkursu. Dzisiaj dał z siebie wszystko dzięki czemu mógł cieszyć się ze swoimi kolegami wspólnym triumfem.
Obejrzał się przez ramię sprawdzając czy Wank idzie za nim. Pokręcił ze śmiechem głową widząc kumpla który udzielał wywiadów. Cóż, zasłużył. Andi wolał jednak uciec od tego wszystkiego i zadzwonić do rodziców.
Dlatego też ruszył przed siebie. Nagle na jego drodze stanęła drobna postać z delikatnym uśmiechem. Niebieskooki stanął jak sparaliżowany. W duchu przeklął sam siebie. Dlaczego widok Leny w ostatnim czasie go przerażał?
- Hej. - odezwała się. - Chciałam Ci pogratulować.
- Dziękuję. - wydukał jakby był zawstydzonym małolatem.
- Słuchaj Andi. - podeszła do niego bliżej trzymając dłonie w kieszeniach od kurtki. - Sądzę że powinniśmy porozmawiać. - zauważyła. Wellinger pokiwał głową jak posłuszna marionetka. Dziewczyna miała rację. Pora raz na zawsze wszystko sobie wyjaśnić.
- Widzę że poznałaś Andreasa. - usłyszał za sobą. Zaskoczony spojrzał na uśmiechniętego Hayböck'a. - Ale Thomas to jednak jest sierota. - wywrócił oczami. - Miał Cię zabrać do hotelu, ale oczywiście polazł sam. - Andi zaskoczony zerknął na Lenę, która z kolei zszokowana wpatrywała się w Austriaka. Nic już nie rozumiał.
- Znasz Lenę? - spytał niepewnie.
- No ... tak. - zaśmiał się serdecznie blondyn. - To moja dziewczyna.
- Dziewczyna?! - i Andi i szatynka krzyknęli zaskoczeni, po czym Wellinger już całkowicie zdezorientowany musiał podtrzymać się ramienia Austriaka bo inaczej straciłby równowagę. To wszystko zaczęło go przerastać. W Krasnej Polanie coś szkodliwego musiało być w powietrzu, chyba że teoria z zatrutym jedzeniem którą wysnuł Wank była jednak prawdziwa.
- Wszystko ok? - Michi spojrzał z troską na młodego Niemca.
- Tak ... chyba już wszystko rozumiem. - wydukał, po czym uciekł w stronę domków dla skoczków. Austriak odprowadził go wzrokiem i zerknął na szatynkę, która dalej stała w miejscu i analizowała całą sytuację. Zmarszczka która przecięła jej czoło dawała jasno znać, że już dawno pogubiła się w tym wszystkim. Podobnie jak Wellinger. Czując na sobie pytający wzrok Hayböck'a, odwróciła się na pięcie po czym zniknęła w tłumie.
***
Mam mieszane odczucia co do tego rozdziału, ale wiem, że nie stać mnie w tej chwili na nic lepszego. Nie mam do tego siły i głowy. Mam jedynie nadzieję że wam się jako tako spodoba =) Powoli zbliżamy się do końca, bo Igrzyska w opowiadaniu również się kończą. No tak ... a w życiu bohaterów jedno wielkie nieporozumienie =D Ale powoli, powolutku ...
Przy okazji ... WESOŁYCH ŚWIĄT WIELKANOCNYCH!