Już dzisiaj miał się obyć pierwszy konkurs skoków narciarskich na tegorocznych Igrzyskach Olimpijskich. Lena w towarzystwie Katrin oraz całej grupy, pojawiła się pod skocznią godzinę przed planowanym rozpoczęciem. Pomysłowe pasemka dziewcząt robiły wręcz furorę wśród zgromadzonych! Szatynka była wielce podekscytowana. To był pierwszy szalony krok w jej życiu, dzięki któremu nareszcie poczuła że żyje. Lina miała rację. Powinno pozbyć się swojej skorupy i po prostu dobrze się bawić. W końcu ma dopiero osiemnaście lat!
Z zadowoleniem rozłożyła swoją flagę na barierce, po czym niepewnie rozejrzała się wokół. Wiedziała że Bastian musi gdzieś się tu kręcić. Nie sądziła że akurat tutaj go spotka. W Rosji. Na konkursie skoków narciarskich. Z tego co pamiętała on również nie interesował się tym sportem, a jednak podążył nieświadomie za nią. I to ją denerwowało najbardziej.
Konkurs nareszcie się rozpoczął. Czekając na skoki swoich reprezentantów Lena wraz z Katrin bawiły się świetnie. Organizatorzy zadbali o odpowiednią muzykę do której dziewczyny tańczyły wraz z innymi kibicami, rozgrzewając przy tym swoje zmarznięte ciała. Szatynka całkowicie zapomniała o Bastianie. Skupiła się na tym, co działo się wokół.
Pierwszym z Niemców okazał się Andreas Wank. Wokół Leny, która była otoczona niemieckimi kibicami, zrobiła się głośna wrzawa. Szatynka mocno zacisnęła kciuki, lecz akurat wtedy brunet musiał zejść z belki. Katrin przeklęła silniejszy wiatr pocierając dłonie. Osiemnastolatka nie bardzo się w tym orientowała, w końcu jeszcze tyle nauki było przed nią, ale również była zirytowana pogodą. Na szczęście nie trwało to długo. Andreas z powrotem usiadł na belce. Po jego skoku okazało się iż przekroczył granicę setnego metra. Wokół można było usłyszeć okrzyki radości ... Wank na chwilę obecną stał się liderem.
- Po skoku Richarda idę po coś gorącego! - Katrin próbowała przekrzyczeć tłum. Lena jedynie pokiwała głową, szybko przypominając sobie kim jest ów Richard. Na szczęście pamięć na chwilę obecną miała dobrą, więc przed oczami stanął jej brunet z uroczymi dołeczkami w policzkach.
Nie minęło pięć minut jak i on pojawił się na belce. Znów wokół zrobiło się głośno. Doping pomógł, ponieważ i on przekroczył sto metrów. Jednak okrzyki radości zmieszały się z jękiem zawodu i kilkoma przekleństwami pod adresem sędziów z powodu niskich ocen. Lena jedynie westchnęła.
- Kupisz mi kawę? - poprosiła Katrin, która w tym momencie wybierała się w stronę baru szybkiej obsługi. Pokiwała jedynie głową i zniknęła w tłumie. Szatynka poprawiła grzywkę uśmiechając się na samo wspomnienie pasemek. Kiedy pierwszy raz zobaczyła efekt w lustrze miała ochotę wrzeszczeć jakby zobaczyła mysz. Mimo, że się nie bała tych małych gryzoni! Jednak po kilku minutach stwierdziła że wygląda świetnie. Co najśmieszniejsze, jej i Katrin efekty mogli zobaczyć telewidzowie, kiedy z wielkimi uśmiechali machały w stronę kamery. Tak, to jest zdecydowanie szalony dzień.
- Andreas Wellinger! - usłyszała spikera. Katrin nie zdążyła wrócić z kawami co spowodowane było zapewne długą kolejką. Jednak spokojnie mogła obejrzeć skok, ponieważ koło baru stał wielki telebim. Szatynka jednak nie zaprzątała sobie tym głowy, a jedynie spojrzała w stronę lecącej sylwetki Andreasa. Zacisnęła mocno kciuki czując jak serce zaczyna jej mocno bić. To na pewno z nerwów. W ten sposób próbowała racjonalnie wyjaśnić swoje odruchy. Niebieskooki niestety wylądował przed setnym metrem. Westchnęła wyobrażając sobie jego zawiedzenie. Ale przecież został drugi skok!
- Już jestem! - krzyknęła jej Katrin do ucha, podając w międzyczasie kubek z kawą. - Boże co za ludzie! Przepraszam po angielsku aby się przesunęli, a oni nic! Więc przepraszam po niemiecku! Nawet po rosyjsku, chociaż ni w ząb nie rozumiem tego języka, a oni dalej stoją jak święte krowy! Miałam już próbować po chińsku, ale stwierdziłam że koniec udawania grzecznej i po prostu zaczęłam się pchać! - wyszczerzyła się niezwykle z siebie zadowolona popijając ciemną, gorącą ciecz. Lena zaśmiała się serdecznie. Bardzo polubiła Katrin. Była szalona jak Lina, ale mimo to ... była inna. Nie denerwowała ją jak często to robiła siostra. Nie miała pojęcia czym mogło być to spowodowane, ale cóż ... nie ma idealnego rodzeństwa. Zawsze są kłótnie i walki.
- O! Teraz Severin! - krzyknął ktoś z grupy, więc znów wokół rozległa się wrzawa. Jednak nie potrwała ona długo. Czwarty reprezentant Niemiec pechowo się przewrócił przy lądowaniu. Wokół zapadła cisza. Lena z przerażeniem zakryła usta dłonią. Sekundy które zaczęły mijać były wręcz wiecznością. Wszyscy chcieli wiedzieć czy z Severinem wszystko w porządku. I na całe szczęście skoczek podniósł się pokazując że jest cały i zdrowy. Kibice zgromadzeni pod skocznią zgotowali mu wielki aplauz.
Pierwszą serię wygrał Polak, Kamil Stoch. Lena z wiarą, iż jej rodacy w drugiej serii poradzą sobie o wiele lepiej, udawała się w poszukiwaniu kosza chcąc wyrzucić plastikowy kubek po kawie. W drodze powrotnej natknęła się na osobę której nigdy w życiu nie chciała widzieć. Na Sarah. Nową dziewczynę Bastiana. Tą która odbiła jej chłopaka. Oczywiście Lena nie wróżyła im długiego związku. Poznała się na chłopaku, wiedziała że nie wytrzyma dłużej niż rok z jedną dziewczyną. Niestety, zrozumiała to za późno. Potrafił nieźle oczarować płeć piękną. Jednak Sarah jeszcze o tym nie wiedziała i z góry patrzyła na Lenę. Szatynka początkowo chciała ją po prostu wyminąć, jednak brunetka stanęła jej na drodze. I to wcale nie przypadkowo.
- Przyjechałaś tutaj za Bastianem? - zadawała najzabawniejsze pytanie pod słońcem. Osiemnastolatka z rozbawieniem spojrzała w piwne oczy dziewczyny. - Nie rób z siebie ofiary losu. Zostawił Cię dla mnie, więc się z tym pogódź. - Sarah perfidnie przeżuwała gumę, która o mały włos nie wypadłaby jej z ust.
- Ostatnią rzeczą jaką bym zrobiła to podążaniem za tym patafianem jak błędna owca. Także z łaski swojej zejdź mi z drogi i wracaj do swojego Romeo. - mruknęła mijając zdezorientowaną dziewczynę. Przyjechała tutaj za Bastianem? Coś podobnego! Kto mógłby w ogóle wpaść na tak idiotyczny pomysł! Nie sądziła aby to był wytwór wyobraźni Sarah. Do tej pory dziewczyna wręcz schodziła Lenie z drogi.
Szatynka rozejrzała się jeszcze raz wokół po tłumie kibiców. W oczy rzuciła się jej dość charakterystyczna szara czapka z pomponem. Ta sama, którą miał wczoraj na głowie Bastian. Tak, to był on. Patrzył wprost na nią uśmiechając się ironicznie. Akurat podeszła do niego Sarah, więc objął ją w pasie i wbił swoje usta w jej wargi. Oczywiście nie spuszczając wzroku z Leny. Dziewczyna jedynie pokręciła z politowaniem głową i wróciła do Katrin.
Akurat rozpoczynała się druga seria, a na belce usiadł Severin. Niestety jego skok nie zachwycił, co mogło być niestety spowodowane upadkiem kilkanaście minut wcześniej. Jednak najważniejsze w tej chwili było to, iż Niemcowi nic poważnego nie dolegało. Jeszcze miał szanse na dwa medale.
Potem wszystko potoczyło się dość szybko jak to w drugiej serii. Richard niestety nie poprawił drugiego skoku i ostatecznie zajął dwudziestą lokatę. Andreas Wank uplasował się na dziesiątym miejscu, co wydawało się być jednak dobrym wynikiem. Jednak największą niespodzianką, a raczej najlepszą wiadomością była szósta pozycja niebieskookiego, który awansował na nie o kilka miejsc! Lena czuła jakąś dziwną wewnętrzną satysfakcję, której jak najszybciej chciała się pozbyć. Ale mimo to była z niego dumna.
Mistrzem został ten, który znokautował wszystkich, czyli Kamil Stoch. Lena z podziwem klaskała gdy Polak stanął na najwyższym podium odbierając kwiaty. Katrin dodała swoje trzy grosze stwierdzając że wyglądają jak sałata, co rozbawiło całą grupę. Po wszystkim wszyscy udali się do schroniska z nadzieją, że kolejne konkursy będą szczęśliwsze dla ich rodaków.
***
Było około 22:00 gdy Andi leżał na łóżku patrząc w sufit. Żałował że pierwszy skok ni jak mu wyszedł. Kto wie, może wskoczyłby na podium? Nie lubił gdybać, ale to mimo wszystko były Igrzyska Olimpijskie. Wszyscy powtarzali, że jest młody, że ma czas. Ale co z tego! Był ambitny, chciał sięgać po najwyższe cele. Chciał ... chciał ... chciał ... westchnął przeciągle. Musiał był cierpliwy i ciężko pracować. Sam talent i ambicja to nie wszystko.
Spojrzał na Marinusa który spał jak niemowlę. Rzucił się na swoje łóżko jak tylko przekroczyli próg pokoju. Był wykończony, mimo że nie brał czynnego udziału w dzisiejszym konkursie. Andi czuł lekkie zmęczenie, ale nie mógł zasnąć. Prysznic jeszcze bardziej go rozbudził. Jedyne na co w tej chwili miał ochotę to ... hot - dog. Jęknął zakrywając twarz poduszką. Jeszcze tego brakowało! Żeby miał ochotę na to paskudztwo! Po pierwsze było to zabronione, a po drugie ... gdzie on o tej porze znajdzie budkę z fast foodem?! Momentalnie przed jego oczami stanął mały bar obok skoczni, skąd pochodziły smaczne zapachy. Skoczkom wręcz wywracało żołądkami, ale jak Rosjanie coś wymyślą to nie ma bata!
Niebieskooki próbował myśleć o czymś innym, ale irytujące ssanie w żołądku było wprost nie do wytrzymania! Wyskoczył z łóżka zakładając na siebie dresy, a na stopy sportowe buty. Może znajdzie coś w hotelowej kuchni, co pomoże mu zapomnieć o niezdrowym jedzeniu. Tak, jasne. Po 22:00? Przecież o tej porze kuchnia była zamknięta! Z walizki wyciągnął swoją prywatną kurtkę, bez żadnych naszywek od sponsorów, oraz czapkę. Zaryzykuje. Najwyżej Schuster powiesi go na jednym z kół olimpijskich. Może będzie tak dobry i pozwoli mu wybrać kolor, na którym zawiśnie.
Cała grupa kibiców wybrała się do pobliskiego pubu na przysłowiowe małe ciemne piwo. Lena co raz lepiej bawiła się w ich towarzystwie. Prawie ze wszystkimi znalazła wspólny język i zapomniała całkowicie o swoich obawach z początku. Żyła chwilą, lecz wiedziała że po powrocie do domu, oprócz wspaniałych wspomnień pozostanie jej długa lista nowych znajomych. I właśnie to wprawiało ją w większą radość. Nareszcie udowodniła że potrafi nawiązywać kontakt z ludźmi.
Właśnie schodziła z szerokim uśmiechem z parkietu, po dość intensywnym tańcu z kolegą, kiedy ktoś na nią wpadł. Z jej ust wyrwało się szybkie przepraszam, mimo że to wcale nie była jej wina. Podniosła wzrok, a humor momentalnie się jej popsuł. Z góry, z ironicznym uśmieszkiem patrzył na nią nie kto inny jak Bastian. W ręku trzymał kufel piwa. Lena z satysfakcją stwierdziła, że przez uderzenie trochę wylało mu się na rękaw.
- Nadal na mnie lecisz. - zauważył.
- Marzenie ściętej głowy. - westchnęła próbując go wyminąć jednak złapał ją za łokieć. Odwróciła się wściekła w jego stronę. Gdyby wzrok mógł zabijać, właśnie miałaby na sumieniu Bastiana. - Weź to łapsko ode mnie i poszukaj swojej nowej dziewczyny. - syknęła przez zęby.
- Jeszcze tak nie dawno lubiłaś jak Cię dotykałem. - puścił jej zalotnie oczko. Szatynkę zemdliło na samo wspomnienie. Chciała jak najszybciej zapomnieć o jego dotyku na swoim ciele. - Po za tym nie bądź zazdrosna. - chciał pogłaskać jej policzek jednak energicznie przekręciła głowę na bok.
- Zazdrosna? Nie żartuj sobie. - prychnęła wyrywając się z jego uścisku. - Raczej jest mi jej żal, bo prędzej czy później znajdziesz sobie kolejną i jak tchórz zerwiesz z nią przez wiadomość tekstową. Bo czy nie jest tak? Udajesz chojraka, a jak co do czego to nie potrafisz spojrzeć komuś innemu w twarz. - ich spojrzenia się skrzyżowały. Oczy Leny ciskały wręcz gromy, a dłonie zacisnęły się boleśnie w pięści. Brunet miał wymalowaną na twarzy furię. Jeszcze żadna z jego byłych nie odnosiła się do niego w ten sposób. To on był panem sytuacji! Gdzie podziała się ta sierotka Lena, którą musiał wręcz prowadzić za rączkę jak przedszkolaka?!
- Z takim ostrym języczkiem nikt nie będzie Cię chciał. Ach nie! Przepraszam! To tylko ja się ulitowałem i oddałem Ci nie cały rok swojego życia. - uśmiechnął się perfidnie. Oczy szatynki pociemniały, jak niebo przesłonięte chmurą burzową. - Po za tym w niektórych sprawach też jesteś beznadziejna. - machnął ręką.
- Może to wina partnera? - chciała go wyminąć, lecz znów chwycił ją za łokieć. Tym razem boleśniej bo aż syknęła.
- Odszczekaj to. - warknął. Znów mierzyli się wściekłymi spojrzeniami. Żadne z nich nie chciało odpuścić. Żadne z nich nie chciało przegrać tej walki. Bastian nie zdawał sobie sprawy jak przez niego zmieniła się Lena. Była silniejsza, bardziej pewna siebie. Nie musiała się głupio zgrywać jak on. Miała swoje argumenty, które uderzały w jego męską dumę.
- Kochanie wszystko w porządku? - znikąd pojawiła się Sarah mierząc szatynkę nieprzyjemnym wzrokiem.
- Tak. - westchnął. - Musiałem jeszcze raz wytłumaczyć Lenie, że nic nas nie łączy. - szatynka uchyliła zaskoczona usta próbując coś powiedzieć, jednak zabrakło jej słów. Jak on śmiał?! Czy ona nie widzi jak on nią manipuluje?! Łyka wszystko co jej powie! Jak ona ... dawniej. - Mam nadzieję, że teraz dotarło. - spojrzał na nią z wyższością. Nawet się nie spostrzegł jak zwinna dłoń Leny odbiła się boleśnie na jego policzku. Sarah cicho pisnęła rzucając się z ratunkiem w stronę Bastiana.
- Byłabym skończoną idiotką gdybym jeszcze się za tobą oglądała. - osiemnastolatka syknęła przez zęby. W środku aż trzęsło ją z nerwów. Dziw, że to wszystko skończyło się jednym wymierzonym policzkiem. - I doskonale wiem że Sarah to zrozumie za jakiś czas, więc już teraz jej współczuje. Znalazłam kogoś komu ktoś taki parszywy jak ty nawet do pięt nie dorasta. - rzuciła na koniec oddalając się od Bastiana i Sarah. Nie wiedziała czemu to powiedziała. Po co? Żeby poczuć satysfakcję? I bez tego ją czuła. Skłamała, trudno.
Złapała swoją kurtkę, po czym niezauważona wyszła z pubu. Na szczęście nikt z jej znajomych nie widział starcia z Bastianem. Nie chciała się tłumaczyć i opowiadać historię, którą chciała jak najszybciej zapomnieć. Po za tym była w tej chwili wściekła. Chciała być sama, wyładować na czymś swoją złość. Lecz po drodze nie znalazła niczego czym mogłaby choćby rzucić. A wandalem nie była, więc w spokoju zostawiła znaki drogowe i latarnie. Aż tak źle z nią nie było. Niestety ... może i niczego nie znalazła, ale na jej drodze stanął ktoś niewinny.
Z całym impetem wpadła na młodego mężczyznę, przez co z rąk wypadł mu świeżutki hot-dog, którego dopiero co kupił. Chłopak zaklął siarczyście co jeszcze bardziej rozwścieczyło szatynkę.
- Czy wy faceci musicie być aż takimi idiotami?! - krzyknęła wymachując rękoma.
- Wybacz, gdybym wiedział że nadchodzisz niczym czołg pancerny, trzymałbym tego hot-doga mocniej. - zironizował nieznajomy spoglądając tęsknie na parującą bułką z parówką w środku. Teraz pokrytą śniegiem ... niestety.
- Nie mówię o tym cholernym hot-dogu! - zamaszyście kopnęła bułkę, która przeleciała kilka metrów przed siebie, lądując pod zaparkowanym samochodem. - Jesteście idiotami! Zawsze musi wyjść na wasze! Nie macie za grosz szacunku do kobiet, jedynie zrzucacie na nas całe zło tego świata! - miotała się w tą i z powrotem.
- Jesteś jedną z tych ukraińskich feministek? - zapytał niepewnie rozbawiony całą tą sytuacją. - Jeśli tak to ... powinnaś być topless. - wyszczerzył zęby w szerokim uśmiechu. Lena poczerwieniała ze złości, po czym chwyciła w garść śniegu i rzuciła nim w rozbawionego prawie do łez chłopaka. Dopiero wtedy rozpoznała w nim Andreasa Wellingera. Momentalnie złość z niej wyparowała, a pojawił się zwykły wstyd. Zrobiła z siebie kretynkę, a do tego niepotrzebnie go zaatakowała ... a przecież nie powinien odpowiadać za głupotę Bastiana. - Kto Cię tak zdenerwował Lena? - spojrzał na nią swoim zniewalającym spojrzeniem.
- Nie ważne. Szkoda słów na tą gnidę. - westchnęła wkładając ręce do kieszeni. Spojrzała w stronę bezpańskiego psa, który merdając szczęśliwie ogonem wyciągnął spod samochodu bułkę z parówką. - Przepraszam. Powinnam Ci odkupić.
- I tak byłem ostatnim klientem. - wzruszył ramionami. Zapadła pomiędzy nimi krępująca cisza. Szatynce było głupio, chciała jak najszybciej się oddalić z tego miejsca. Jednak z drugiej strony poczuła nagłą potrzebę wygadania się komuś. Nie wiedziała jednak, czy niebieskooki ma ochotę wysłuchiwać o jej życiu. - Więc? Powiesz mi co to za gnida? - zagadnął.
- Był były. - mruknęła pod nosem. W międzyczasie kopała czubkiem buta w zaspę. - Nie sądziłam że tutaj go spotkam. Wystarczy że muszę oglądać jego gębę w Monachium. Na dodatek nagadał swojej dziewczynie, tej dla której mnie zostawił, że to ja za nim wszędzie chodzę, rozumiesz? - spojrzała na niego. Andi pokiwał głową i czekał na dalszą część historii. Westchnęła kontynuując. - I to niby dlatego tutaj przyjechałam. Bo on tu jest! Normalnie tylko idiota mógłby to wymyślić. - zaśmiała się nerwowo.
- Czujesz jeszcze coś do niego?
- Oczywiście że nie! - aż ją otrzepało na samą myśl. - Najchętniej zgniotłabym go obcasem. Byłam ślepa że pozwoliłam mu zbliżyć się do siebie. Przyjechałam tutaj żeby dobrze się bawić, myślałam że chociaż tutaj na niego nie wpadnę. A tu proszę ... wczoraj jakby nigdy nic podchodzi sobie do mnie. - warknęła kopiąc energiczniej w śnieg. Skoczek delikatnie złapał ją za łokieć i odsunął. Jedynie zacisnęła usta w wąską kreskę. - Na dodatek jak idiotka powiedziałam mu że znalazłam sobie kogoś, komu nie dorasta do pięt. Głupia, kto by chciał takie chodzące nieszczęście. - uderzyła dłońmi o uda.
- Po pierwsze, zapomnij że on tutaj jest. Nie dawaj mu tej satysfakcji. - położył swoje dłonie na jej ramionach. - Jemu właśnie o to chodzi. Żebyś myślała o sobie jak najgorzej, zapominając, że to z jego winy się rozstaliście. Chce Ci wmówić że to ty jesteś wszystkiemu winna. - szatynka pokiwała głową. To co mówił Andi miało sens. Właśnie to chciał osiągnąć Bastian.
- Wszyscy faceci tak robią? - zapytała niepewnie.
- Nie. - zaśmiał się serdecznie. - Tylko Ci bez honoru. Ale na szczęście, a przynajmniej mam taką nadzieję, jest ich mniej na tym świecie. - uśmiechnął się do niej, co momentalnie odwzajemniła. Miał rację. Dość rozgrzebywania ran. To właśnie tutaj miała rozpocząć nowe życie i Bastian jej w tym nie przeszkodzi! - I skoro przyjechałaś się tu dobrze bawić, to to zrób.
- Dziękuję. - szepnęła. - I przepraszam ... pewnie byłeś głodny ... - zaczęła się tłumaczyć, lecz Andi zaśmiał się serdecznie, zarażając ją tym samym. Stali tak przez chwilę śmiejąc się z głupiej bułki z parówką, którą niechcący nakarmili bezpańskiego psa. W pewnej chwili usłyszeli za sobą głosy. Lena odwróciła się zaciekawiona myśląc że to jej grupa wraca do schroniska. Lecz uśmiech momentalnie jej zrzedł, ponieważ w ich stronę zbliżał się właśnie Bastian ze swoją świtą. Jedynie jęknęła szukając drogi ucieczki.
- To on? - usłyszała głos Andiego, więc jedynie pokiwała głową. - Ok, zanim coś zrobię to wiedz, że chce mieć dzieci, więc nie kop. - rzucił. Lena zmarszczyła brwi odwracając zaskoczona wzrok w jego stronę. Andreas położył dłoń na dole jej pleców przyciągając bezbronne ciało zaskoczonej dziewczyny do siebie. Szatynka zatrzymała się na jego przyjemnie twardej klatce piersiowej. Momentalnie zabrakło jej tchu. Otumaniona zapachem jego perfum spojrzała z pytaniem w oczach na jego twarz, która niebezpiecznie zbliżyła się do jej. Poczuła jego oddech najpierw na policzku, sekundę później na nosie, aż ciepły powiew dotknął jej warg. Chciała zaprotestować, lecz nie zdążyła. Zamknął jej usta delikatnym pocałunkiem, niczym dotyk motyla. Intensywność tego doznania wręcz ją sparaliżowała. O niczym w tym momencie nie myślała, tylko o jego ustach delikatnych jak jedwab spoczywających na jej własnych. Prawie jęknęła z rozpaczy gdy odsunął się na milimetry. - Wczuj się bardziej jeśli to ma wyglądać wiarygodnie. - szepnął. Przez chwilę otrzeźwiły ją jego słowa. Oczywiście, że to było na niby. Chciała się wycofać, ale jakaś niewidzialna siła trzymała ją przy Andreasie. Co jej szkodziło? Położyła dłoń na jego szyi i wbiła swoje usta w jego. Jęknął zaskoczony, ale odwzajemnił pocałunek. Jego ręce mocniej objęły ją w tali przysuwając jej ciało jeszcze bliżej swojego. Poczuli wzajemne ciepło, które posuwało ich drobnymi kroczkami dalej. Nawet nie zauważyli gdy początkowo niewinny pocałunek zamienił się w bardziej odważny. Niespodziewanie ich języki spotkały się w połowie drogi, aby złączyć się w jednym szalonym tańcu. Lena westchnęła głośno gdy dłoń Andreasa przesunęła się po jej ciele w górę i zatrzymała we włosach. Przeczesał je swoimi palcami doprowadzając dziewczynę do chwilowej utraty świadomości. Jej ręce znalazły się przy kurtce chłopaka, niespodziewanie odsuwając zamek. Trzęsące dłonie wślizgnęły się pod nią, aby zatrzymać się na klatce piersiowej chłopaka. Wyczuła jak napina twarde jak stal mięśnie. Andreas w pewnej chwili rozpaczliwie uniósł jej drobne ciało i oparł o ścianę pobliskiego budynku. Następnie podniósł jej nogę zarzucając na swoje biodro, chcąc czuć ją jeszcze bliżej siebie. Lena zrzuciła jego czapkę wbijając dłonie we włosy, czując jak jego własne zjeżdżają w dół i zatrzymują się na jej tyłku. Uchyliła delikatnie powieki rozglądając się wokół. Nikogo nie było. Bastian zniknął, a wraz z nim jego towarzysze. Dlaczego więc ona i Andreas nadal przedstawiali tą szopkę? I do czego to doprowadziło!
- Andi ... - szepnęła odsuwają swoją twarz od jego. Spojrzał na nią zdziwiony ciężko dysząc. Postawiła nogę na ziemi i delikatnie odepchnęła go od siebie. - Chyba za daleko to ... - przerwała szukając odpowiednich słów. Dotknęła dłonią rozpalonej twarzy.
- Tak ... przepraszam. - mruknął podnosząc czapkę z ziemi.
- Nie to ja ... - ich spojrzenia się skrzyżowały. Sekundę później jak na zawołanie odwrócili od siebie speszeni wzrok. - Chyba aż tak to nie miało wyglądać. - zaśmiała się nerwowo pod nosem poprawiając rozczochrane włosy.
- Trochę nas poniosło. - zauważył strzepując z czapki śnieg, po czym założył ją na głowę. Lena zarumieniła się ponieważ sama mu ją zrzuciła. - Powinniśmy ...
- Zapomnieć. - dokończyła za niego. Była wręcz pewna że trudno będzie jej wymazać tą sytuację z pamięci. Jednak musiała stwarzać pozory. Wcale nie była taką dziewczyną. Miała swoje zasady ... więc cholera dlaczego teraz o nich zapomniała?!
- Tak ... zapomnieć. - pokiwał głową.
- Powinnam wracać do schroniska. - machnęła dłonią w prawą stronę. Parę metrów dalej stał wysoki budynek w którym zatrzymała się z całą grupą.
- Tak, ja też powinienem.
- Więc ... dziękuję za rozmowę. - zaczęła niepewnie na niego spoglądając. - No i życzę sukcesów w dalszych konkursach. - uśmiechnęła się delikatnie, co odwzajemnił. Po krótkim pożegnaniu każde z nich ruszyło w swoją stronę. Każde z tysiącem myśli w głowie. Każde z zapewnieniem, że na pewno nie zapomną ...
***
Cóż ja mogę dodać ... nie myślcie sobie, że ostatnia scena cokolwiek zmieni w relacjach Andreasa i Leny, to było przypadkowe! =D I co najważniejsze! Imiona Bastiana i Sarah są również przypadkowe, od tak je wpisałam. Oglądając mecz Bayernu Monachium z Arsenalem dotarło do mnie, że przecież Schweinsteiger i jego dziewczyna noszą te imiona, także zaznaczam że to nie są oni i to nie ma nic z nimi wspólnego! Jedynie nazwisko Leny ukradłam, także przepraszam Phillipp, po prostu Cię lubię =)
Pierwszym z Niemców okazał się Andreas Wank. Wokół Leny, która była otoczona niemieckimi kibicami, zrobiła się głośna wrzawa. Szatynka mocno zacisnęła kciuki, lecz akurat wtedy brunet musiał zejść z belki. Katrin przeklęła silniejszy wiatr pocierając dłonie. Osiemnastolatka nie bardzo się w tym orientowała, w końcu jeszcze tyle nauki było przed nią, ale również była zirytowana pogodą. Na szczęście nie trwało to długo. Andreas z powrotem usiadł na belce. Po jego skoku okazało się iż przekroczył granicę setnego metra. Wokół można było usłyszeć okrzyki radości ... Wank na chwilę obecną stał się liderem.
- Po skoku Richarda idę po coś gorącego! - Katrin próbowała przekrzyczeć tłum. Lena jedynie pokiwała głową, szybko przypominając sobie kim jest ów Richard. Na szczęście pamięć na chwilę obecną miała dobrą, więc przed oczami stanął jej brunet z uroczymi dołeczkami w policzkach.
Nie minęło pięć minut jak i on pojawił się na belce. Znów wokół zrobiło się głośno. Doping pomógł, ponieważ i on przekroczył sto metrów. Jednak okrzyki radości zmieszały się z jękiem zawodu i kilkoma przekleństwami pod adresem sędziów z powodu niskich ocen. Lena jedynie westchnęła.
- Kupisz mi kawę? - poprosiła Katrin, która w tym momencie wybierała się w stronę baru szybkiej obsługi. Pokiwała jedynie głową i zniknęła w tłumie. Szatynka poprawiła grzywkę uśmiechając się na samo wspomnienie pasemek. Kiedy pierwszy raz zobaczyła efekt w lustrze miała ochotę wrzeszczeć jakby zobaczyła mysz. Mimo, że się nie bała tych małych gryzoni! Jednak po kilku minutach stwierdziła że wygląda świetnie. Co najśmieszniejsze, jej i Katrin efekty mogli zobaczyć telewidzowie, kiedy z wielkimi uśmiechali machały w stronę kamery. Tak, to jest zdecydowanie szalony dzień.
- Andreas Wellinger! - usłyszała spikera. Katrin nie zdążyła wrócić z kawami co spowodowane było zapewne długą kolejką. Jednak spokojnie mogła obejrzeć skok, ponieważ koło baru stał wielki telebim. Szatynka jednak nie zaprzątała sobie tym głowy, a jedynie spojrzała w stronę lecącej sylwetki Andreasa. Zacisnęła mocno kciuki czując jak serce zaczyna jej mocno bić. To na pewno z nerwów. W ten sposób próbowała racjonalnie wyjaśnić swoje odruchy. Niebieskooki niestety wylądował przed setnym metrem. Westchnęła wyobrażając sobie jego zawiedzenie. Ale przecież został drugi skok!
- Już jestem! - krzyknęła jej Katrin do ucha, podając w międzyczasie kubek z kawą. - Boże co za ludzie! Przepraszam po angielsku aby się przesunęli, a oni nic! Więc przepraszam po niemiecku! Nawet po rosyjsku, chociaż ni w ząb nie rozumiem tego języka, a oni dalej stoją jak święte krowy! Miałam już próbować po chińsku, ale stwierdziłam że koniec udawania grzecznej i po prostu zaczęłam się pchać! - wyszczerzyła się niezwykle z siebie zadowolona popijając ciemną, gorącą ciecz. Lena zaśmiała się serdecznie. Bardzo polubiła Katrin. Była szalona jak Lina, ale mimo to ... była inna. Nie denerwowała ją jak często to robiła siostra. Nie miała pojęcia czym mogło być to spowodowane, ale cóż ... nie ma idealnego rodzeństwa. Zawsze są kłótnie i walki.
- O! Teraz Severin! - krzyknął ktoś z grupy, więc znów wokół rozległa się wrzawa. Jednak nie potrwała ona długo. Czwarty reprezentant Niemiec pechowo się przewrócił przy lądowaniu. Wokół zapadła cisza. Lena z przerażeniem zakryła usta dłonią. Sekundy które zaczęły mijać były wręcz wiecznością. Wszyscy chcieli wiedzieć czy z Severinem wszystko w porządku. I na całe szczęście skoczek podniósł się pokazując że jest cały i zdrowy. Kibice zgromadzeni pod skocznią zgotowali mu wielki aplauz.
Pierwszą serię wygrał Polak, Kamil Stoch. Lena z wiarą, iż jej rodacy w drugiej serii poradzą sobie o wiele lepiej, udawała się w poszukiwaniu kosza chcąc wyrzucić plastikowy kubek po kawie. W drodze powrotnej natknęła się na osobę której nigdy w życiu nie chciała widzieć. Na Sarah. Nową dziewczynę Bastiana. Tą która odbiła jej chłopaka. Oczywiście Lena nie wróżyła im długiego związku. Poznała się na chłopaku, wiedziała że nie wytrzyma dłużej niż rok z jedną dziewczyną. Niestety, zrozumiała to za późno. Potrafił nieźle oczarować płeć piękną. Jednak Sarah jeszcze o tym nie wiedziała i z góry patrzyła na Lenę. Szatynka początkowo chciała ją po prostu wyminąć, jednak brunetka stanęła jej na drodze. I to wcale nie przypadkowo.
- Przyjechałaś tutaj za Bastianem? - zadawała najzabawniejsze pytanie pod słońcem. Osiemnastolatka z rozbawieniem spojrzała w piwne oczy dziewczyny. - Nie rób z siebie ofiary losu. Zostawił Cię dla mnie, więc się z tym pogódź. - Sarah perfidnie przeżuwała gumę, która o mały włos nie wypadłaby jej z ust.
- Ostatnią rzeczą jaką bym zrobiła to podążaniem za tym patafianem jak błędna owca. Także z łaski swojej zejdź mi z drogi i wracaj do swojego Romeo. - mruknęła mijając zdezorientowaną dziewczynę. Przyjechała tutaj za Bastianem? Coś podobnego! Kto mógłby w ogóle wpaść na tak idiotyczny pomysł! Nie sądziła aby to był wytwór wyobraźni Sarah. Do tej pory dziewczyna wręcz schodziła Lenie z drogi.
Szatynka rozejrzała się jeszcze raz wokół po tłumie kibiców. W oczy rzuciła się jej dość charakterystyczna szara czapka z pomponem. Ta sama, którą miał wczoraj na głowie Bastian. Tak, to był on. Patrzył wprost na nią uśmiechając się ironicznie. Akurat podeszła do niego Sarah, więc objął ją w pasie i wbił swoje usta w jej wargi. Oczywiście nie spuszczając wzroku z Leny. Dziewczyna jedynie pokręciła z politowaniem głową i wróciła do Katrin.
Akurat rozpoczynała się druga seria, a na belce usiadł Severin. Niestety jego skok nie zachwycił, co mogło być niestety spowodowane upadkiem kilkanaście minut wcześniej. Jednak najważniejsze w tej chwili było to, iż Niemcowi nic poważnego nie dolegało. Jeszcze miał szanse na dwa medale.
Potem wszystko potoczyło się dość szybko jak to w drugiej serii. Richard niestety nie poprawił drugiego skoku i ostatecznie zajął dwudziestą lokatę. Andreas Wank uplasował się na dziesiątym miejscu, co wydawało się być jednak dobrym wynikiem. Jednak największą niespodzianką, a raczej najlepszą wiadomością była szósta pozycja niebieskookiego, który awansował na nie o kilka miejsc! Lena czuła jakąś dziwną wewnętrzną satysfakcję, której jak najszybciej chciała się pozbyć. Ale mimo to była z niego dumna.
Mistrzem został ten, który znokautował wszystkich, czyli Kamil Stoch. Lena z podziwem klaskała gdy Polak stanął na najwyższym podium odbierając kwiaty. Katrin dodała swoje trzy grosze stwierdzając że wyglądają jak sałata, co rozbawiło całą grupę. Po wszystkim wszyscy udali się do schroniska z nadzieją, że kolejne konkursy będą szczęśliwsze dla ich rodaków.
***
Było około 22:00 gdy Andi leżał na łóżku patrząc w sufit. Żałował że pierwszy skok ni jak mu wyszedł. Kto wie, może wskoczyłby na podium? Nie lubił gdybać, ale to mimo wszystko były Igrzyska Olimpijskie. Wszyscy powtarzali, że jest młody, że ma czas. Ale co z tego! Był ambitny, chciał sięgać po najwyższe cele. Chciał ... chciał ... chciał ... westchnął przeciągle. Musiał był cierpliwy i ciężko pracować. Sam talent i ambicja to nie wszystko.
Spojrzał na Marinusa który spał jak niemowlę. Rzucił się na swoje łóżko jak tylko przekroczyli próg pokoju. Był wykończony, mimo że nie brał czynnego udziału w dzisiejszym konkursie. Andi czuł lekkie zmęczenie, ale nie mógł zasnąć. Prysznic jeszcze bardziej go rozbudził. Jedyne na co w tej chwili miał ochotę to ... hot - dog. Jęknął zakrywając twarz poduszką. Jeszcze tego brakowało! Żeby miał ochotę na to paskudztwo! Po pierwsze było to zabronione, a po drugie ... gdzie on o tej porze znajdzie budkę z fast foodem?! Momentalnie przed jego oczami stanął mały bar obok skoczni, skąd pochodziły smaczne zapachy. Skoczkom wręcz wywracało żołądkami, ale jak Rosjanie coś wymyślą to nie ma bata!
Niebieskooki próbował myśleć o czymś innym, ale irytujące ssanie w żołądku było wprost nie do wytrzymania! Wyskoczył z łóżka zakładając na siebie dresy, a na stopy sportowe buty. Może znajdzie coś w hotelowej kuchni, co pomoże mu zapomnieć o niezdrowym jedzeniu. Tak, jasne. Po 22:00? Przecież o tej porze kuchnia była zamknięta! Z walizki wyciągnął swoją prywatną kurtkę, bez żadnych naszywek od sponsorów, oraz czapkę. Zaryzykuje. Najwyżej Schuster powiesi go na jednym z kół olimpijskich. Może będzie tak dobry i pozwoli mu wybrać kolor, na którym zawiśnie.
Cała grupa kibiców wybrała się do pobliskiego pubu na przysłowiowe małe ciemne piwo. Lena co raz lepiej bawiła się w ich towarzystwie. Prawie ze wszystkimi znalazła wspólny język i zapomniała całkowicie o swoich obawach z początku. Żyła chwilą, lecz wiedziała że po powrocie do domu, oprócz wspaniałych wspomnień pozostanie jej długa lista nowych znajomych. I właśnie to wprawiało ją w większą radość. Nareszcie udowodniła że potrafi nawiązywać kontakt z ludźmi.
Właśnie schodziła z szerokim uśmiechem z parkietu, po dość intensywnym tańcu z kolegą, kiedy ktoś na nią wpadł. Z jej ust wyrwało się szybkie przepraszam, mimo że to wcale nie była jej wina. Podniosła wzrok, a humor momentalnie się jej popsuł. Z góry, z ironicznym uśmieszkiem patrzył na nią nie kto inny jak Bastian. W ręku trzymał kufel piwa. Lena z satysfakcją stwierdziła, że przez uderzenie trochę wylało mu się na rękaw.
- Nadal na mnie lecisz. - zauważył.
- Marzenie ściętej głowy. - westchnęła próbując go wyminąć jednak złapał ją za łokieć. Odwróciła się wściekła w jego stronę. Gdyby wzrok mógł zabijać, właśnie miałaby na sumieniu Bastiana. - Weź to łapsko ode mnie i poszukaj swojej nowej dziewczyny. - syknęła przez zęby.
- Jeszcze tak nie dawno lubiłaś jak Cię dotykałem. - puścił jej zalotnie oczko. Szatynkę zemdliło na samo wspomnienie. Chciała jak najszybciej zapomnieć o jego dotyku na swoim ciele. - Po za tym nie bądź zazdrosna. - chciał pogłaskać jej policzek jednak energicznie przekręciła głowę na bok.
- Zazdrosna? Nie żartuj sobie. - prychnęła wyrywając się z jego uścisku. - Raczej jest mi jej żal, bo prędzej czy później znajdziesz sobie kolejną i jak tchórz zerwiesz z nią przez wiadomość tekstową. Bo czy nie jest tak? Udajesz chojraka, a jak co do czego to nie potrafisz spojrzeć komuś innemu w twarz. - ich spojrzenia się skrzyżowały. Oczy Leny ciskały wręcz gromy, a dłonie zacisnęły się boleśnie w pięści. Brunet miał wymalowaną na twarzy furię. Jeszcze żadna z jego byłych nie odnosiła się do niego w ten sposób. To on był panem sytuacji! Gdzie podziała się ta sierotka Lena, którą musiał wręcz prowadzić za rączkę jak przedszkolaka?!
- Z takim ostrym języczkiem nikt nie będzie Cię chciał. Ach nie! Przepraszam! To tylko ja się ulitowałem i oddałem Ci nie cały rok swojego życia. - uśmiechnął się perfidnie. Oczy szatynki pociemniały, jak niebo przesłonięte chmurą burzową. - Po za tym w niektórych sprawach też jesteś beznadziejna. - machnął ręką.
- Może to wina partnera? - chciała go wyminąć, lecz znów chwycił ją za łokieć. Tym razem boleśniej bo aż syknęła.
- Odszczekaj to. - warknął. Znów mierzyli się wściekłymi spojrzeniami. Żadne z nich nie chciało odpuścić. Żadne z nich nie chciało przegrać tej walki. Bastian nie zdawał sobie sprawy jak przez niego zmieniła się Lena. Była silniejsza, bardziej pewna siebie. Nie musiała się głupio zgrywać jak on. Miała swoje argumenty, które uderzały w jego męską dumę.
- Kochanie wszystko w porządku? - znikąd pojawiła się Sarah mierząc szatynkę nieprzyjemnym wzrokiem.
- Tak. - westchnął. - Musiałem jeszcze raz wytłumaczyć Lenie, że nic nas nie łączy. - szatynka uchyliła zaskoczona usta próbując coś powiedzieć, jednak zabrakło jej słów. Jak on śmiał?! Czy ona nie widzi jak on nią manipuluje?! Łyka wszystko co jej powie! Jak ona ... dawniej. - Mam nadzieję, że teraz dotarło. - spojrzał na nią z wyższością. Nawet się nie spostrzegł jak zwinna dłoń Leny odbiła się boleśnie na jego policzku. Sarah cicho pisnęła rzucając się z ratunkiem w stronę Bastiana.
- Byłabym skończoną idiotką gdybym jeszcze się za tobą oglądała. - osiemnastolatka syknęła przez zęby. W środku aż trzęsło ją z nerwów. Dziw, że to wszystko skończyło się jednym wymierzonym policzkiem. - I doskonale wiem że Sarah to zrozumie za jakiś czas, więc już teraz jej współczuje. Znalazłam kogoś komu ktoś taki parszywy jak ty nawet do pięt nie dorasta. - rzuciła na koniec oddalając się od Bastiana i Sarah. Nie wiedziała czemu to powiedziała. Po co? Żeby poczuć satysfakcję? I bez tego ją czuła. Skłamała, trudno.
Złapała swoją kurtkę, po czym niezauważona wyszła z pubu. Na szczęście nikt z jej znajomych nie widział starcia z Bastianem. Nie chciała się tłumaczyć i opowiadać historię, którą chciała jak najszybciej zapomnieć. Po za tym była w tej chwili wściekła. Chciała być sama, wyładować na czymś swoją złość. Lecz po drodze nie znalazła niczego czym mogłaby choćby rzucić. A wandalem nie była, więc w spokoju zostawiła znaki drogowe i latarnie. Aż tak źle z nią nie było. Niestety ... może i niczego nie znalazła, ale na jej drodze stanął ktoś niewinny.
Z całym impetem wpadła na młodego mężczyznę, przez co z rąk wypadł mu świeżutki hot-dog, którego dopiero co kupił. Chłopak zaklął siarczyście co jeszcze bardziej rozwścieczyło szatynkę.
- Czy wy faceci musicie być aż takimi idiotami?! - krzyknęła wymachując rękoma.
- Wybacz, gdybym wiedział że nadchodzisz niczym czołg pancerny, trzymałbym tego hot-doga mocniej. - zironizował nieznajomy spoglądając tęsknie na parującą bułką z parówką w środku. Teraz pokrytą śniegiem ... niestety.
- Nie mówię o tym cholernym hot-dogu! - zamaszyście kopnęła bułkę, która przeleciała kilka metrów przed siebie, lądując pod zaparkowanym samochodem. - Jesteście idiotami! Zawsze musi wyjść na wasze! Nie macie za grosz szacunku do kobiet, jedynie zrzucacie na nas całe zło tego świata! - miotała się w tą i z powrotem.
- Jesteś jedną z tych ukraińskich feministek? - zapytał niepewnie rozbawiony całą tą sytuacją. - Jeśli tak to ... powinnaś być topless. - wyszczerzył zęby w szerokim uśmiechu. Lena poczerwieniała ze złości, po czym chwyciła w garść śniegu i rzuciła nim w rozbawionego prawie do łez chłopaka. Dopiero wtedy rozpoznała w nim Andreasa Wellingera. Momentalnie złość z niej wyparowała, a pojawił się zwykły wstyd. Zrobiła z siebie kretynkę, a do tego niepotrzebnie go zaatakowała ... a przecież nie powinien odpowiadać za głupotę Bastiana. - Kto Cię tak zdenerwował Lena? - spojrzał na nią swoim zniewalającym spojrzeniem.
- Nie ważne. Szkoda słów na tą gnidę. - westchnęła wkładając ręce do kieszeni. Spojrzała w stronę bezpańskiego psa, który merdając szczęśliwie ogonem wyciągnął spod samochodu bułkę z parówką. - Przepraszam. Powinnam Ci odkupić.
- I tak byłem ostatnim klientem. - wzruszył ramionami. Zapadła pomiędzy nimi krępująca cisza. Szatynce było głupio, chciała jak najszybciej się oddalić z tego miejsca. Jednak z drugiej strony poczuła nagłą potrzebę wygadania się komuś. Nie wiedziała jednak, czy niebieskooki ma ochotę wysłuchiwać o jej życiu. - Więc? Powiesz mi co to za gnida? - zagadnął.
- Był były. - mruknęła pod nosem. W międzyczasie kopała czubkiem buta w zaspę. - Nie sądziłam że tutaj go spotkam. Wystarczy że muszę oglądać jego gębę w Monachium. Na dodatek nagadał swojej dziewczynie, tej dla której mnie zostawił, że to ja za nim wszędzie chodzę, rozumiesz? - spojrzała na niego. Andi pokiwał głową i czekał na dalszą część historii. Westchnęła kontynuując. - I to niby dlatego tutaj przyjechałam. Bo on tu jest! Normalnie tylko idiota mógłby to wymyślić. - zaśmiała się nerwowo.
- Czujesz jeszcze coś do niego?
- Oczywiście że nie! - aż ją otrzepało na samą myśl. - Najchętniej zgniotłabym go obcasem. Byłam ślepa że pozwoliłam mu zbliżyć się do siebie. Przyjechałam tutaj żeby dobrze się bawić, myślałam że chociaż tutaj na niego nie wpadnę. A tu proszę ... wczoraj jakby nigdy nic podchodzi sobie do mnie. - warknęła kopiąc energiczniej w śnieg. Skoczek delikatnie złapał ją za łokieć i odsunął. Jedynie zacisnęła usta w wąską kreskę. - Na dodatek jak idiotka powiedziałam mu że znalazłam sobie kogoś, komu nie dorasta do pięt. Głupia, kto by chciał takie chodzące nieszczęście. - uderzyła dłońmi o uda.
- Po pierwsze, zapomnij że on tutaj jest. Nie dawaj mu tej satysfakcji. - położył swoje dłonie na jej ramionach. - Jemu właśnie o to chodzi. Żebyś myślała o sobie jak najgorzej, zapominając, że to z jego winy się rozstaliście. Chce Ci wmówić że to ty jesteś wszystkiemu winna. - szatynka pokiwała głową. To co mówił Andi miało sens. Właśnie to chciał osiągnąć Bastian.
- Wszyscy faceci tak robią? - zapytała niepewnie.
- Nie. - zaśmiał się serdecznie. - Tylko Ci bez honoru. Ale na szczęście, a przynajmniej mam taką nadzieję, jest ich mniej na tym świecie. - uśmiechnął się do niej, co momentalnie odwzajemniła. Miał rację. Dość rozgrzebywania ran. To właśnie tutaj miała rozpocząć nowe życie i Bastian jej w tym nie przeszkodzi! - I skoro przyjechałaś się tu dobrze bawić, to to zrób.
- Dziękuję. - szepnęła. - I przepraszam ... pewnie byłeś głodny ... - zaczęła się tłumaczyć, lecz Andi zaśmiał się serdecznie, zarażając ją tym samym. Stali tak przez chwilę śmiejąc się z głupiej bułki z parówką, którą niechcący nakarmili bezpańskiego psa. W pewnej chwili usłyszeli za sobą głosy. Lena odwróciła się zaciekawiona myśląc że to jej grupa wraca do schroniska. Lecz uśmiech momentalnie jej zrzedł, ponieważ w ich stronę zbliżał się właśnie Bastian ze swoją świtą. Jedynie jęknęła szukając drogi ucieczki.
- To on? - usłyszała głos Andiego, więc jedynie pokiwała głową. - Ok, zanim coś zrobię to wiedz, że chce mieć dzieci, więc nie kop. - rzucił. Lena zmarszczyła brwi odwracając zaskoczona wzrok w jego stronę. Andreas położył dłoń na dole jej pleców przyciągając bezbronne ciało zaskoczonej dziewczyny do siebie. Szatynka zatrzymała się na jego przyjemnie twardej klatce piersiowej. Momentalnie zabrakło jej tchu. Otumaniona zapachem jego perfum spojrzała z pytaniem w oczach na jego twarz, która niebezpiecznie zbliżyła się do jej. Poczuła jego oddech najpierw na policzku, sekundę później na nosie, aż ciepły powiew dotknął jej warg. Chciała zaprotestować, lecz nie zdążyła. Zamknął jej usta delikatnym pocałunkiem, niczym dotyk motyla. Intensywność tego doznania wręcz ją sparaliżowała. O niczym w tym momencie nie myślała, tylko o jego ustach delikatnych jak jedwab spoczywających na jej własnych. Prawie jęknęła z rozpaczy gdy odsunął się na milimetry. - Wczuj się bardziej jeśli to ma wyglądać wiarygodnie. - szepnął. Przez chwilę otrzeźwiły ją jego słowa. Oczywiście, że to było na niby. Chciała się wycofać, ale jakaś niewidzialna siła trzymała ją przy Andreasie. Co jej szkodziło? Położyła dłoń na jego szyi i wbiła swoje usta w jego. Jęknął zaskoczony, ale odwzajemnił pocałunek. Jego ręce mocniej objęły ją w tali przysuwając jej ciało jeszcze bliżej swojego. Poczuli wzajemne ciepło, które posuwało ich drobnymi kroczkami dalej. Nawet nie zauważyli gdy początkowo niewinny pocałunek zamienił się w bardziej odważny. Niespodziewanie ich języki spotkały się w połowie drogi, aby złączyć się w jednym szalonym tańcu. Lena westchnęła głośno gdy dłoń Andreasa przesunęła się po jej ciele w górę i zatrzymała we włosach. Przeczesał je swoimi palcami doprowadzając dziewczynę do chwilowej utraty świadomości. Jej ręce znalazły się przy kurtce chłopaka, niespodziewanie odsuwając zamek. Trzęsące dłonie wślizgnęły się pod nią, aby zatrzymać się na klatce piersiowej chłopaka. Wyczuła jak napina twarde jak stal mięśnie. Andreas w pewnej chwili rozpaczliwie uniósł jej drobne ciało i oparł o ścianę pobliskiego budynku. Następnie podniósł jej nogę zarzucając na swoje biodro, chcąc czuć ją jeszcze bliżej siebie. Lena zrzuciła jego czapkę wbijając dłonie we włosy, czując jak jego własne zjeżdżają w dół i zatrzymują się na jej tyłku. Uchyliła delikatnie powieki rozglądając się wokół. Nikogo nie było. Bastian zniknął, a wraz z nim jego towarzysze. Dlaczego więc ona i Andreas nadal przedstawiali tą szopkę? I do czego to doprowadziło!
- Andi ... - szepnęła odsuwają swoją twarz od jego. Spojrzał na nią zdziwiony ciężko dysząc. Postawiła nogę na ziemi i delikatnie odepchnęła go od siebie. - Chyba za daleko to ... - przerwała szukając odpowiednich słów. Dotknęła dłonią rozpalonej twarzy.
- Tak ... przepraszam. - mruknął podnosząc czapkę z ziemi.
- Nie to ja ... - ich spojrzenia się skrzyżowały. Sekundę później jak na zawołanie odwrócili od siebie speszeni wzrok. - Chyba aż tak to nie miało wyglądać. - zaśmiała się nerwowo pod nosem poprawiając rozczochrane włosy.
- Trochę nas poniosło. - zauważył strzepując z czapki śnieg, po czym założył ją na głowę. Lena zarumieniła się ponieważ sama mu ją zrzuciła. - Powinniśmy ...
- Zapomnieć. - dokończyła za niego. Była wręcz pewna że trudno będzie jej wymazać tą sytuację z pamięci. Jednak musiała stwarzać pozory. Wcale nie była taką dziewczyną. Miała swoje zasady ... więc cholera dlaczego teraz o nich zapomniała?!
- Tak ... zapomnieć. - pokiwał głową.
- Powinnam wracać do schroniska. - machnęła dłonią w prawą stronę. Parę metrów dalej stał wysoki budynek w którym zatrzymała się z całą grupą.
- Tak, ja też powinienem.
- Więc ... dziękuję za rozmowę. - zaczęła niepewnie na niego spoglądając. - No i życzę sukcesów w dalszych konkursach. - uśmiechnęła się delikatnie, co odwzajemnił. Po krótkim pożegnaniu każde z nich ruszyło w swoją stronę. Każde z tysiącem myśli w głowie. Każde z zapewnieniem, że na pewno nie zapomną ...
***
Cóż ja mogę dodać ... nie myślcie sobie, że ostatnia scena cokolwiek zmieni w relacjach Andreasa i Leny, to było przypadkowe! =D I co najważniejsze! Imiona Bastiana i Sarah są również przypadkowe, od tak je wpisałam. Oglądając mecz Bayernu Monachium z Arsenalem dotarło do mnie, że przecież Schweinsteiger i jego dziewczyna noszą te imiona, także zaznaczam że to nie są oni i to nie ma nic z nimi wspólnego! Jedynie nazwisko Leny ukradłam, także przepraszam Phillipp, po prostu Cię lubię =)