sobota, 29 marca 2014

9. Banalnie niebieskie oczy.

Sześć dni po walce na skoczni normalnej, skoczkowie stanęli przed szansą walki o medale na skoczni dużej. Lena nie wiedziała jak to się stało, ale wylądowały z Katrin pod skocznią w towarzystwie Andreasa Wanka. Skoczek przyłączył się do ich grupy, co wywołało wielkie poruszenie i podekscytowanie wśród kibiców. Zadowolony ulokował się pomiędzy dwójką znajomych dziewcząt, wymachując swoją flagą. Tak, to była dość dziwna, a zarazem zabawna sytuacja.
Skoczek wraz z Katrin znaleźli wspólny język. Ale cóż się dziwić skoro obydwoje mieli wręcz szalone charaktery. Jak to mówią : Swój swojego znajdzie w tłumie. Dlatego Lena nawet nie przeszkadzała dwójce w rozmowie, a jedynie skupiła się na konkursie. Ku jej wielkiemu rozczarowaniu, Wank nie wspomniał ani słowa o swoim młodszym koledze. A ona była bardzo ciekawa jak nastawienie Wellingera przed konkursem ... stop! Jakie nastawienie?! Oczywiście, że zastanawiała się nad tym czy aby Andi rozmyśla tak jak ona o wczorajszym incydencie. Kolejnym incydencie! Tak, to powoli zaczęło tracić kontrolę ...
- Richi! - wrzask Wanka momentalnie ją otrzeźwił. Poruszenie wokół niej sięgnęło zenitu. Niemieccy kibice zaczęli z całej siły machać swoimi flagami, szalikami i wszystkim tym co mieli pod ręką, jakby chcieli w ten sposób pomóc swojemu rodakowi jak najdalej zalecieć. Pomogło to na tyle, że Freitag przekroczył linię stu dwudziestego metra. - Hmm ... na drugą serię powinno starczyć. - stwierdził z miną fachowca skoczek.
Lena naciągnęła na głowę kaptur gdy brunet przechodził niedaleko nich z nartami na ramieniu. Nie chciała znów stanąć z nim twarzą w twarz. Wystarczy że już raz była przez niego zdezorientowana. Znał jej siostrę, która niestety ... zalazła mu za skórę i teraz miał nie za dobre zdanie na temat Leny. Ech gdyby tylko znał prawdę ... nie. Na pewno by jej nie uwierzył. Dziw że Katrin to zrobiła. Ta historia była tak idiotyczna że czasami i Lena łapała się na tym, czy aby to nie wymysł jej głowy.
- Marinus Kraus!!! - kolejne wrzaski, kolejny niemiecki skoczek który szykował się do oddania swojej próby. Przed oczami Leny stanęła miła twarz skoczka o dość obszernym uśmiechu. Był bardzo sympatyczny, wywarł na niej dobre wrażenie. Zacisnęła mocno kciuki mając nadzieję, że pierwszy poważny skok na tych Igrzyskach w wykonaniu Marinusa będzie bardzo dobry. I był! Kraus przekroczył granice stu trzydziestego metra! Ale niestety, przez sprzyjający wiatr kilka punktów mu uciekło, co wywołało buczenie wśród kibiców.
- Nienawidzę tego dodawania i odejmowania! - warknęła Katrin. Wank momentalnie pospieszył jej z pomocą, chcąc jak najlepiej wytłumaczyć, że ta opcja jest dla sprawiedliwości. Oczywiście dziewczyna wcale nie była przekonana do jego argumentów, przez co po chwili zaczęli się kłócić.
- Andi ... - szepnęła Lena. Głupi szept, a jednak oderwał Wanka i Katrin od sprzeczki. Obydwoje z wysoko uniesionymi brwiami spojrzeli na osiemnastolatkę. Szatynka momentalnie zarumieniła się i schowała połowę twarzy w szaliku, w międzyczasie zaciskając kciuki dla Wellingera. Nie mogła jednak przewidzieć tego, że niebieskooki do podziału ze złymi warunkami zepsuje swój skok i  ... nie dostanie się do drugiej serii. Wokół zaległa martwa cisza. Nawet Andreas Wank zapomniał do czego służy jego język! Wszyscy spoglądali na złego i zawiedzionego Wellingera, który rzucił swoim kaskiem o śnieg.
Nadzieja wpłynęła na serca niemieckich kibiców, ponieważ Severin Freund oddał świetny skok i uplasował się na wysokim trzecim miejscu. Ale Lena już tego nie widziała. Jej wzrok był wbity w plecy Wellingera, który ze spuszczoną głową udał się w stronę domków dla skoczków, gdzie trzymano cały sprzęt. Chciała go jakoś pocieszyć, ale nie miała pojęcia jak. Nie mogła za nim iść, nie mogła nic ... nie wiedziała czy w tym momencie Andi chce kogokolwiek widzieć. Czy chce widzieć akurat ją. Dlatego delikatnie zasugerowała Wankowi, że powinien udać się do młodszego kolegi. Tak też zrobił. Trochę ją to ucieszyło, ale nie pozbyła się ciężkiego głazu który ciążył w środku jej ciała.


Nie sądziła że to będzie aż tak proste. Z samego rana pojawiła się na lotnisku w Soczi, a już w południe przechadzała się po pokoju, który wynajęła. Cóż za szczęście! Zwolniło się miejsce w prywatnym domu, którego właściciele wynajmowali pokoje kibicom. Tak jakby na nią czekało! Tak, to musiało być przeznaczenie!
Z biletem na konkurs również nie było problemu. Wiadome że bilety można kupić przed rozpoczęciem całej imprezy ... tylko że drożej. O wiele drożej. Lina miała szczęście ponieważ momentalnie wyhaczyła konika, który sprzedał jej wejściówkę. Miała nosa do takich ludzi. Ile razy w ten sposób kupowała bilety na mecze Bayernu Monachium!
Chciała zrobić Lenie niespodziankę. Ale to dopiero po konkursie. Nie chciała się rzucać w oczy, ponieważ wiele osób mogło poznać jej siostrę, więc założyła na głowę czapkę i owinęła się szalikiem. Z daleka zobaczyła grupę niemieckich kibiców. Chwilę jej zajęło zanim odnalazła w tłumie siostrę. Lena siedziała obok chłopaka w kolorowej czapce. Jakież było jej zaskoczenie, kiedy ów nieznajomy odwrócił się do tyłu, a ona rozpoznała w nim ... Andreasa Wanka! Jakim ten Bastian był idiotą! Jak można pomylić Wanka z Wellingerem?! Lina jedynie zaśmiała się pod nosem kręcąc głową. Poczucie ulgi zawładnęło jej ciałem. Jej kochana i grzeczna siostra zakręciła w głowie Andreasowi Wankowi. Kto by pomyślał. Starsza z bliźniaczek rozglądnęła się wokół. Pora obmyślić plan idealny.


Był wściekły. Zły. Zrozpaczony. Zawiedziony. Miał ochotę połamać narty na własnej głowie! Wiedział, że raczej nie ma szans na wysoką lokatę, ale żeby nie awansować do drugiej serii?! Wcale nie pocieszał go fakt, że kilku zawodnikom z czołówki również nie udała się ta sztuka. Co to w ogóle za pociecha?! Usiadł rozczarowany w kącie pochylając głowę. Wbił we włosy dłonie i mocno potargał. Słyszał jak jego koledzy przechadzają się obok. Żaden z nich nie odważył się odezwać do niego. Nie dziwił się. Sam nie miał pojęcia jak zareagowałby na marną próbę pocieszenia. Ale mimo to życzył im jak najlepiej. Chciał aby Severinowi udało się wskoczył na podium. Zasługiwał na to. Mimo że czasami zachowywał się jak skończony palant ... tak jak wczoraj.
Andi poczuł jak ktoś zajmuje miejsce obok niego. Nie musiał zgadywać. Doskonale wiedział że to Wank uraczył go swoim towarzystwem. Niebieskooki czekał aż jego imiennik zarzuci swoim głupim i tandetnym tekstem, a wtedy on będzie mógł rzucił w niego pierwszą lepszą rzeczą którą napotka na swojej drodze. Ale ku wielkiemu zaskoczeniu, Wank nie odezwał się ani słowem. Nawet wtedy gdy reszta udała się w stronę skoczni, aby oddać swoje drugie skoki. Dopiero po kilku minutach Wank nie wytrzymał.
- Andi. - zaczął delikatnie. Wellinger delikatnie zadrżał, ale o dziwo nie przepełniała go złość. Gdzieś znikła, ulotniła się. Zostało samo rozczarowanie. - Wiem, że mnie zabijesz za to co powiem, no ale ... moje strata. A raczej Twoja bo stracisz takiego zajebistego kumpla jak ja, o ponadprzeciętnej urodzie ... - Wank aż podskoczył ze strachu gdy wokół rozległ się niespodziewany i głośny śmiech Wellingera. Andi oparł się o ścianę trzymając za brzuch. Z oczu zaczęły mu lecieć łzy. Ale nie płakał z rozpaczy. Płakał ze śmiechu. - Andi ... ty serio masz coś z głową ...
- Ty idioto. - niebieskooki wyszczerzył swoje zęby. - Powinieneś zostać psychologiem. Leczyłbyś swoją głupotą. - zauważył wstając ze swojego miejsca. Wank nawet nie wiedział że swoim głupim monologiem może pomóc młodszemu kolegę. Obserwował jedynie niebieskookiego, który przebrał się w sportowe ciuchy. - Więc? Skoro już zacząłeś swoją przemowę, to dowiem się co było na końcu? Za co miałbym Cię zabić? - zapytał po chwili ciszy, zakładając na głowę czapkę.
- Umm ... chciałem jedynie Ci powiedzieć żebyś się nie załamywał. - zawstydzony Andreas spuścił głowę i bawił się swoimi dłońmi. Wellinger był w szoku. Speszony Wank? Powinien go nagrać! - No bo będziesz nam potrzebny w drużynówce.
- O ile trener na mnie postawi. A po dzisiejszym skoku ...wątpię. - westchnął ruszając w stronę drzwi. Brunet momentalnie zerwał się z krzesła i ruszył za nim.
- Dlaczego miałby na Ciebie nie postawić? - oburzył się. - Jesteś perełką Schustera! Mało kto zabiera na Olimpiadę sportowców w Twoim wieku. On to zrobił bo w Ciebie wierzy. To ja, Marinus i Richi jesteśmy tymi, których porównuje. Tymi, którzy nie mają zapewnionego miejsca. A Ty je masz. - zaskoczony Andi spojrzał na swojego starszego kolegę. Z jednej strony czuł dziwną dumę, ale z drugiej ... może lepiej by było gdyby Schuster postawił dzisiaj na Wanka? On na pewno nie zepsułby swojej próby i mieliby czterech reprezentantów w drugiej serii. No ale ... gdyby. Gdyby babcia miała wąsy to by dziadkiem była. Jednak mimo wszystko był wdzięczny Andreasowi za te słowa. Dzięki nim wiedział, że musi odstawić na bok swoje żale. Był im jeszcze potrzebny. Potrzebny. Uśmiechnął się pod nosem. W tej chwili mógłby góry przenosić! Kto by pomyślał ... pół godziny wcześniej był w wielkiej rozpaczy! A teraz, był pozytywnie nastawiony do świata. I to przez kogo? Przez Wanka! Koniec świata jest chyba bliski.
- Chodź. Musimy trzymać kciuki za Severina! - pociągnął kumpla za rękaw.
- To może chodźmy tam gdzie spędziłem pierwszą część? - zaproponował. - Siedziałem z Leną i Katrin ... - Andi stanął w miejscu jak oparzony. Z Leną? Wank przez całą pierwszą serię siedział z Leną?! Wbił w niego zaskoczone spojrzenie. Czuł jak policzki zaczynają mu płonąć. - Nie patrz na mnie jakbym Ci laskę odbił. - Wank z politowaniem wywrócił oczami.
- Wcale tak nie pomyślałem. - mruknął. Kłamał. Andreas od razu to wyczuł.
- Oj Andi, Andi ... gówniarzu jak ty życia nie znasz. - zaśmiał się pod nosem formując ze śniegu małą kulkę, po czym rzucił nią w Wellingera. Na całe szczęście dla niebieskookiego, jego refleks był w idealnym stanie, dzięki czemu śnieg nie rozprysł się na jego twarzy. - Myślisz że nie widzę że ona Ci się podoba?
- Kto?
- Pstro! Święty Mikołaj. - zaśmiał się sam z siebie. - Lena ośle! Specjalnie wziąłem ją za żonę, żebyś był zazdrosny. Chciałem w ten sposób dowieść tego, że wpadłeś po uszy. I miałem rację ... zazdrość wręcz parowała z Ciebie. - wzruszył ramionami. A więc to tak! Wank go wkręcił! Ukartował to wszystko, żeby z niego zakpić! - Więc mi powiedz, dlaczego zamiast działać, to ty udajesz obojętnego? Było jej przykro.
- Jak to było jej przykro? O co Ci chodzi? - jaka obojętność? Co ten Wank ćpał dzisiaj. Przecież nie dalej, jak poprzedniego wieczora Andi idealnie Lenie pokazał, że wcale obojętny wobec niej nie jest. A wręcz przeciwnie!
- Matołek z Ciebie. 
- A z Ciebie idiota.
- I tak mnie kochas. - zaseplenił. Niebieskooki jedynie wywrócił oczami i westchnął ciężko. - Nie prowokuj mnie do tego, abym Ci tłumaczył jak trzeba postępować z kobietami. - zagroził śmiesznie wymachując rękoma.
- O nie, nie ... już wystarczająco moja psychika jest zniszczona przez Ciebie. - wbił w kumpla oskarżycielskie spojrzenie. Andreas jedynie teatralnie gestem, dumny z siebie, przeczesał dłonią swoje ciemne włosy. - Sam sobie poradzę.
- Jasne. - zakpił starszy skoczek.
- Dzisiaj z nią porozmawiam. - Andi skapitulował. Ale wiedział, że Wank ma rację. Im dłużej będzie to ciągnął tym gorzej dla niego.
- Tu nie trzeba co rozmawiać ... chociaż usta będą Ci do tego potrzebne ... - zamyślił się. Nie minęło pięć sekund kiedy na jego twarzy rozprysł się śnieg. Prychnął głośno wypluwając pozostałości ze swojej jamy ustnej. - Andi!
- Porozmawiam. Dzisiaj. - rzucił dobitnie, po czym ruszył w stronę band. Andreasowi nie pozostało nic innego jak otrzeć twarz i ruszyć w ślad za swoim młodszym kumplem.


Niestety, ale i tym razem obeszło się bez medalu dla niemieckich skoczków. Severinowi nie udał się drugi skok i zajął miejsce najbardziej znienawidzone przez sportowców ... czwarte. Złoty medal i tym razem zgarnął Polak, który był w fenomenalnej formie. Jedyną pociechą był spory awans Marinusa, który ostatecznie zajął szóste miejsce.
- W poniedziałek my im wszystkim pokażemy! - krzyczała Katrin wymachując swoim szalikiem. Idąca obok niej Lena jedynie śmiała się pod nosem z zachowania współlokatorki. Ale podobnie jak ona miała nadzieję, że w ostatnim konkursie skoczkowie złączą siły i sięgną po medal. Obojętnie jaki! Żeby poprawiło to humor niebieskookiemu.
Lena go widziała. Stał wraz z Wankiem obok band reklamowych. Nie wydawał się załamany, co było raczej dobrą oznaką. Ale też nie był szczególnie prze szczęśliwy. Stał skupiony, jakby rozmyślał nad czymś intensywnie, a zaraz po skoku Severina wraz z kolegami poszedł go pocieszyć. Później zniknął jej z oczu, więc chcąc nie chcąc udała się wraz z Katrin do schroniska.
- Tyłek mi zmarzł. - westchnęła. Temperatura nie była wcale niska. W ostatnich dniach można było wyczuwać wiosnę w powietrzu. Ale mimo wszystko wieczory były chłodne. - Jedyne o czym marzę to gorąca herbata i ciepły koc.
- Czytasz mi w myślach. - poczuła jak Katrin obejmuje ją ramieniem. - Ale pod kocem wolałabyś pewnie kogoś innego niż mnie ... - szepnęła próbując opanować chichot, który ogarnął jej ciało. Lena rzuciła jej jedynie oburzone spojrzenie. Doskonale wiedziała o kogo jej chodziło! Katrin chyba za punkt honoru obrała sobie wspominanie co chwile o Wellingerze. Tak na zaś, żeby Lena czasami o nim nie zapomniała. Ale jak miała zapomnieć skoro cały czas miała go przed oczami?!
- Z tego co zauważyłam to ty i Wank znaleźliście wspólny język. - rzuciła niedbale.
- Oh proszę Cię. - jej współlokatorka zaśmiała się serdecznie. - Lubię go, ale to tyle. Serce nie bije mi na jego widok tak szybko jak Tobie na widok ... - nie skończyła ponieważ wylądowała w zaspie obok. Wraz z Leną która za karę natarła ją śniegiem.


Było już późno gdy szedł w stronę schroniska w którym pomieszkiwała Lena wraz z grupą kibiców. Przez cały czas powtarzał w myślach to, co chciał jej powiedzieć. Nigdy nie rozmawiał z żadną dziewczyną na takie tematy, więc w tej chwili czuł delikatną tremę. Bał się że Lena go wyśmieje i każe spadać. A tego jego męska duma mogłaby nie przetrwać.
Znał ją tydzień. Tylko tydzień. A jednak była dla niego ważną osobą. Oczywiście nie chciał jej proponować poważnego związku, to zdecydowanie za szybko. Chciał po prostu mieć z nią kontakt po powrocie do domu. Chciał się z nią spotkać, nawet na zwykłej kawie. Nie chciał aby znikała z jego życia. No ok ... chciał po powrocie do Niemiec zabrać ją na randkę! Tak po prostu! To kina, na pizzę bądź spacer ... obojętnie gdzie. Ale z nią.
Nie bardzo wiedział jak wywołać ją na zewnątrz. Przecież nie mógł od tak stanąć w drzwiach schroniska i poprosić Lenę. Momentalnie zostałby rozpoznany. Ale akurat w tej sprawie pomógł mu Wank. Okazało się, że jego starszy kumpel wymienił się numerami telefonów z Katrin, która z kolei jako dobra znajoma przesłała dziewięć cyfr dzięki którym mógł usłyszeć głos Leny. Ale to za chwilę. Gdy podejdzie pod schronisko.
I wtedy ją zauważył. Przynajmniej tak mu się wydawało. Szła z drugiej strony w tym samym kierunku co on. Ta sama postawa, krok. Tak, to była Lena. Na całe szczęście nie zwróciła uwagi na to, że za nią szedł. Miał chwile dla siebie, aby zastanowić się, jak rozpocząć rozmowę. 
O dziwo dziewczyna zatrzymała się pod schroniskiem i rozejrzała po rozświetlonych oknach. Andi momentalnie to wykorzystał i podszedł bliżej.
-  Hej. - rzucił niedbale. Szatynka podskoczyła przerażona odwracając się w jego stronę. Zaklął pod nosem. Znowu ją przestraszył. Czy chociaż raz mógłby zachować się taktowniej? - Przepraszam, nie chciałem Cię przestraszyć. - ale o dziwo Lena nie była zła. Uśmiechnęła się szeroko spoglądając na niego.
- Nic się nie stało. - Andi miał wrażenie że dziewczyna zalotnie na niego spogląda. To było dziwne, ale nie skupił na tym zbyt długo swojej uwagi. Miał co innego w głowie. Nie chciał zapomnieć tego, co miał jej powiedzieć. - Co skoczek robi o tej porze w takim miejscu jak to?
- Szukałem Cię. - przyznał lekko speszony. Dziewczyna uniosła brwi ku górze. Była zaskoczona. Ale dlaczego? Wiadomo że po wczorajszej sytuacji i tej jeszcze wcześniejszej musieli porozmawiać. Ta dziewczyna była dla niego jedną wielką zagadką. - Słuchaj Lena ... - nabrał powietrza do płuc. Szatynka zamrugała szybko powiekami, a uśmiech momentalnie znikł z jej twarzy. Andi brnął dalej. - Chciałem Ci powiedzieć ... bo ... to co się wczoraj wydarzyło ... po prostu ... - znowu się skompromitował. Zapomniał swojej przemowy. Ba! W ogóle zapomniał do czego służy jego język!
- To co się wczoraj wydarzyło ... - spojrzała na niego zdziwiona, denerwująco przeciągając sylaby. Jakby mówiła do upośledzonego człowieka. W sumie Andi w tej chwili tak się czuł.
- Po prostu chcę żebyś wiedziała, że ... a zresztą. - zbliżył się do niej na minimalną odległość. Dziewczyna wstrzymała oddech patrząc mu w oczy. Skoczek chwycił jej podróbek, po czym nachylił ku niej swoją twarz. Już miał złożyć pocałunek na jej ustach, gdy coś go powstrzymało. Jej oczy. Coś było z nimi nie tak. Owszem, ich barwa nie zmieniła się od wczoraj, ale ... one były niebieskie. Tylko niebieskie. Banalnie niebieskie! Gdzie ten zielony odcień, który pojawiał się zawsze gdy jego twarz była przy jej twarzy? Pod tym kątem jej oczy miały zawsze kolor niebieskozielony. Nie, nie był matematykiem i wcale nie mierzył kątów, po prostu uwielbiał ten zielony błysk, który na niego spoglądał. Teraz go nie było. Zniknął. A wraz z nim wszystkie emocje Wellingera. Poczuł się dziwnie ... obojętny. Jak oparzony odskoczył od zdezorientowanej dziewczyny. - Przepraszam. - wydukał. - Ja ... ja ... przepraszam. - odwrócił się na pięcie i uciekł. Po prostu uciekł. Jak ostatni tchórz. Tak Wellinger. Całkowicie postradałeś zmysły.

***


Andi wyrósł nam na romantyka, który nawet wie jaki odcień oczu ma Lena. A mówią że faceci dostrzegają tylko podstawowe barwy =D Osobiście uważam, że końcówka wyszła mi ni jaka, ale przynajmniej jest to co chciałam, aby było. Mam jedynie nadzieję, że wam przypadnie do gustu. Trochę się teraz pomiesza jak w głowie Wellingera, ale postaram się wyjść na prosto ^^ Zachęcam do wyrażania swojej opinii i zapraszam na przyszłą sobotę :*


sobota, 22 marca 2014

8. Zbyt Szybkie Randki.

Po kwalifikacjach, które były raczej udane dla niemieckich skoczków, grupa ich kibiców odwiedziła swój ulubiony pub. W sali obok miała odbyć się zabawa szybkich randek. Zainteresowane osoby mogły zapisać się na listę, po czym czekać na rozpoczęcie. Lena z Katrin nie miały zbytnio ochoty na takie wygłupy. Dzisiejszy dzień i tak był za bardzo szalony. Usiadły jedynie przy barze i popijały kolorowe drinki. Co chwilę było słychać śmiech Katrin, która wspominała ich ostatnie przygody. Lenie nie bardzo było do śmiechu. Od początku przyjazdu tutaj była w centrum zainteresowanie skoczków. Co chwile na któregoś wpadała. W ciągu tygodnia zdążyła być przez nich podrywana, musiała ich opatrywać, zaliczyła nawet pocałunek i wyszła za mąż za jednego z nich. Czyste szaleństwo! Z boku wyglądało to tak jakby przyjechała tutaj specjalnie, aby ich podrywać. A przecież to wszystko nie było jej winą! Szczerze mówiąc ona sama nie odzywała się za dużo!
Westchnęła poprawiając włosy. Przed oczami błysnął jej cwaniacki uśmiech Katrin, która wpatrywała się w jakiś obiekt za jej plecami. Szatynka jęknęła zamykając powieki. Podejrzewała kto wszedł do pubu.
- Twój mąż się pojawił. - usłyszała. Chociaż jej współlokatorka miała bardzo dobry humor. W sumie Lena nie dziwiła się temu. Cała sytuacja była komiczna dla osoby postronnej. Co by powiedziała Lina? A właśnie. Dawno z nią nie rozmawiała. Ani jedna, ani druga siostra nie kwapiła się do tego aby zadzwonić. Po tym jak Lena obiecała dobrze się bawić, nie miała chwili czasu, aby zdać relacje bliźniaczce. Obiecała sobie, że po powrocie nadrobią czas.
Odwróciła ostrożnie głowę i rozejrzała się dyskretnie po sali. W oczy rzucił się jej wysoki chłopak z rozwianymi włosami. Stał do niej plecami trzymając dłonie w kieszeniach od spodni. Od razu w tej postawie rozpoznała Wellingera. Obok niego stał niższy chłopak z szerokim uśmiechem. Obydwaj obserwowali Wanka, który był pochylony nad listą dla zainteresowanych dzisiejszą zabawą.
- Mało mu wrażeń na dzisiaj? - mruknęła pod nosem wyciągając dłoń po szklankę z kolorowym drinkiem. 
- A co? Zazdrosna o męża? - Katrin wyszczerzyła się szeroko. Szatynka jedynie wywróciła oczami. - Lena, powiedz szczerze. Wolałabyś aby na miejscu Wanka był Wellinger? - współlokatorka wbiła w osiemnastolatkę swoje zielone oczy. Dziewczyna upiła dwa łyki alkoholu i zamyśliła się przez chwilę. Czy wolałaby Andiego zamiast Wanka? Cóż, to była tylko niewinna zabawa. Bardziej bolał ją fakt iż niebieskooki traktuje ją jak powietrze. Ok, mieli zapomnieć o całej sytuacji, ale to nie sprawiedliwe że on sobie z tym idealnie poradził, a ją kuje w brzuchu na jego widok.
- Co mi szkodzi być żoną Wanka? Jeszcze przez ... - tu spojrzała na wyświetlacz swojego telefonu. - ... cztery godziny?
- Nie sądziłam że z niego taki świr. - szatynka pokiwała jedynie głową wsłuchując się w słowa piosenki, która rozbrzmiewała po całym pomieszczeniu. Po chwili DJ poinformował przez mikrofon o rozpoczęciu się zabawy. Zaprosił zainteresowane osoby do pomieszczenia obok, dzięki czemu na sali zrobiło się luźniej. Lena wstała ze swojego miejsca, po czym ruszyła w stronę baru po nowe zamówienie. Obiecała sobie w myślach że to będzie jej ostatni drink. Niby nie miała słabej głowy, ale wolała nie ryzykować. Nie zdążyła jednak nawet zbliżyć się do blatu baru. Poczuła na nadgarstku czyjąś dłoń. Odwróciła się zaskoczona stając twarzą w twarz z Wankiem.
- Lena ratuj! - zawył próbując przekrzyczeć głośną muzykę. - Brakuje jednej dziewczyny do zabawy. Zgłosiło się za dużo chłopaków, a nie chce dawać tej przyjemności Andiemu żeby się wycofał, bo tylko na to czeka. - wbił w nią maślane oczka. Była to ta sama mina którą zaprezentował przy oświadczynach. Znowu coś od niej chciał. Kolejne wariactwo!
- Ale skoro Andi nie chce brać w tym udział, to chyba lepiej jak się wycofa. - westchnęła ciężko. Doskonale rozumiała Wellingera. Ona też nie miała ochoty brać udziału w tej szopce. Ale jak Wank sobie coś postanowi to nie ma przeproś. Nawet nie zauważyła jak znalazła się w sali obok, po czym zajęła wyznaczone miejsce. Zwariowała. Przecież ona nie potrafi rozmawiać z facetami! A teraz czekało ją kilkadziesiąt trzyminutowych rozmów. Dopiero teraz do niej dotarło, że mogła wysłać tu Katrin. Jej współlokatorka mimo wszystko lepiej bawiłaby się tutaj niż ona.
Usłyszała dźwięk przypominający gong, po czym na przeciwko niej usiadł rudy chłopak z szerokim uśmiechem. Przedstawił się, po czym zaczął opowiadać o sobie. Szatynka podparła dłonią brodę i rozejrzała się delikatnie po sali. Jej wzrok skrzyżował się ze spojrzeniem niebieskookiego. Widać było że on również nie był zainteresowany rozmową ze swoją blond partnerką. Posłał Lenie delikatny uśmiech, który wywołał pożar na jej policzkach. Spuściła momentalnie głowę, aby nikt nie zauważył jej delikatnych rumieńców.
Kolejny gong, kolejny partner. Tym razem towarzystwo miała ciekawsze, ponieważ zobaczyła przed sobą uśmiechniętego Marinusa Krausa. Chłopak na całe szczęście nie przygotował o sobie referatu, a jedynie wymienił się z nią wrażeniami z pobytu w Krasnej Polanie. Sprawił wrażenie sympatycznego faceta, który brał udział w tej szopce ze względu na upierdliwego Wanka. Nawet po chwili zaczęła tęsknić za jego towarzystwem, gdy kolejny rozmówca bezczelnie zaczął ją podrywać. Na dodatek przez cały czas czuła na sobie wzrok Wellingera, który prześwietlał ją na wylot. A gdy tylko próbowała wyłapać jego spojrzenie, odwracał się z cwaniackim uśmieszkiem. Lena była zdezorientowana. Raz osiemnastolatek traktował ją jak powietrze, a teraz zamiast skupić się na swoich rozmówczyniach, wolał ją prześladować wzrokiem. Nie żeby narzekała ...
- Hej. - usłyszała kolejnego partnera. Niechętnie oderwała wzrok od niebieskookiego i spojrzała na znajomego bruneta. Przed nią siedział Richard Freitag uśmiechając się z pewnością siebie wymalowaną na twarzy. - Chyba nie muszę się przedstawiać?
- Nie, doskonale Cię kojarzę. - odwzajemniła uśmiech.
- Ja Ciebie też. - stwierdził. Początkowo Lena poczuła dziwny niepokój, ale momentalnie się go pozbyła. Wank był paplą. Na pewno skoczkowie wiedzieli kim jest. Jednak się pomyliła. - Berlin. Klub Mexico. Myślę że pamiętasz ... Lina. - szatynka uchyliła lekko usta. Była zdezorientowana. Nie wiedziała co ten chłopak mówi. Jaki Berlin? Jaki klub? Dlaczego on sądzi że się znają?! I właśnie wtedy dotarło do niej najważniejsze ... Lina! Tak, na pewno chłopak znał jej siostrę i teraz jest pewien że ona siedzi na przeciwko niego.
- Umm ... mam krótką pamięć. - mruknęła spoglądając delikatnie na zegarek. Jak na złość czas wlókł się niemiłosiernie. Chciała, aby Richard jak najszybciej sobie stąd poszedł!
- A Martina pamiętasz? Taki wysoki blondyn, dobrze Ci się z nim rozmawiało ... nawet za dobrze. - wbił w nią swoje spojrzenie. Nie dobrze. Wręcz fatalnie! Znowu Lina coś nawywijała, a ona musi tego wysłuchiwać. Co ten Freitag od niej chce! Serio nie miał już innych tematów do rozmów, tylko głupoty z przeszłości. - On dalej Cię wspomina. Szkoda że zniknęłaś bez słowa. - no tak. Lina zachowała się niczym Bastian. Szatynce było w tym momencie wstyd za siostrę.
- Słuchaj. - zaczęła powoli. - To nie jest tak jak myślisz ... - dźwięk gongu który rozbrzmiał wokół był dla niej wybawieniem. Poczuła jak wielki kamień spada jej z serca. Ale wiedziała że chłopak tak łatwo nie odpuści. A po przykładzie Wellingera wiedziała, że jak się chce, to trudno kogoś unikać.
Freitag odszedł posyłając jej jedynie ironiczny uśmieszek. Westchnęła ciężko poprawiając włosy. Zrobiło się jej gorąco, więc pozbyła się zbędnego okrycia zostając w samej bokserce. Pożałowała tego dość szybko. Na przeciwko niej usiadł zadowolony Wellinger, którego wzrok zjechał na jej dekolt. Zakaszlała znacząco. Chłopak wyprostował się na krześle uśmiechając cwaniacko.
- Hej, jestem Andreas. - wyciągnął do niej dłoń którą uścisnęła. - Ale możesz mówić do mnie Andi. To takie ... niewinne zdrobnienie. - puścił jej oczko. Lena nie wiedziała co Wellinger kombinuje, ale stwierdziła że nie szkodzi trochę z nim poflirtować.
- Lena. - założyła niewinnie kosmyk włosów za ucho. - Niewinne zdrobnienie? Myślałam, że powiesz coś w  stylu ... seksowne? - osiemnastolatek uniósł zaskoczony brew ku górze. Zrozumiał. 
- Może być i seksowne, jeśli Tobie odpowiada. - oparł łokcie o blat stolika patrząc jej prosto w oczy. - Więc ... powiesz coś o sobie? Jakieś zalety? - uśmiech nie schodził mu z twarzy. Nigdy nie powinien! Wyglądał wtedy niczym młody Bóg. 
- Hmm podobno potrafię bez słowa zaciągnąć sławnego sportowca do ołtarza. - westchnęła od niechcenia, po czym zarzuciła włosy na jedną stronę. Spodobał mu się ten gest. Zauważyła błysk w jego pięknych oczach.
- Mam nadzieję, że to nie ostrzeżenie? - zaśmiał się pod nosem.
- A jeśli?
- Jakoś się nie boję. - wzruszył ramionami. - Zresztą ... dostałem od Twojego męża pierwszeństwo do nocy poślubnej. - Lena zaśmiała się serdecznie na samo wspomnienie. Chociaż wcześniej wcale jej do śmiechu nie było. Może dlatego, że Andi nie zwracał na nią uwagi. Ale dlaczego? Chyba nie był zazdrosny o Wanka! Bo nie był, prawda?
- Muszę Cię zmartwić. Panią Wank jestem jeszcze nie całe trzy godziny. - zagryzła zadziornie dolną wargę. Wzrok niebieskookiego momentalnie tam się znalazł. Uchylił usta jakby chciał coś powiedzieć, ale najwidoczniej zapomniał bo nie wydobył się z nich żaden dźwięk. - Po za tym odmówiłeś, więc za późno.
- Szkoda. - szepnął przeczesując swoje i tak rozczochrane włosy. Szatynka uniosła brew ku górze spoglądając na niego z pytaniem w oczach. Rozległ się gong. Obydwoje jak na zawołanie westchnęli zawiedzeni, po czym wybuchnęli głośnym śmiechem. Podszedł do nich kolejny rozmówca, lecz ku zaskoczeniu szatynki Andi go odprawił. - No co? Jeszcze nie skończyłem z Tobą rozmawiać. - udał niewiniątko.
- A wiesz, że ta zabawa polega na tym że rozmowa trwa tylko trzy minuty? - zapytała niepewnie. - Odgoniłeś mi adoratora.
- Mówiłem już przed południem że to głupie. - wzruszył ramionami. - Zaraz ... jakiego adoratora? - przymrużył powieki udając złego. - Obserwowałem Cię Lena. Ze wszystkimi rozmawiałaś od niechcenia. Tylko przy mnie uśmiechają Ci się oczy. - szatynka speszyła się delikatnie. 
- Ciekawe czemu. - założyła ręce na piersi.
- Pewnie dlatego że jedynie ja świetnie całuje. - zauważył rezolutnie. Zapadła pomiędzy nimi cisza. Wpatrywali się w swoje oczy wspominając sytuację o której tak na prawdę mieli zapomnieć. Nie udało się. I to obojgu.
- Jesteś zbyt pewny siebie. - przerwała krępującą ciszę. - Niestety nie mogę Cię porównać do żadnego faceta na tej sali, ale ... może być trochę racji w tym co mówisz. - Lena opanuj się! Nie mów mu że całuje nieziemsko! 
- Trochę? - jęknął.
- Dużo też zależy od partnerki.
- Wiem. - westchnął rozmarzonym wzrokiem. Lena poczuła jak zaschło jej w gardle. Nie mogła jednak stąd uciec. Zresztą ... wcale nie chciała! Rozmowa z Andim była kompletnie bez ładu i składu, ale jakoś żadne z nich nie chciało jej przerywać. Było to zdecydowanie lepsze niż boczenie się na siebie. - Po za tym musisz używać dobrego błyszczyka czy jak to wy tak nazywacie. Bo masz słodkie usta.
- Umm ... czy my nie mieliśmy ... - zaczęła niepewnie.
- Zapomnieć? - zapytał nachylając się niebezpiecznie. Lena pokiwała delikatnie głową. - A udało Ci się zapomnieć? - i tu ją miał. Doskonale wiedział, że o tym nie dało się zapomnieć. Szatynka uśmiechnęła się zadziornie. - Właśnie. - poczuła jak kładzie jej dłoń na kolanie. Wstrzymała oddech, ale nie odrywała od niego wzroku. Nie dała po sobie poznać jak ten dotyk na nią zadziałał.
- Dziwne. Myślałam że wcześniej że Ci się udało. - przekrzywiła zabawnie głowę.
- Ach ... przy Wanku muszę trzymać gębę na kłódkę. To straszna papla. - westchnął przesuwając swoją dłoń wyżej, po czym zaczął kreślić jakieś wzorki na jej udzie. - Pamiętasz punkt 11 B? - spytał, na co Lena się zaśmiała. - Właśnie.
- Właśnie go łamiesz. - zauważyła spuszczając wzrok na swoje udo.
- Wydasz mnie? - wyszczerzył się szeroko zaciskając dłoń. Znów gong. Tym razem żadne z nich nie zareagowało. Andi nachylił się niebezpiecznie ku jej twarzy. Dziewczyna wstrzymała oddech. - Urywamy się? - szepnął jej do ucha. Zadrżała delikatnie.
- Dokąd?
- Hmm ... może masz ochotę ... tańczyć? - zaskoczona Lena podniosła się z krzesła. Jak w letargu ruszyła przed siebie w stronę sali z której dobiegała głośna muzyka. Poczuła jak Andi kładzie swoją dłoń na jej tali i prowadzi na sam środek parkietu. Kolorowe światła przez chwilę ją oślepiły dając dziwne wrażenie jakby świat zaczął się kręcić. Wellinger brutalnie odwrócił ją do siebie łapiąc za ręce, które założył sobie na kark. Swoje dłonie położył na biodrach dziewczyny przybliżając ją jeszcze bliżej siebie. Ku zaskoczeniu dziewczyny przyłożył swoje czoło do niej. Uśmiechnęła się zadziornie czując jak jej serce przyspiesza. Słysząc szybką i rytmiczną muzykę zaczęła kręcić biodrami. Przez bliskość ich ciała zaczęły zmysłowo ocierać się o siebie, a przyspieszone oddechy nagle się zmieszały. Dłonie Leny wślizgnęły się we włosy chłopaka, który przymknął powieki wtulając twarz w jej szyję. Czując jak ściska jej pośladki odwróciła się do niego śmiejąc pod nosem. Andi jednak doskonale sobie poradził. Przytulił się do jej pleców kładąc dłonie na brzuchu. Po chwili wsunął je pod jej bokserkę. Szatynka wstrzymała oddech. Nigdy w ten sposób nie tańczyła z chłopakiem. Ba! W ogóle nie tańczyła. Bastian w ogóle nie lubił tańczyć ... stop! Niech szlag weźmie w tej chwili Bastiana! Dłonie Wellingera przesunęły się po jej brzuchu ku górze zatrzymując pod samymi piersiami. Jęknęła odchylając głowę na jego ramię. Prawie nieprzytomnym wzrokiem rozejrzała się wokół. Nikt nie zwracał na nich uwagi, każdy był zajęty sobą. Na szczęście. Gwałtownie odwróciła się do niego kładąc dłonie na klacie chłopaka. Oczy chłopaka lśniły, a oddech podobnie jak u niej był przyspieszony. Przybliżyli swoje twarze ku sobie. Andi nachylił się do dziewczyny chcąc ją pocałować, kiedy z boku ktoś szarpnął go za łokieć. Odwrócił się wściekły, ale widząc wyszczerzonego Wanka momentalnie się opanował. Lena odsunęła się od niego co prawie wywołało jęk rozpaczy u Wellingera.
- Dobrze że zająłeś się moją żoną, ale zmywamy się! - próbował za wszelką cenę przekrzyczeć głośną muzykę. -  Schuster był u nas w pokojach, a teraz wściekły szuka nas po hotelu. Severin powiedział, że nie ma zamiaru nas tłumaczyć więc mamy być zaraz w hotelu. - machnął ręką wskazując drzwi wyjściowe. Andi jednak dalej stał w miejscu trzymając dłoń Leny. - Andi, idziemy! - krzyknął Wank przeciskając się pomiędzy tłumem. Teraz to on o dziwo był tym, który myślał dojrzale.
- Idź. - szatynka niechętnie wyrwała dłoń z jego uścisku.
- Lena ...
- Punkt 11 B, pamiętasz? - uśmiechnęła się zadziornie. Andi odwzajemnił gest i ruszył szybkim krokiem za swoim imiennikiem. Lena odwróciła się na pięcie ciężko wzdychając, po czym ruszyła w stronę baru. Sytuacja jeszcze bardziej się skomplikowała. Teraz wiedziała że na pewno nie zapomni o tych dwóch wydarzeniach. Ba! Na pewno nie zapomni o Wellingerze.

***

Skoczkowie w pośpiechu wrócili do hotelu. Na całe szczęście po drodze nie spotkali Schustera. Okazało się, że trener śpi sobie smacznie w swoim pokoju, a jego inwazja na ich cztery ściany okazała się głupim żartem Severina. Andi był wściekły na starszego kolegę. Gdyby nie on to ... ech. Nie ważne.
Na swojej koszulce czuł zapach perfum Leny, co doprowadzało go powoli do szaleństwa. Co ta dziewczyna z nim robiła?! Jednym szybkim ruchem zdjął z siebie zbędne ubranie. Odetchnął głęboki wsłuchując się w szum wody. Marinus brał prysznic, więc on na spokojnie mógł przeanalizować dzisiejszy wieczór. Co go podkusiło żeby flirtować z tą dziewczyną? Ba! Co go podkusiło, aby brać udział w tej szopce z szybkimi randkami! To był ostatni raz kiedy posłuchał Wanka. Nie dość, że jego rozmówczynie kleiły się do niego jak muchy do miodu, to jeszcze musiał widzieć jak Lena była podrywana przez jakichś gostków ... nie! To nie możliwe. Nie mógł być zazdrosny!
- Wolne. - usłyszał wybudzając się z rozmyśleń. Nieprzytomnym wzrokiem spojrzał na Marinusa, który paradował po pokoju w samych bokserkach w misie. - Wszystko ok? - zapytał zaniepokojony. Andi pokiwał jedynie głową, po czym zniknął za drzwiami łazienki. Pozbył się z siebie zbędnych rzeczy i wskoczył pod prysznic włączać chłodną wodę. Miał nadzieję, że chociaż ona mu pomoże.
Oparł swoje plecy o kafelki pozwalając, aby strugi wody spływały mu po twarzy. Jakob miał rację. Jak zwykle! Czy on chociaż raz mógłby nie rozwiązać zagadki, która dręczyła niebieskookiego?! Chociaż raz ... jeden, malutki raz. Ale nie, on od razu musiał wysunąć idealny wniosek. Andi się zakochał. No, przynajmniej zauroczył. Ale to jest jedynie malutki kroczek do miłości. I co teraz miał niby zrobić?


W tym samym czasie Lena leżała na plecach na swoim skrzypiącym łóżku spoglądając w sufit. Na jej ustach pojawił się delikatny uśmiech, który raz po raz zagryzała. Wydarzenia sprzed godziny wciąć kotłowały się w jej głowie. W uszach nadal słyszała muzykę do której tańczyła z Andim, a przed oczami ... miała jego twarz. Uśmiechnęła się szerzej. Doszła do wniosku, że zachowuje się jak zakochana małolata. A przecież ona była poważną osobą i nigdy nie dawała się ponieść emocjom. Nawet z Bastianem wszystko było inne. Naturalne, przewidywalne ... bez dodatkowej iskry. Teraz było inaczej. Jej serce nigdy nie biło tak szybko na widok jakiegokolwiek chłopaka. Dopóki nie pojawił się Wellinger i te jego oczy, które potrafiły przeszyć ją na wylot! Do tego jego dłonie ... stop! Westchnęła ciężko zamykając powieki. Kto wie jak jutro zachowa się skoczek. W końcu już raz udawał obojętnego.
Przekręciła się na bok wbijając swój wzrok w ścianę. Tydzień w Rosji całkowicie ją zmienił, tego była pewna. Wyjedzie stąd jako całkowicie inna osoba. I tego nie chciała. Nie chciała stąd ruszyć się na krok. Nie chciała wracać do szarego Monachium, do miejsca w którym nie spotka za rogiem żadnego niemieckiego skoczka. Nie spotka Andiego. Mina momentalnie jej zrzedła. Że też nie mogła zakochać się w kimś innym.

***


I to jest właśnie ósmy rozdział =) Andi z Leną jeszcze bardziej się do siebie ... zbliżyli! Do Wellingera dotarło że się zauroczył w dziewczynie ... no ok, przy delikatnej pomocy Jakoba. Ale potem sobie sam poradził =)
W kolejnym powitamy Linę w Soczi, także zapraszam już dzisiaj! :*


Andi z Leną tańczyli do ...



(przymknijcie oczy na to, że ta piosenka wyszła po Igrzyskach ^^)

sobota, 15 marca 2014

7. Pani Lena Wank.

Z samego rana, w Walentynki, Lena wraz z Katrin wracały jak co dzień z baru szybkiej obsługi z prowizorycznym śniadaniem w rękach. Okazało się, że nie tylko szatynce nie smakują posiłki w schronisku. Jej współlokatorka, choć niewybredna, skapitulowała po trzech dniach. Od tamtej pory codziennie rano odwiedzały bar.
Co się zmieniło w życiu Leny w ciągu ostatnich trzech dni? Nic. Unikała Wellingera jak tylko mogła, co nie było wcale trudnym zadaniem. Skoczkowie skupili się raczej na treningach, a ich kibice spędzali miło czas na rozrywkach, które zapewniała im Krasna Polana. Oczywiście szatynka nie zapomniała o nocnym incydencie, próbowała jednak nie analizować go całą dobę. Dzięki nowym znajomym oraz rozkwitającej się przyjaźni z Katrin, bawiła się świetnie.
O dziwo miała przyjemność spotykać innych sportowców.
Na przykład w tej chwili mijała je dwójka austriackich skoczków. Młodzi mężczyźni śmiali się donośnie czytając jakąś bzdurną ulotkę. Lena, która była douczona dzięki Katrin, rozpoznała w nich Dietharta oraz Hayböcka. I właśnie ten ostatni został pchnięty przez niższego kolegę wprost na szatynkę. Tylko dzięki jego refleksowi nie wylądowali wspólnie na śniegu. Jednak sytuacja była dość niezręczna ponieważ dłonie skoczka spoczęły na biodrach Leny. Byli zbyt blisko siebie. Za blisko. Szatynka musiała przyznać, że chłopak był przystojny, ale ... no właśnie. Odepchnęła go szybko od siebie.
- Przepraszam. - mruknął zawstydzony.
- To nie Twoja wina. - zauważyła Katrin zakładając ręce na piersi. - Przykre że musisz przebywać w otoczeniu przedszkolaków. - tu spojrzała wymownie na Dietharta, który był sprawcą całej sytuacji. Skoczek nic sobie jednak nie zrobił ze słów dziewczyny, a jedynie wyszczerzył się szerzej.
- Michi po prostu szuka żony. - wzruszył ramionami wymachując ulotką z której przez ostatnie minuty mieli ubaw. Hayböck jedynie zmierzył go morderczym wzrokiem.
- Sam sobie znajdź. - warknął.
- Powątpiewam czy znajdzie się taka naiwna. - dodała Katrin wywołując wybuch śmiechu u pozostałej dwójki. Oczywiście wyjątkiem był sam Thomas, któremu mina momentalnie zrzedła. - Chodź Lena. - pociągnęła rozbawioną szatynkę za sobą. Nie uszły jednak kilku kroków, ponieważ zostały zatrzymane przez Hayböcka, który nagle przed nimi wyrósł.
- Wesołych Walentynek. - uśmiechnął się do nich delikatnie i podał dwa małe lizaki w kształcie serc. Mile zaskoczone dziewczyny mruknęły pod nosami podziękowania. - I przepraszam za niego. - wskazał głową na kolegę, który gwizdał pod nosem jedynie sobie znaną melodyjkę. Lena już otwierała usta, aby coś powiedzieć jednak znów ubiegła ją Katrin rzucając luzackie spoko. - To cześć. - rzucił wymijając je.
- A jak idziesz na poszukiwania żony, to nie bierz ze sobą tej niedorobionej przyzwoitki! - zawołała za nim współlokatorka Leny.
- A jakby go nie było? To znalazłbym? - uśmiechnął się szeroko skupiając wzrok na szatynce. Osiemnastolatka speszyła się niczym podlotek, po czym kopnęła delikatnie Katrin w kostkę, dając znak, aby uratowała sytuację. W końcu sama go zaczepiała. To nie ona chciała z nim flirtować. Co to, to nie!
- Zajęta! - wskazała palcem na grzywkę Leny gdzie widniały pasemka w kolorze niemieckiej flagi, po czym odwróciła się na pięcie. Szatynka momentalnie ruszyła jej śladem nawet się nie oglądając. - Masz branie na tych Igrzyskach, aż jestem zazdrosna. - zaśmiała się serdecznie.
- Daj spokój, to były tylko żarty. - wytknęła jej język.
- Jasne! - znów zaniosła się śmiechem podnosząc coś z ziemi. Okazało się, że była to siostra bliźniaczka ulotki, z której ubaw mieli Austriacy. - Ha! Już wiem o co chodziło z tą żoną ...

W tym samym czasie niemieccy skoczkowie siedzieli wspólnie przy stoliku w hotelowej jadalni, spożywając śniadanie. Wokół nich panowała dziwna cisza. Wszyscy byli skupieni na dzisiejszych kwalifikacjach. Ostatnie dni spędzili na trenowaniu, całkowicie zapominając o jakichkolwiek rozrywkach. Nawet Wank odpuścił sobie opowiadanie dowcipów, po tym jak się dowiedział, że nie wystąpi w jutrzejszym konkursie. Był zawiedziony, mimo że od początku był przygotowany na taką sytuację. Jego młodszy kolega, imiennik, chciał jakoś poprawić mu humor, jednak nie miał zielonego pojęcia w jaki sposób to uczynić. Bo przecież przygnębiony Wank to coś gorszego niż choroba wściekłych krów.
Wellinger odprowadził wzrokiem Richarda, który odniósł swój pusty talerz do specjalnego okienka. Dzięki gęstej atmosferze, która zapanowała pomiędzy nimi, zapomniał o swoich problemach i rozterkach. Już nie rozmyślał rzeczowo nad rozmową z Jakobem, ani o sytuacji z Leną. Skupił się całkowicie na Igrzyskach.
- Widzieliście? - ciszę przerwał Freitag wymachują ni to czerwoną, ni brązową ulotką. Usiadł na swoim miejscu, a pozostała czwórka utkwiła w nim swoje spojrzenia. - Szybkie małżeństwo. - zaczął czytać. - Dzisiaj każdy może wziął fałszywy ślub z jakąkolwiek osobą, nieskończoną ilość razy.
- Pokaż. - Severin wyrwał mu ulotkę, po czym zmarszczył czoło. - Wkręcasz nas. Przecież to jest po rosyjsku, a ty nie umiesz czytać po rosyjsku! - wytknął mu język. - Którego z nas w ten sposób chciałeś naciągnąć na małżeństwo z Tobą?
- Na pewno nie Ciebie idioto. - warknął wyrywając mu małe ogłoszenie. - Po za tym na dole jest po angielsku, ale nie jesteś zbyt inteligentny, więc nie zauważyłeś. - zironizował, po czym zaczął czytać dalej. - Za to o 20:00 w klubie obędą się trzyminutowe szybkie randki ... szybkie randki? - zmarszczył czoło.
- Gdzieś się z tym spotkałem. - zauważył Marinus popijając swój sok. - Dziewczyny siedzą przy stolikach, faceci się przysiadają na trzy minuty, rozmawiają, a potem rozbrzmiewa dźwięk specjalnego dzwonka, wstają i idą do innej. I tak cały czas. - wzruszył ramionami. Pozostali zmierzyli się zaskoczonymi spojrzeniami.
- To bez sensu. - zauważył niebieskooki.
- Niby tak, ale można w krótkim czasie zaliczyć dużo lasek. - pierwszy raz od kilku godzin Wank wyszczerzył się szeroko, co niezmiernie ucieszyło jego kolegów. - Myślicie że trener nas puści? Mnie powinien i tak jutro nie skacze. Za to może kogoś poznam. - zatarł zadowolony swoje dłonie. - Tylko z kim się tu ożenić. Andi? Nie chciałbyś takiego męża? - zwrócił się do Wellingera poruszając brwiami.
- Wybacz Wanki, ale nie pociągają mnie faceci. - zaśmiał się pod nosem. - A ty niestety nie jesteś wyjątkiem. Może i coś tam w sobie masz ale ...
- Wolisz Lenę. Spoko. - machnął ręką dumając nad czymś. Niestety, ale tym razem to on dopuścił do tego, że osiemnastolatek się zachłysnął. Na całe szczęście obyło się bez profesjonalnej pierwszej pomocy. Andi dość szybko złapał powietrze i zaczął spokojnie oddychać.
- Mam obawy co do tego, czy powrócę do domu cały i zdrowy. - mruknął pod nosem. - Nie dość, że czuję się przez was zdemoralizowany to jeszcze czyhacie na moje zdrowie i życie. - nikt się jednak jego słowami nie przejął. Richard poszedł do swojego pokoju nadal studiując ulotkę, Severin skupiony był na swoim talerzu, a z kolei Marinus zawzięcie pisał wiadomość tekstową do swojej dziewczyny. Jedynie Wank szczerzył się jak głupi do sera. Wellinger zaczął żałować, że jeszcze kilka minut temu martwił się o stan starszego kolegi. - Nie ma żadnej Leny. - warknął.
- Na pewno? - Wank uniósł brew ku górze, a gdy niebieskooki energicznie pokiwał głową rzucił. - W takim razie wiem z kim wezmę ślub ...

Było już południe gdy dziewczyny oparte o balustradę tarasu ogrzewały swoje twarze w ciepłych promieniach słońca. Pogoda tego dnia również dopisywała, tak jak i ich humory. Lena z Katrin całą drogę powrotną śmiały się z ulotki. Organizatorzy mieli na prawdę szalone pomysły. Szybkie śluby i to obojętnie z kim, oraz nieskończoną ilość razy. Do tego próba oświadczyn 
Hayböcka oraz przyzwoitka w postaci Dietharta. A to dopiero było południe! Strach myśleć co jeszcze się wydarzy. No właśnie ...
Lena wpatrywała się w czubki drzew gdy poczuła jak Katrin ją szturcha łokciem. Zmarszczyła czoło spoglądając na współlokatorkę. Rozbawiona dziewczyna wskazała jedynie głową kierunek, w który chciała aby zerknęła szatynka. Usłuchana osiemnastolatka spełniła tą prośbę, po czym momentalnie zamarła. W stronę ich schroniska szli Wank oraz Wellinger. Na widok tego drugiego Lena straciła chwilowo dech w piersiach. 
- O ile zakład, że Wellinger idzie Ci się oświadczyć? - Katrin zaśmiała się serdecznie nie odrywając wzroku od skoczków. Lena jedynie zmierzyła ją morderczym wzrokiem. Chciała jak najszybciej schować się w pokoju i pociągnąć za sobą współlokatorkę. Jednak nie udała jej się ta sztuka. Szybszy był Wank, który ją dostrzegł i energicznie machał rękoma wołając jej imię. Dziewczyna westchnęła. - Chodź! - jedynie jej nowa przyjaciółka była rozbawiona tą sytuacją. Złapała Lenę pod ramię i pociągnęła w stronę drewnianych schodów, które były zejściem z tarasu wprost przed schronisko. Osiemnastolatka wlokła się za współlokatorką w stronę skoczków. Było dobrze. Nie widziała Wellingera już trzy dni, a teraz ni stąd ni zowąd znów się pojawił!
- Cześć! - Wank wyszczerzył się szeroko, po czym kulturalnie podał dłoń Katrin i się przedstawił. To samo zrobił jego towarzysz. Po chwili nastąpiła dość nietypowa sytuacja. Otóż starszy Andreas padł na kolana przed Leną robiąc maślane oczka. Dziewczyna uchyliła zaskoczona usta, po czym przeniosła wzrok na Wellingera. Ten jednak wydawał się być obojętnym na zachowanie swojego kolegi. - Lena? Wyjdziesz za mnie?
- C-co? - wydukała wyszczerzając oczy. Katrin zmarszczyła zaskoczona czoło patrząc to na Wellingera, to znowuż na klęczącego przed Leną Wanka. - Jednak zrobiłeś sobie coś w głowę przy upadku? Mogłam zaproponować trenerowi żeby zrobił Ci prześwietlenie ...
- To nie pomoże. - wtrącił niebieskooki. Na sam dźwięk jego głosu szatynkę przeszedł dość przyjemny dreszcz. - On już ma tak od urodzenia.
- Oj no ... - jęknął klęczący skoczek. - Jesteś jedyną kobietą, którą jako tako znam tutaj, a że można wziąć z kimś ślub, a Andi powiedział, że go nie obchodzisz, to pomyślałem że może byś chciała mnie? - złożył dłonie jak do modlitwy, pomiędzy którymi wystawała nieszczęsna ulotka.  Andi powiedział, że go nie obchodzisz. Andi powiedział, że go nie obchodzisz. Lenie zrobiło się dziwnie przykro, przez co przeklęła samą siebie. Oczywiście że go nie obchodzi! Jedynie jej pomógł, nic więcej. Mieli po prostu zapomnieć o żenującej sytuacji. - Mnie też w sumie nie chciał ... wybredny jest chyba. - wzruszył ramionami.
- Ale to tylko zabawa, nie wszyscy muszą brać w tym udział. - zauważyła rezolutnie szatynka. Chciała jak najlepiej wytłumaczyć Wankowi, że ślub z nią, nawet ten fałszywy wcale nie jest dobrym pomysłem. Wątpiła jednak że to coś pomoże.
- Zostaw ją w spokoju i idź pod zimny prysznic. - odezwał się wreszcie niebieskooki próbując podnieść Wanka z kolan. Bez skutku niestety. - Boże, czy ty musisz zachowywać się jak dziesięcioletnie dziecko?! - zdenerwował się.
- A ty jesteś zazdrosny. - wytknął mu język. Wellinger jedynie wywrócił oczami i uniósł ręce ku górze dając znak że się poddaje. - Jeśli tak bardzo Ci zależy mogę Ci ją odstąpić. - wskazał palcem na Lenę. Katrin rozbawiona do granic możliwości chichotała pod nosem stojąc obok zdezorientowanej szatynki. Osiemnastolatce wcale nie było do śmiechu. Właśnie była kartą przetargową pomiędzy skoczkami. Miała ochotę odwrócić się na pięcie i iść do schroniska. - To jak? Chcesz czy nie? - poruszał charakterystycznie brwiami.
- Nie. - warknął Andi, przez co Lenie po raz drugi zrobiło się przykro. Kto by pomyślał! Z takiego idiotycznego powodu!
- Dobrze, zgadzam się. - westchnęła. Cała trójka utkwiła w niej swoje spojrzenia. Starszy skoczek miał wymalowaną radość na twarzy, Katrin rozbawienie, a Wellinger ... był zaskoczony i jakby ... rozczarowany. Jednak dziewczyna nie miała zamiaru dumać nad jego miną. Pomogła Wankowi podnieść się z kolan, po czym została przez niego pociągnięta w stronę wioski olimpijskiej.
Okazało się, iż ślubów udzielał przewodniczący wolontariuszy. Lena ze starszym Andreasem nie byli jedynymi chętnymi, stąd musieli poczekać w kolejce. Katrin wesoło gawędziła z przyszłym panem młodym, w przeciwieństwie do szatynki, która stała obok milcząc. Jedynie co chwilę spoglądała w stronę Wellingera, który usiadł na ławce niedaleko i zawzięcie pisał coś na swoim telefonie. Raz po raz podnosił głowę, aby obrzucić Wanka zirytowanym spojrzeniem. Lena nie rozumiała dlaczego Andi się wścieka. Może i jego kolega był upierdliwym człowiekiem, ale to było na swój sposób zabawne. Po za tym sam dosadnie powiedział, że ona go nie obchodzi ... no ok, Wank tak uważał. Ale Andi wcale nie zaprzeczył. Dlaczego ona w ogóle przejmuje się tą farsą?!
Kwadrans później została fałszywą jednodniową żoną Andreasa Wanka. Brunet tak się z tego powodu cieszył, że próbował nawet przenieść ją przez próg, jednak dziewczyna w ostatniej chwili mu uciekła.
- Andi! - zawołał w stronę Wellingera, który nawet nie ruszył się z ławki. - Poznaj moją żonę ... Lenę Wank. - niczym paź królewski wskazał teatralnie dłonią szatynkę. Brakowało mu jedynie rajstop i pantofelków z klamrą. No ... i kapelusza z piórem.
- Gratulacje. - mruknął osiemnastolatek wkładając komórkę do kieszeni. - Skoro już postawiłeś na swoim to chyba możemy wracać? Niedługo zaczynają się kwalifikacje na których mam być, a obawiam się zostawić Cię samego - zauważył zakładając ręce na klatce piersiowej.
- Co Cię ugryzło? - Wank zmarszczył zaskoczony brwi. - No ok ... jesteś moim przyjacielem, więc Ci odstąpię noc poślubną. - wywrócił oczami. Katrin parsknęła głośnym śmiechem przez co kilka ciekawskich oczy zerknęło w ich stronę. 
- Przepraszam, ale że jaką noc? - Lena spojrzała na niego jak na dziwadło. Wank zrobił jedynie niewinną minę.
- Ty serio masz nierówno pod sufitem. - warknął Wellinger łapiąc go za rękaw kurtki. - A teraz się pożegnaj i idziemy do hotelu, zanim znowu pobijesz rekord swojej głupoty. - starszy skoczek jedynie pomachał dziewczynom na pożegnanie i grzecznie poszedł za swoim młodszym kolegom.
- Chyba ominęła Cię noc poślubna ...
- Katrin!!!

***

Monachium

Lina wyszła zadowolona z przychodni. Z jej ręką było wszystko w porządku. I co najważniejsze, pozbyła się tego cholernego gipsu! Miała jedynie odwiedzać regularnie lekarza i wykonywać odpowiednie ćwiczenia. Najważniejsze jednak że będzie mogła zrobić siostrze niespodziankę!
Czuła że Lena nie bawi się dobrze w Rosji. Na dodatek nie dzwoniła do domu. Zawsze tak robiła gdy coś było nie tak, a ona jako ta idealna zawsze chciała sama poradzić sobie ze swoimi problemami. Lina wiedziała że ponosi winę za wyjazd młodszej siostry na Igrzyska. To ona ją do tego namówiła, a wręcz zmusiła. Ale bała się że to miejsce przepadnie, a miała nadzieję że z ręką wszystko będzie ok i zdąży chociaż na końcówkę. Plan był prosty. Miała wymienić Lenę w Krasnej Polanie. Siostra wróci szczęśliwa do domu, a ona spróbuje się do niego zbliżyć.
Szła z uśmiechem przez park w stronę dzielnicy w której stał jej dom rodzinny. Już z daleka rozpoznała Bastiana, który zmierzał w jej stronę. Wywróciła oczami wzdychając ciężko. Nienawidziła tego faceta całym sercem. Nie mogła mu wybaczyć faktu skrzywdzenia jej siostry. Od początku go nie lubiła. Czuła, wręcz wiedziała że coś jest z nim nie tak! Ale widząc szczęśliwą Lenę nie miała serca, aby jej o tym mówić. To mogłoby poróżnić siostry, a tego przecież nie chciała. Zostało jej jedynie pocieszanie bliźniaczki po rozstaniu.
- Witam drugą złośnice Lahm. - usłyszała złośliwy głos Bastiana. Stanęła w miejscu zmierzając go krytycznym wzrokiem. Nie rozumiała co jej siostra mogła w nim widzieć! A podobno bliźniaczki myślą podobnie ... zaraz! Wróć! Ona i Lena oprócz wyglądu zewnętrznego były różne jak niebo z ziemią.
- Witam idiotę Brauna. - wyszczerzyła swoje zęby w szerokim uśmiechem. W oczach chłopaka zabłysła złość, ale szybko się jej pozbył. - Co Cię zmusiło do przywitania ze mną? Ostatnio uciekałeś przede mną na drugą stronę ulicy. - zauważyła zakładając ręce na piersi.
- Ciekawość. Jak to jest, że Lenka bawi się w Rosji, a ty spacerujesz spokojnie po Monachium? Nie powinno być odwrotnie? - szatynka zmarszczyła zdziwiona brwi. Skąd ten idiota wiedział, że Lena była w Krasnej Polanie? Nikt oprócz niej i rodziców nie wiedział o tej zamianie. - I do tego świetnie bawi się w towarzystwie skoczków.
- Skoczków? Naćpałeś się Bastian? - zaśmiała się pod nosem. Teraz już była przekonana że chłopak gada głupoty. Domyślała się że będzie chciał zrobić z Leny dziewczynę która lata co chwile za innym chłopakiem.
- Nie tylko ja to widziałem. - wzruszył ramionami. - Całowała się z jednym ...
- I co? Jesteś zazdrosny? - pokręciła z politowaniem głową. Jej Lena, która kompletnie nie kojarzyła skoczków miała się z jednym całować? Niby w jaki sposób? Ona sama nie mogła obmyślić odpowiedniego planu jak się dostać do jej obiektu westchnień, a co dopiero jej siostra która nawet o tym by nie pomyślała. Bastian bredził. - Idź do swojej nowej dziuni, a Lenę zostaw w spokoju. - odwróciła się ze śmiechem na pięcie.
- To zapytaj ją o Wellingera! - zawołał. Linie momentalnie uśmiech zszedł z twarzy, a ciało zesztywniało. Jednak ciągnęła stopę za stopą przed siebie nie chcąc pokazać Bastianowi, że ta informacja na nią wpłynęła. Po za tym ... Bastian bredził.

***


Małymi, wręcz malutkimi kroczkami wprowadzam Line do całej akcji. Co z tego wyniknie? No cóż, trzeba poczekać =) Ja sama jeszcze nie wiem ^^ Diethart oraz Hayböck to taki hmm ... bonus! Dostali ode mnie role epizodyczne. Niech się cieszą!
Oczywiście przepraszam, że nie wydałam Leny za Wellingera, ale do tego idealnie pasował mi Wank. Po za tym Andi dostał noc poślubną, a że nie chciał ... jego strata =D

sobota, 8 marca 2014

6. Love or not love.

Siedziała na kanapie wpatrzona w ekran telewizora. Gruby zielony koc przykrywał jej ciało. W ręce ściskała pilota , mimo że już kwadrans temu wybrała odpowiedni sportowy kanał. Zbytnio nie interesowała się po szczególnymi zawodnikami oddającymi swoje skoki. Czekała aż ON usiądzie na belce. Musiało minąć trochę czasu bo zajmował dość wysoką pozycję, ale ona była cierpliwa. Zagryzła dolną wargę. Mogła teraz tam być. Mogła dopingować go spod skoczni. Mogła jakoś go za zaczepić. Mogła ... no właśnie. Została w domu przez swoją nieodpowiedzialność. Straciła najlepszą okazję, aby go poznać. Lepsza chyba nie mogła się trafić, niestety.
Nareszcie usiadł na belce. Na jej twarzy pojawił się zadziorny uśmiech. Był najprzystojniejszym chłopakiem jakiego do tej pory widziała. Te jego oczy, zmysłowe usta. Nikt nigdy tak na nią nie działał. Nawet nie zdawał sobie sprawy z tego, że już się spotkali.
Było to kilka miesięcy temu na Allianz Arena, stadionie Bayernu Monachium. Siedział z kolegami niedaleko niej. Już wtedy wpadł jej w oko, mimo że nie wiedziała kim jest. To dla niego potem za interesowała się skokami narciarskimi. Dla niego zapisała się do tej grupy kibica i chciała jechać do zimnej Rosji. Ale zatraciła tą szansę własną głupotą. Teraz na jej miejscu była młodsza siostra. I choć dziwne uczucie ogarniało Linę, wmawiała sobie że wszystko w Krasnej Polanie jest w porządku.

***

Nie mógł spać. Rankiem gdy spojrzał w lustro miał ochotę krzyczeć z przerażenia. Nie pomógł prysznic, ani kilkuminutowe układanie niesfornych włosów. Wyglądał jak wamp. Podczas śniadania czuł na sobie irytujący wzrok trenera, który od razu zauważył, że Andi nie spał najlepiej tej nocy. Gdyby tylko wiedział dlaczego.
Osiemnastolatek nie miał o dziwo apetytu. Na widok jedzenia żołądek podchodził mu do gardła. To śmieszne, bo jeszcze kilka godzin temu ryzykował swoje życie za hot-doga. Dłubał widelcem w talerzu spoglądając kątem oka na Marinusa, który brał do ręki kolejną z kolei kanapkę. Chociaż on mógł w spokoju jeść.
W głowie Andreasa była tylko jedna myśl. Lena. Jej oczy w które mógłby się wpatrywać godzinami, słodkie usta doprowadzające go do szaleństwa i zwinne ręce badające uważnie każdy mięsień jego klatki piersiowej. Na samo wspomnienie jej ciała, ocierającego się o niego samego, zamknął oczy i zacisnął dłoń na widelcu. Miał zapomnieć, tak się w końcu umówili, ale nie mógł! Cały czas pojawiała mu się przed oczami. Powoli zaczynał wręcz wariować!
Sam doprowadził do tej sytuacji. Chciał jej pomóc, odwdzięczyć się, ale nie aż tak! Miał to być niewinny nic nie znaczący pocałunek, ale niestety sytuacja wymknęła się z pod kontroli. Stracił panowanie nad sobą, nawet nie zauważył kiedy. Jeszcze to idiotyczne uczucie w brzuchu, przez które nie ma teraz apetytu!
- Andi, dobrze się czujesz? - jakby z oddali usłyszał głos Richarda. Uchylił delikatnie powieki i przeniósł na niego swój wzrok. Zatroskane spojrzenie kolegi przywróciło mu świadomość. Pokiwał energicznie głową i powrócił do jedzenia. Postanowił przełknąć chociaż trochę śniadania, aby nie wzbudzać niepotrzebnych podejrzeń.
- Wygląda jakby się zakochał. - rzucił dobrą radą Severin, na co pozostała trójka skoczków utkwiła swoje spojrzenia w najmłodszym. Niebieskooki z wrażenia zaczął się krztusić zwracając na siebie uwagę całej jadalni. Wank momentalnie zerwał się z krzesła chcąc ratować przyjaciela. Złapał go za ręce i uniósł ku górze. Marinus również rzucił się w ich stronę klepiąc niebieskookiego po plecach.
- Nie zostawiaj mnie Andi! - starszy Andreas krzyknął z rozpaczą w głosie obserwując jak twarz Wellingera robi się czerwona. Na całe szczęście akcja ratunkowa przyniosła efekty i już po chwili osiemnastolatek mógł w spokoju oddychać. Przymknął oczy próbując dojść do siebie. 
- Chcieliście mnie zabić. - wydyszał ciężko. Wank z obrażoną miną odwrócił się do niego plecami. Oczekiwał innej podzięki za uratowanie życia. Osiemnastolatek nie zwrócił jednak na to najmniejszej uwagi. Zakochał się? Też coś! Taką głupotę mógł palnąć jedynie Severin. No, albo Wank. To idealne w ich stylu! Andi wziął do ręki szklankę wody i upił kilka łyków. Na szczęście temat jego zakochanej duszy poszedł w niepamięć. Nie zamierzał się tłumaczyć przed tą bandą. Doskonale wiedział że Wank zaraz skojarzyłby fakty i z miną filozofa stwierdziłby, iż to Lena jest obiektem jego westchnień. Ale czy dużo by się pomylił? Oczywiście że ona ponosiła winę za jego rozkojarzenie. Ale żeby od razu się zakochać? Niedorzeczne.

Zaraz po śniadaniu trener kazał swoim podopiecznym stawić się przed hotelem. Zażartował nawet, aby złapali się za ręce i czekali na niego niczym mała przedszkolna grupa. Problem w tym, że Severin z Wankiem żartu nie zrozumieli, a jedynie zaczęli się wykłócać kto z kim ma iść w parze. Na całe szczęście zamieszanie jakoś udało się rozwiązać, więc skoczkowie wraz z trenerem i całym sztabem wybrali się na spacer po miasteczku.
Andi wlókł się na szarym końcu pochłonięty swoimi myślami. Miał ochotę na rozmowę, jednak nie potrafił otworzyć się przed swoimi kolegami z kadry. Wiedział że będą obchodzić się z nim jak z jajkiem, a on potrzebował kogoś, kto powie mu co tak na prawdę sądzi o tej dziwnej sytuacji bez owijania w bawełnę. Taką osobą był Jakob. Jego najlepszy przyjaciel. Jednak wiedział że rozmowa telefoniczna to nie to samo co dyskusja twarzą w twarz.
Z Jakobem nigdy nie mieli przed sobą tajemnic. Byli rówieśnikami, sąsiadami ... Andi nawet nie pamiętał, kiedy tak na prawdę poznał przyjaciela. W tej chwili wydawało mu się że był przy nim przez całe osiemnastoletnie życie. Przed wyjazdem do Rosji, tak jak zawsze, życzył mu sukcesu, aby mogli później wspólnie go świętować. Kiedy ostatni raz rozmawiali? Andi westchnął. Sześć dni bez bezsensownej rozmowy z Jakobem to jak wieczność. Brzmi trochę jak rozstanie pary kochanków, jednak prawdziwa przyjaźń to mocniejsza więź.
A właśnie ... czy Andi kiedykolwiek tęsknił za jakąkolwiek dziewczyną? Nie. Nie miał za kim. Tęsknił za mamą, siostrami, ale żeby za inną przedstawicielką płci pięknej? Dawniej była Cathy. Niebieskooki kochał się w niej już jako dwunastolatek. Śliczna blondynka o szarych oczach, wiecznie uśmiechnięta. Na początku nie zwracała na niego uwagi, bo nic w nim nie było ciekawego. Tak przynajmniej mu się wydawało. Wyrośnięty, chuderlawy podlotek skaczący na dwóch deskach. Nic specjalnego. Dopiero potem zaczęła się przy nim kręcić, aż zostali parą. Niestety, Andi za późno zrozumiał że Cathy poczuła do niego sympatię wraz z jego pierwszymi sukcesami w skokach. Pierwsza miłość, pierwsze złamane serce i co najważniejsze ... nauka na przyszłość. Obiecał sobie wówczas, że nigdy więcej nie popełni tego samego błędu. Interesował się dziewczynami, lecz nie na poważnie. Do czasu, aż poznał Lenę. Ach ... znowu ta Lena.
- Trafiony, zatopiony! - wydarł się na całe gardło Wank wybudzając osiemnastolatka z zadumy. Andi podniósł wzrok na bruneta, który zadowolony skakał wokół Severina podnoszącego się z zaspy. Z ust blondyna wydobywały się przekleństwa pod adresem Wanka, czyli wiadome było kto go tak urządził.
Wellinger jedynie pokręcił z politowaniem głową i zrównał się z Marinusem i Richardem. Był najmłodszy z całej kadry, a dość często miał wrażenie jakby było odwrotnie. Całą grupą zbliżyli się do kół olimpijskich, które postawiono na tle ośnieżonych gór. Działały one na sportowców jak plac zabaw dla dzieci. Nie inaczej było w tej chwili. Wank z Severinem z radosnym piskiem rzucili się w stronę kolorowej konstrukcji, po czym zaczęli się po niej wspinać.
- Żebyście mi tylko nie pospadali! - wrzasnął Schuster. - Są jeszcze dwa konkursy, a ze złamanymi karkami nie bardzo mi pomożecie! - jednak jego słowa nie bardzo poskutkowały, ponieważ Wank wspiął się na samą górę, po czym zaczął wymachiwać rękoma wydając z siebie dość dziwne dźwięki.
- Jestem panem tego świata! - skoczkowie zaśmiali się na to wyznanie, po czym ze śmiechem również zaczęli się wspinać. Trener z ciężkim westchnieniem położył dłonie na biodrach i obserwował swoich podopiecznych. Traktował ich jak dzieci, ale nie dziwne skoro tak właśnie się  zachowywali. Był ich opiekunem, mentorem. Gdy mieli złe humory, on również chodził jak struty, z kolei gdy byli zadowoleni, pozwalał im na chwilę szaleństwa. Jak teraz. Uśmiechnął się pod nosem widząc jak z iskrami w oczach pozując do zdjęć. Byli taką małą rodziną. I choć czasem ich pomysły go przerażały, próbował jakoś to zrozumieć. W końcu sam był kiedyś młody.
- Trenerze, zapraszamy do zdjęcia! - zawołał Severin wymachując aparatem. Dopiero teraz Schuster zauważył Wanka zwisającego nogami z niebieskiego koła. Jedynie jęknął przeciągle i ciężkim krokiem zbliżył się do nich.
- Andreas przestań udawać małpę! - warknął, mimo że widok był rozbrajający. Wank z gracją wrócił do normalnej postawy, co zdecydowanie uspokoiło skołatane serce niemieckiego trenera. Mógł w spokoju uwiecznić swój uśmiech na zdjęciu ze swoimi podopiecznymi.

***

Lena również nie mogła spać tej nocy. Za dużo myśli kotłowało się w jej głowie. Czuła się zawstydzona tym, co się wydarzyło kilka godzin wcześniej. Nie rozumiała jak mogła do tego dopuścić. Nigdy wcześniej nie zdarzyło się jej całować w ten sposób chłopaka, którego nie znała nawet tygodnia! No ok, to on ją pocałował, ale ona wcale bierna nie była. Wprost przeciwnie! I mimo że młody skoczek całował niesamowicie, musiała jak najszybciej o tym zapomnieć i najlepiej nie pokazywać się mu na oczy.
Bo co mógł sobie o niej pomyśleć? Głupia fanka, której trafiła się okazja. Kto wie, może on raczył pocałunkami dziewczyny po każdym konkursie. A ona ... była kolejna. W końcu wpadali na siebie dość często, co było dość dziwne. W przeznaczenia i tego typu głupoty nawet nie chciała wierzyć. To tylko wymysł romantyków, a ona raczej stąpała twardo po ziemi. Przynajmniej do wczoraj ...
I chociaż chciała z całej siły zrobić z Andreasa kobieciarza, nie bardzo jej to wychodziło. To nie pasowała do niego. Jej umysł nie chciał w ten sposób o nim myśleć! Nie chciał ...
- Hej piękna! - obok niej niespodziewanie usiadła Katrin z szerokim uśmiechem, po czym wepchała się pod koc. Dzień był piękny. Ciepłe słońce iskrzyło się w nieskazitelnie białym śniegu. Lena do tej pory podziwiała ten widok samotnie, siedząc na tarasie pod grubym pledem, do chwili kiedy pojawiła się jej współlokatorka. Szatynka była jej za to bardzo wdzięczna. Przynajmniej nie będzie musiała rozmyślać o Wellingerze.
- Dzień dobry. Wyspałaś się? - zagadnęła.
- Hmm powiedzmy. - westchnęła uśmiechając się tajemniczo. - Moja współlokatorka wierciła się na swoim łóżku całą noc, przez co jej łóżko wydawało przerażające dźwięki. Pewnie coś ją trapi i chciałabym, aby mi się wygadała. - spojrzała na nią porozumiewawczo. Lena zawstydziła się momentalnie rzucając w przestrzeń ciche przepraszam. - Więc? Powiesz mi o chodzi?
Lena spojrzała przed siebie, na ośnieżone góry na których tle stała skocznia narciarska. Czuła potrzebę zrzucenia z siebie tego ciężkiego ciężaru, ale za dużo tajemnic miała przed Katrin. Sprawa z Liną, pierwsza pomoc wobec Wanka i Wellingera, Bastian no i pocałunek z niebieskookim.
- Długo by opowiadać. - machnęła dłonią mając nadzieję że Katrin odpuści. Ale dziewczyna zaciekawiła się jeszcze bardziej, po czym zaproponowała szatynce spacer. Tak ... to odpowiedni moment. Nie mogła tego dłużej dusić w sobie. Nie mogła udawać kogoś innego, ponieważ była sobą. A Katrin była chyba najodpowiedniejszą osobą do zwierzeń. Lena czuła że ona ją zrozumie.

Dziewczyny brnęły ramię w ramię przez śnieg. Katrin w skupieniu słuchała opowieści swojej współlokatorki. Kilka razy chciała się wtrącić, skomentować, ale milczała. Mijały sekundy, minuty, aż niespodziewanie opowieść Leny trwała ponad godzinę. Po wszystkim dziewczyna wypuściła powietrze z płuc i usiadła ciężko na śniegu. 
- Czyli masz na imię Lena, nie Lina ... - zaczęła ostrożnie Katrin. - I ... całowałaś się z Wellingerem? - szepnęła konspiracyjnie z cwaniackim uśmiechem. Lena niepewnie pokiwała głową. - Ty szczęściaro! Powinnaś podziękować siostrze. - usiadła obok niej biorąc w dłonie trochę śniegu i formując z niego kulkę.
- Daj spokój.
- Jak całuje? - oczy szalonej dziewczyny zabłysły. Lena poczuła jak się rumieni, więc spuściła głowę w dół, zakrywając twarz włosami. - Czyli nieziemsko. - westchnęła.
- Serio sądziłam że inaczej zareagujesz na moją historię ...
- Lina ... znaczy Lena! - szybko się poprawiła. - Nie obchodzi mnie Twoja przeszłość. Lubię Cię taką jaką jesteś. Owszem jesteś dziwna, teraz wiem czemu, ale to właśnie w Tobie jest fajne ... naturalne! Na prawdę cieszę się, że zdecydowałaś się akurat mi wyznać wszystko i to doceniam. - uśmiechnęła się delikatnie co Lena odwzajemniła. Poczuła nagle że znalazła przyjaciółkę. Bratnią duszę, której może powiedzieć wszystko co jej leży na sercu. - Nie musisz udawać siostry, na prawdę. Bądź sobą.
- Dziękuję. Za wszystko.
- Czasami zdarza mi się powiedzieć coś mądrego. - zaśmiała się serdecznie. - Ale mówisz że dzięki mojej gorączce mogłaś opatrywać Wellingera ... 

***

Wieczorem skoczkowie urządzili sobie partię bilarda. Andreasowi na szczęście udało się wymigać, więc czym prędzej udał się do swojego pokoju. Usiadł wygodnie na łóżku, a na kolanach położył laptopa. Z nadzieją włączył urządzenie mając nadzieję, że zastanie Jakoba na Skypie. I nie mylił się. Jego przyjaciel był dostępny, jakby czekał aż Wellinger łaskawie dorwie się do laptopa.
- No hej! - usłyszał radosny głos Jakoba, a przed oczami pojawiła się jego roześmiana twarz. - Myślałem, że już zapomniałeś o starym kumplu.
- Daj spokój. - zaśmiał się serdecznie. - Nie mam czasu, żeby podrapać się po tyłku, a co dopiero odezwać się do Ciebie, albo do rodziców. - westchnął podkładając sobie poduszkę pod plecy. - Treningi, treningi i treningi ... Schuster nas przegania z kąta w kąt. Nawet przygotował sobie specjalną listę z dwudziestoma punktami, podpunktów nie liczyłem. - dodał przypominając sobie o nieszczęsnym punkcie 11 b. Momentalnie przed oczami stanęła mu sylwetka Leny, znowu.
- Ześwirował. - Jakob wyszczerzył się do kamerki.
- Żebyś wiedział. Z Wankiem złamaliśmy jego najważniejszy punkt ... w sumie to nie ważne. - momentalnie przerwał przeczesując nerwowo włosy dłonią. Znowu. Znowu nieświadomie wplątał w rozmowę Lenę. Zaczynał powoli wariować przez tą dziewczynę.
- Co jest? - usłyszał po drugiej stronie. Przejrzał go. W sumie nie powinien się dziwić. Jakob znał go lepiej niż własna matka. Po to właśnie się do niego odezwał. Aby siłą z niego wyciągnął to, co uparcie trzymał w sobie. - Andreasie Wellingerze, synu ...
- Dobra daruj sobie. - westchnął przerywając przyjacielowi. Już on znał to słynne przemówienie Jakoba. - Schuster wymyślił taki dość zabawny punkt 11 b. Znaczy ... na początku wydawał nam się zabawny. Chodzi o to że nie możemy się zbliżać do dziewczyn. - Jakob parsknął śmiechem, ale to nie zraziło niebieskookiego. - Problem w tym, że przez Wanka wpadliśmy na jedną. Ma na imię Lena i ... no i całowałem się z nią wczoraj! - wyrzucił to z siebie, po czym ciężko oparł głowę o ścianę. Po drugiej stronie zapadła cisza. Jakob analizował na spokojnie to, co mu sam powiedział.
- Andi, tak bardzo brakuje Ci kobiety? - zaczął niepewnie, ale z twarzy nie schodziło mu rozbawienie. Wellinger zmroził go momentalnie wzrokiem. - No ok. Powaga. Czym się tak przejmujesz? Tylko się całowaliście, nie poprosiłeś jej przecież o rękę.
- Chodzi o to, że ... zaczynam wariować. - jęknął. - Wszędzie ją widzę! Wszystko mi się z nią kojarzy! Ten nieszczęsny punkt Schustera ... nawet jak patrzę na Wanka to mi się przypomina spotkanie z nią. - otarł dłonią zmęczoną twarz. Jakob czekał. - Wpadliśmy na siebie wczoraj, wyżaliła mi się na swojego byłego, a ja ... ja ją pocałowałem żeby on się poczuł zazdrosny, czaisz? Jak w tandetnym filmie.
- Andi ... to wskazuje na jedno. - Jakob zagryzł rozbawiony dolną wargę. Niebieskooki spojrzał na niego z nadzieją w oczach. - Wpadłeś. Zakochałeś się.
- Pojebało Cię ...

***


Tadam! Pojawił się Jakob. Znaczy ... no tak jakby się pojawił =D Dzisiaj rozdział przejściowy, na potrzeby historii. Troszkę w końcu się nazbierało informacji do wyjaśnienia, prawda? Za to kolejne dwa będą wręcz szalone, także już teraz na nie zapraszam i zachęcam do komentowania =)

I co najważniejsze ... 

WSZYSTKIEGO NAJLEPSZEGO Z OKAZJI DNIA KOBIET! =)





Do kolejnej soboty! =)